- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Gensis, Katowice "Spodek" 31.01.1998
miejsce, data: Katowice, Spodek, 31.01.1998
Jeszcze przed świętami dotarła do nas fantastyczna wiadomość - po raz pierwszy będzie można zobaczyć Genesis w Polsce. Emocje powoli rosły, a wraz z nimi pytania: jak zaprezentuje się Ray Wilson (nowy wokalista), czy zdoła udźwignąć odpowiedzialność, która na nim spoczęła, co zaprezentują?
Wreszcie, po długim oczekiwaniu, znalazłem się w Katowicach. Wieczór był mroźny, ale mimo to tłum oczekujących był całkiem spory. O 18:00 wreszcie otworzono wejścia. Pognałem jak szalony na płytę, niestety inni okazali się szybsi (ale w końcu 3 rząd to i tak całkiem nieźle). Teraz pozostało już tylko stać i czekać.
Wreszcie zaczęli. Na pierwszy ogień poszło "No Son of Mine". No, no całkiem nieźle. Publiczność powoli zaczęła się rozgrzewać (chociaż w pierwszych rzędach od samego początku koncertu było gorąco). Drugi kawałek - "Land of Confusion" (ktoś jeszcze pamięta ten niesamowity clip?). W tym momencie opadły już wszelkie wątpliwości - Genesis to jedna z najjaśniejszych gwiazd. Gdzieś tam jednak w głębi serca rodzi się pytanie: jak wiele starszych kompozycji, tych, które od dawna nosimy w naszych sercach, opanował Ray? Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź - "Lamb Lies Down on Broadway" - setki fanów, powtarzających ten wers wraz z Ray'em. Nie było chwili wytchnienia. Stare utwory, poprzeplatane kawałkami z najnowszej płyty "Calling All Stations", wypadły znakomicie ("Calling All Stations", "The Dividing Line", "Shipwrecked", "There Must Be Some Other Way", "Domino", "The Carpet Crawlers", "Firth of Fifth", "Congo", "Home By The Sea/Second Home By The Sea"). I wreszcie chwila wytchnienia. Panowie chwytaja za gitary akustyczne, Ray opowiada jak narodził się pomysł akustycznego setu i wreszcie jest, z głośników płyną słowa, które wiciskają łzy wzruszenia z moich oczu - "Can you tell me where my country lies?" ("Dancing With The Moonlit Knight"), a dalej "Follow You Follow Me" i "Supper's Ready". Nigdy nie spodziewałem się, że kiedyś usłyszę te utwory na żywo, kompozycje, o których czyta się w najpoważniejszych książkach, utwory, o których najwięksi tego świata opowiadają ściszonym z szacunku głosem. Odleciałem. A koncert trwał nadal. Kolejne kompozycje to: "Mama", "The Dividing Line", "Invisible Touch" oraz "Turn It On Again". Koncert powoli zbliża się do końca. Panowie zeszli ze sceny. Teraz kolej na publiczność - tysiące gardeł powtarzających jedno słowo - GENESIS. Nie trzeba było długo czekać, znów wrócili na scenę. Pierwszy z bisów to "Throwing It All Away", a następnie Ray mówi, że ma problem - potrzebuje kogoś, kogoś, kto nauczy go tańczyć (kto zgadnie, który utwór będzie następny?) Zszedł ze sceny (przez krótką chwilę mogłem go dotknąć) i wyłowił dziewczynę - Martę (chyba nie dosłyszał - twierdził, że jest to Samantha), wrócił z nią na scenę i wtedy zagrali ostatni utwór tego wieczoru - "I Can't Dance". Potem już tylko ukłon w stronę publiczności i zapaliły się światła - trzeba było wracać do domu.