- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: "Ino-Rock Festival 2015", Inowrocław 29.08.2015
miejsce, data: Inowrocław, Teatr Letni, 29.08.2015
Fish, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
"Ino-Rock Festival" na trwałe wpisał się do mojego muzycznego kalendarza. Wraz z kumplem jesteśmy tutaj po raz ósmy i mam nadzieję nie ostatni. Jak sięgnęliśmy pamięcią - zawsze było ciepło i pogodnie. Teraz też zapowiadała się piękna pogoda. Amfiteatr zapełniał się powoli i chyba mieliśmy w tym roku jedną z najbardziej licznych widowni jak dotychczas. Trzeba koniecznie zauważyć, że poszczególnych artystów zapowiadał konferansjer. Około godziny 16:50 pojawił się na scenie i zaanonsował pierwszego wykonawcę.
State Urge, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
16:50 - 17:30
Ekipa State Urge z Gdyni jest obecnie dość popularna. Wydała do tej pory dwa studyjne albumy: "White Rock Experience" (2013) i "Confrontation" (2015). Ostatnio widziałem grupę na wiosnę w Olsztynie. W Inowrocławiu chłopaki z Wybrzeża mieli bardzo trudne zadanie, aby wypaść dobrze ze względu na świecące na estradę (prosto w oczy) mocne słońce, ale dali radę. Ich set trwał czterdzieści minut, zaprezentowali pięć nagrań. Rozpoczęli od tytułowego "Confrontation", a zakończyli wyśmienitym utworem "More". Na samym początku w trakcie zapowiedzi gitarzysta i wokalista Marcin Cieślik oświadczył, że miasto Inowrocław jest mu bardzo bliskie, bo urodził się w nim i mieszka tutaj cała jego rodzina. Zagrali jeszcze między innymi "Time Rush" z debiutanckiego krążka i numer "Before The Dawn", który powstał, jak opowiadał Marcin, w gorący dzień, gdzieś na wsi.
Millenium, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
17:45 - 18:45
Drugim polskim zespołem, grającym rocka progresywnego, było krakowskie Millenium. Należy wspomnieć, iż grupa ma w swoim dorobku już dziesięć studyjnych płyt. Istnieje od 1999 roku pod przywództwem głównego autora tekstów i muzyki, klawiszowca Ryszarda Kramarskiego, który ów band założył. Muzycy przedstawili nam głównie pozycje z podwójnego składankowego wydawnictwa, które lada dzień miało pojawić się na rynku pod tytułem "Time Vehicle". Wśród nich zabrzmiały: "Ego", "Embryo", "The Prose Of Life", "Born In 67". Na finał zaprezentowali długą i spokojną kompozycję "Goodbye My Earth".
Motorpsycho, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
19:10 - 20:30
Norweskie trio Motorpsycho rozpoczęło od kawałka "Year Zero". Niestety po kilku minutach coś wysiadło i nic nie słyszeliśmy, tylko odsłuchy. Po chwili dźwięk powrócił, lecz znowu głośniki zamilkły po około pięciu minutach. Zespół zszedł ze sceny, na której natychmiast pojawił się konferansjer z przeprosinami. Technicy szybko wymienili odpowiednie kable, artyści wrócili i kontynuowali występ. Formacja przedstawiła nam mieszankę psychodelicznego rocka z elementami progresywnymi. Gitarzysta Hans Magnus Ryan używał na przemian dwóch instrumentów. Jedna gitara nastrojona była na przybrudzoną barwę, druga natomiast brzmiała selektywnie rockowo lub syntezatorowo z jazzowymi motywami. Główne wokale prowadził Ryan, ale w kilku numerach podstawowego głosu udzielał leworęki basista Bent Saether. W oczy rzucał się piękny srebrny zestaw perkusyjny Ludwiga, na którym fantastycznie bębnił najmłodszy w ekipie Kenneth Kapstad. Kapela zaprezentowała nam w sumie dziewięć długich, w większości mocno rozbudowanych kompozycji ze swojej twórczości, którą rozpoczęli w 1989 roku. Przeważały nagrania powstałe w ostatnich kilku latach, czyli "Hell Part 1-3", "On A Plate", "Through The Veil" czy "Starhammer".
Tim Bowness, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
20:55 - 22:05
Tim Bowness z zespołem na obecnej trasie koncertowej promuje swój najnowszy kompakt, zatytułowany "Stupid Things That Mean The World", i właśnie repertuar z tego albumu zdominował występ w "Teatrze Letnim". Usłyszeliśmy pięć piosenek z tego krążka. Wśród nich utkwiła mi w pamięci ballada "Sing To Me". Wiadomo było też, że Bowness przedstawi coś z twórczości grupy No-Man, którą współtworzy razem ze Stevenem Wilsonem. Tutaj zabrzmiały: "Time Travel In Texas", "Housewives Hooked On Heroin" i już pod koniec kawałek "All The Blue Changes". Bardzo ładnie wypadł utwór "Dancing For You" z drugiej solowej płyty artysty, wydanej w ubiegłym roku. Jeżeli chodzi o zespół, oprócz lidera tworzyło go czterech muzyków, wśród nich basista Porcupine Tree - Colin Edwin. Generalnie Tim Bowness przedstawił koncert taki, jakiego można było się po nim spodziewać. Spokojna, rzetelna i głównie nastrojowa muzyka z niepowtarzalnym głosem lidera w roli głównej.
