zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Gaelforce Dance, Warszwa "Hala Mera" 25.04.1999

28.04.1999  autor: creep
wystąpili: Gaelforce Dance
miejsce, data: Warszawa, Hala Mera, 25.04.1999

Ochhh... na świeżo, gorąco... :) Jakieś pół godziny temu wróciłam z występu zapierającego dech w piersiach. Dla niego zrezygnowałam z III Dark Underground Fest i nie żałuję. No bo rzadko zdarza się okazja zobaczenia tak niepowtarzalnego zespołu tanecznego.

Gaelforce Dance to grupa około 30 osób, tańczących, a właściwie stepujących irlandzki folk. Pochodzą z wielu krajów, ale każdy z nich ma irlandzkiego przodka - być może dlatego czują to, co robią, a z ich tańca emanuje pasja i moc. Przedstawienie (można nazwać to swego rodzaju baletem) odbyło się w Warszawie trzy razy. Ja wybrałam się do Hali Mera 25.04.1999 na godzinę 19.00.

Trochę zawiedziona sposobem rozmieszczenia widowni, prawie całe show spędziłam na stojąco, gdyż bilety były na dalekie rzędy i właściwie tylko w ten sposób byłam w stanie coś zobaczyć. Przejdźmy do rzeczy. Zacznę od muzyki: oczywiscie irlandzki folk, ubarwiony różnymi współczesnymi smaczkami, choć w niewielkiej ilości. Najlepsza wersja to folk z dodatkiem gitary elektrycznej :))) Na scenie niewielki zespół instrumentalny, składający się z dwóch perkusistów, skrzypaczki, flecisty, akordeonisty, dudziarza klawiszowca i być może jeszcze kogoś, ale nie byłam w stanie stwierdzić, bo scena była oświetlona w taki sposób, by nie można było dojrzeć, co się dzieje w głębi. Dodatkiem było odtworzenie niewielkiej części podkładu z taśmy. Sam zespół taneczny składał się z 20 (a nie 30) osób obojga płci. Prawdopodobnie został uszczuplony z powodu niewielkiej powierzchni sceny, co odjęło trochę "wielkości" przedstawieniu. Ale nic to. Dodatkiem była śpiewaczka, która manierą przypominała jako żywo Enyę. Chociaż muszę powiedzieć, że występy wokalne były akurat najsłabszą częscią pokazu.

No i teraz następuje około 2 godzin tańca, muzyki, szaleństwa, piękna i żywiołu. Najbardziej urzekły mnie sceny zbiorowe, gdy 20 par nóg wybija ten sam równy rytm i słychać jak niesamowicie zgrana jest ta ekipa. Mówię "słychać", gdyż przez prawie cały występ wykonawcy stepowali. Sceny solowe - niewiele, ale jedna wbiła mi się w pamięć - James Devine, którego prędkość stepowania wynosi 38 uderzeń na sekundę, przez pięć czy dziesięć minut stepował, powodując unoszenie się dymu z desek sceny... ;) No i jego partnerka, która posiadła umiejętność płynnych, kocich ruchów, a która chyba całkowicie urzekła kolegę, z którym byłam ;]] Chyba najbardziej podobał mi się drugi główny tancerz, troszke przyćmiony przez Devine'a Paul Noonan. Poruszał się tak delikatnie i miękko, i jednocześnie sprawiał wrażenie, jakby ten taniec sprawiał mu wielką przyjemność.

No cóż - wszystko się kiedyś kończy, a więc i ten show musiał się skończyć. Ale zapamiętam go na bardzo długo.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?