- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Iron Maiden, Warszawa "Stadion Narodowy" 24.07.2022
miejsce, data: Warszawa, Stadion Narodowy, 24.07.2022
To był naprawdę wyczekany koncert - bilet czekał w kopercie trzy długie lata. A gdy już nadszedł wielki dzień, trzeba było jeszcze przeczekać supporty, co zdawało się trwać drugie tyle. Dziwny jest świat, w którym publiczność przed koncertem Iron Maiden rozgrzewają gwiazdy nie mające nic wspólnego z ich muzyką. Jak jednak mawia stare porzekadło, "there's no business like showbusiness".
Iron Maiden, Warszawa 24.07.2022, fot. Michał "Blackboar" Najdzik
Po tym całym oczekiwaniu, koncert Iron Maiden minął w mgnieniu oka. Zwłaszcza że przy odjazdowej scenografii, licznych wcieleniach Eddiego oraz obowiązkowych wybuchach, szkoda było choćby mrugnąć.
Zaczęli jak zwykle skromnie - na scenie stanęło całe miasteczko japońskie, które przywodziłoby na myśl epokę Edo, gdyby nie dwa kościotrupy na motocyklach unoszące się nad sielskim obrazkiem.
Odwrotnie niż u Hitchcocka, najsłabszy strzał poszedł na otwarcie. "De gustibus non disputandum", ale zdradzę, że była to pieśń pt. "Senjutsu". Kolejna - "Stratego" - wybrzmiała już z większą mocą.
Iron Maiden, Warszawa 24.07.2022, fot. Michał "Blackboar" Najdzik
Długość najnowszych numerów ma pewną zaletę: kilka osób musiało zrobić sobie przerwę od filmowania telefonem i opuścić ręce. Dzięki temu przy "Writing on the Wall" można było zobaczyć na scenie muzyków. Panowie trzymają klasę i stylówę. Pewnie trzymaliby ją nawet, gdyby nie chcieli. Bruce wydaje się niezniszczalny fizycznie. Wokalnie miał jednak wyraźnie słabsze momenty, niż cztery lata temu w Krakowie. Podparcie dźwięku w niezaprzeczalnie trudnych partiach, mimo godnej podziwu determinacji, czasem zawodziło, a związane z tym trudności niekiedy wyrzucały go z tempa. Wszystko to jednak jest zupełnie nieistotne przy ogromnym wdzięku, energii i opanowanych do perfekcji showmeńskich sztuczkach. Oraz oczywiście wsparciu zespołu złożonego z bóstw metalu.
Iron Maiden, Warszawa 24.07.2022, fot. Michał "Blackboar" Najdzik
Po "Revelations" i wzruszającym "Blood Brothers", epickie "Sign of the Cross" z powszechnie niedocenianej płyty "X-Factor". Zbiorowe ciarki przebiegły tłum na solówce Janicka Gersa. Trudno było przeoczyć ten moment, nawet mimo zamaszyście zmieniających się dekoracji.
"Flight of Icarus", jak poprzednio w Krakowie, wzbogaciło solo na miotaczu ognia w wykonaniu Bruce'a. Cóż, możesz odnieść w życiu wielki sukces, ale co może równać się z bieganiem po największych scenach świata z miotaczem ognia przy jednoczesnym wykonywaniu tak epickiej piosenki?
Iron Maiden, Warszawa 24.07.2022, fot. Michał "Blackboar" Najdzik
Epickie było również wspólne śpiewanie "Fear of the Dark" i wszystkich kolejnych hitów: "Hallowed be Thy Name", "The Number of The Beast" i - nomen omen - "Iron Maiden". Zgodnie z oczekiwaniami dostaliśmy przekrój przez przebogaty materiał grupy.
Zaplanowany bis kontynuował orgiastyczny klimat końcówki. Poszły same sztosy: "The Trooper", "The Clansman", który w obecnych okolicznościach wybrzmiał szczególnie mocno, i ukochane "Run to the Hills".
Iron Maiden, Warszawa 24.07.2022, fot. Michał "Blackboar" Najdzik
Na deser poleciało - dosłownie, bo nad sceną pojawił się myśliwiec Spitfire - "Aces High", po którym Bruce rozbrajająco podziękował Polakom za zestrzelenie kilku nazioli.
Show trzymało tempo, nie sposób było się nudzić, ale też powiedzmy sobie szczerze, żeby pisać obiektywnie o Iron Maiden, trzeba by było być nadczłowiekiem. A taki istnieje na tym świecie tylko jeden. I był tego wieczoru zajęty graniem na basie.
Zobacz: zdjęcia z koncertu Iron Maiden.
Poza tym Stadion Narodowy nie nadaje się do grania rocka i metalu.
Z tych dwóch przyczyn pomimo że mieszkam 3 kilometry od Ronda Waszyngtona, nie pojawiłem się na tym "wydarzeniu"