Tim Bowness, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
22:40 - 0:15
Kiedy Fish wraz ze swoją ekipą zameldował się na estradzie, po prawej stronie na niebie pojawił się księżyc w pełni i towarzyszył nam do zakończenia festiwalu. Pod sceną zapanował wielki tłok, praktycznie nie można było podejść do barierek, aby zrobić zdjęcia z bliższej odległości. No i cała widownia wstała (przynajmniej ta część po prawej stronie od głównego przejścia). Rozpoczęło się niespodzianką, bo od numeru, którego Fish do tej pory na koncertach nie prezentował, mianowicie od "Pipeline" z longplaya "Suits". Dalej poszedł utwór tytułowy z ostatniego albumu "Feast Of Consquences". Jeszcze usłyszeliśmy "Family Busines" i "Long Cold Day", ale niestety w wersjach nieudanych lub niedopracowanych. Wypadło kiepsko. Szczególnie druga propozycja, w której większość partii solowej gitary przejmowały klawisze, pozbawiając jej rockowego pazura.
Fish, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
Wszyscy jednak czekali na zapowiadaną prezentację całej płyty formacji Marillion - "Misplaced Childhood". No i poszły magiczne dźwięki z tego dzieła, które powstało trzydzieści lat temu i cieszy uszy miłośników progresywnego rocka do dziś. Tylko czy wszyscy byli tym razem zachwyceni? Trudno oceniać. Ja w każdym razie zadowolony do końca nie byłem, chociaż zawodu nie odczułem, bo wiedziałem, czego się mogę spodziewać. Fish jest w bardzo dobrej formie wokalnej i scenicznej. Jednak tego samego nie można powiedzieć o jego zespole. Szczególnie po raz kolejny niezbyt korzystnie zaprezentował się gitarzysta Robin Boult. To już trzeci raz widziałem go w tym składzie i tym razem wypadł chyba najgorzej. Poza tym w moim odczuciu jego gitara była za cicho nagłośniona i stąd może też wynikać odczucie niedosytu w tej materii. Oprócz tego w drużynie Fisha obecnie mamy tylko jednego gitarzystę, co ma spore znaczenie szczególnie podczas koncertów. Jednak fenomen wszystkich kompozycji z krążka "Misplaced Childhood" polega na tym, że nawet fatalna gra gitarzysty (lub złe nagłośnienie) nie jest w stanie skopać tego dzieła na żywo. Publiczność na widowisko reagowała bardzo pozytywnie i żywiołowo. Dla porównania, jak to wyglądało prawie dziesięć lat temu, można przeczytać tutaj - ale wtedy na gitarach: znakomity Frank Usher i Andy Trill. Co by jednak nie pisać, takie kawałki, jak "Heart Of Lothian" lub cała druga strona prezentowanego albumu, potrafią poruszyć do głębi.
Fish, Inowrocław 29.08.2015, fot. Meloman
Bisy mieliśmy dwa. Nie, "Fugazi" nie zagrali. Najpierw najstarszy numer wieczoru - rockowy i porywający "Market Square Heroes". Potem miały miejsce rozmowy Szkota z Polakami. Tym razem o eliminacjach piłkarskich Mistrzostw Europy, gdzie Polska znalazła się w jednej grupie z Niemcami i Szkocją. Bis drugi - również z elementami szkockimi w postaci akustycznej wersji "The Company", w której Mister Ryba tradycyjnie zatańczył solo. Jeszcze przedstawienie zespołu, podziękowanie po polsku, zaproszenie na listopadową trasę po naszym kraju i Derek Dick zwany Fishem znika za kulisami. Chóralnym "Dzię-ku-je-my" publiczność podsumowała ten występ i tegoroczny "Ino-Rock Festival" przeszedł do historii.
Dobrze, że tam byliśmy. W Inowrocławiu co roku w "Teatrze Letnim" panuje niesamowity klimat, jest to święto wszystkich, dla których muzyka rockowa w życiu znaczy więcej niż tylko same dźwięki. Spotkajmy się więc tam na kolejnej, dziewiątej edycji. Nikogo nie muszę zapewniać, że warto.
Materiały dotyczące zespołów
- Fish
- Tim Bowness
- Motorpsycho
- Millenium
- State Urge
Brawo za konferansjera - jak ktoś przedstawi, opowie, wprowadzi, zapełni czas pomiędzy wykonawcami - czujemy się bardziej dowartościowani, szanowani, a i dowiedzieć się czegoś można.
Nagłośnieniowcy - no niestety dawali zbyt często ciała. Już nie mówię o dwóch awariach podczas występu Norwegów - aż perkusistę szlag trafił za drugim razem, ale były momenty, że widać było, że gitarzysta gra, ale go nie słychać, po dłuższej chwili pojawia się gitara - no tak być nie może. A może oni po prostu nie znają tej muzyki i nie wiedzą jak to ma brzmieć, albo mają problemy ze słuchem.
Prawda, widownia była zapełniona, aż serce się raduje, ale kolejki do WC też biły rekordy - czy organizatorzy nie wiedzieli ile poszło biletów? Po prostu wstyd. I ta jedna umywalka. Jeśli zarabia się na sprzedaży piwa, to trzeba zabezpieczyć i WC.
Ilość wykonawców - jestem święcie przekonany, że powinno być czterech wykonawców. Dłuższe, pełniejsze sety wykonawców, mniej przerw, mniej problemów technicznych. Nie ilość, ale jakość.
I oczywiście do zobaczenia za rok