zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Incapacity, Dished, Perverse, Szczecin DK "Słowianin", 12.08.2004

19.08.2004  autor: BadBlood
wystąpili: Incapacity; Dished
miejsce, data: Szczecin, Słowianin, 12.08.2004

Aż do chwili, w której głos w moim telefonie powiedział "Hello, this is Chris from Incapacity" bałem się, że koncert Szwedów nie dojdzie do skutku. I do tej pory nie mogę uwierzyć, że swój jedyny koncert w Polsce zagrali praktycznie za darmo. Incapacity nie jest bowiem grupą szeroko znaną, w Polsce nawet metalowym wyjadaczom nazwa ta niewiele mówi, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że jej wokalistą jest Drette Axelsson (były krzykacz Marduk, Edge Of Sanity czy Infestdead), a gitarzystą Robert Ivarsson (członek legendarnego Pan.Thy.Monium), to może się taka sytuacja wydać nierealnym snem.

12 sierpnia Szwedzi jednak zgodnie z umową stawili się pod szczecińskim DK "Słowianin", gdzie już trwały przygotowania do koncertu. Odetchnąłem z ulgą, sięgnąłem po piwo... Wieczór, z planowym godzinnym opóźnieniem, rozpoczął kilka minut po godz. 20.00 zapowiadany na plakatach jako zespół-niespodzianka stargardzki Perverse. Zespół, który wystąpił w "Słowianinie" już tyle razy, że wolał nie anonsować swojej nazwy, by nie odstraszyć ludzi, mi przynajmniej sprawił niespodziankę o tyle, że wystąpił w poszerzonym, czteroosobowym składzie. Spodziewać się więc można było krwawej jatki w stylu Cannibal Corpse i prawdziwej ściany dźwięku, tymczasem chłopaki wyprowadzili cios między oczy, ale odrobinę chybili celu. Dziwne to może, ale moje ostatnie spotkanie z Perverse jeszcze jako trio (bębny, jedna gitara i wokal!) bardziej do mnie przemówiło. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że chłopaki bardzo fajnie wypadają na żywo, co udowodnili już m.in. koncertem na Extreme Obscene, a szczecińscy death metalowcy potrafili to docenić, dając się wciągnąć do zabawy pod sceną. A ja miałem niezły ubaw widząc zdumione miny Szwedów obserwujących poczynania usadowionego tyłem do publiczności perkusisty Perverse. Zapewniali mnie później, że z tego wyglądającego co najwyżej na piętnastolatka (choć w rzeczywistości ma nieco więcej lat) kurdupla będą kiedyś ludzie... Szczerze polecam wybrać się na koncert, gdy Perverse grać będzie w pobliżu.

Chłopaki z Dished powrócili na scenę po kilku latach milczenia. Nie wiem, jak wpłynęła na nich ta przerwa, wiem natomiast, że ten szczeciński band to prawdziwy koncertowy potwór, niszczący wszystko na swej drodze. Mogący kojarzyć się z dokonaniami wspomnianego wcześniej Cannibal Corpse, Suffocation czy Immolation death metal wywarł zresztą kapitalne wrażenie nie tylko na mnie, a pod sceną zrobiło się gęsto od rytmicznie, z ogromną furią poruszających się łbów. Nie brakło facetów koło 40-tki, dało się zauważyć uczniów podstawówki (świetna sprawa zresztą - na koncercie pojawiło się przynajmniej troje rodziców ze swoimi pociechami), a dający z siebie wszystko czterej szczecinianie miotali ze sceny kolejnymi kontrolowanymi wybuchami agresji. Dzicz, zniszczenie i śmierć. DEATH FUCKING METAL. Aż szkoda mi było schodzić na zaplecze, na które wezwały mnie niestety sprawy papierkowe i kierownictwo klubu. Trup słał się gęsto (o czym później), a ja szedłem podpisywać rachunki... Czarna rozpacz.

Z formalnościami zdążyłem się na szczęście wyrobić jeszcze przed wejściem na scenę Szwedów. A Incapacity bez zbędnych ceregieli rąbnęło tym, co ma najlepszego w swoim arsenale - brutalnym, ale i melodyjnym szwedzkim death metalem, znanym z dokonań choćby Edge Of Sanity. Płyty Incapacity (wydane dla Metal Blade Records "Chaos Complete" i "9th Order Extinct"), szczerze powiedziawszy, średnio przypadły mi do gustu, na koncercie jednak ich materiał wypadł dużo lepiej. Mówi się, że to cecha drugoligowych grup, ale przecież spójrzmy prawdzie w oczy - żaden z członków Incapacity nigdy nie zaistniał jako wybitna osobowość metalowej sceny, a tylko jako muzyk u boku takowej (Dan Swano, Morgan Hakansson). Muzycy to jednak świetni, wiedzą jak wykorzystać swoje atuty i dali temu dowód w "Słowianinie". Pod sceną zakotłowało się więc ostro i tym razem trup słał się niemal dosłownie, bo jeden z uczestników zabawy został przypadkiem znokautowany i przez dłuższą chwilę wydawało się, że potrzebna będzie interwencja pogotowia. Koncert mimo tego trwał dalej, Szwedzi serwowali jednego piekielnego hiciora za drugim, niepozornie wyglądający Drette budził swym głosem szczere uznanie, pod sceną pot płynął hektolitrami i ani się nie spostrzegłem, jak przyszło koncert zakończyć, a ludziska rozeszli się do domów. A gęby same im się cieszyły.

Zmęczona lecz cholernie zadowolona z koncertu polsko-szwedzka ekipa udała się wówczas w znanym sobie kierunku celem spożycia morza piwa. I było wesoło. To już jeden zupełnie inna opowieść. I choć mi osobiście (przy wydatnej pomocy chłopaków z Dished, którym serdecznie dziękuję za wszystko) przypadła w udziale organizacja tego koncertu, to dodać mogę bez żadnej żenady, że z pewnością była to jedna z lepszych w tym roku metalowych imprez w Szczecinie. Udało się bowiem obyć bez większych wpadek organizacyjnych, a i publiczność bardzo przyzwoicie jak na to miasto dopisała. Na gigu bawiło się około 150 osób, a Szwedzi wyjechali z naszego kraju bardzo zadowoleni. I pewnie jeszcze tu wrócą.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?