- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Odnalezione na dnie szuflady - Fish, Quidam, Warszawa 2.10.2006
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 2.10.2006
Przed klubem zjawiłem się około godziny 19:30. Trochę za późno. Aby się wczuć w atmosferę, jednak trzeba być na miejscu mniej więcej godzinę przed planowanym rozpoczęciem. Na szczęście zająłem dobre miejsce przy barierkach pośrodku, widoczność świetna. Rozpoczął polski Quidam, równiutko o dwudziestej. Nawet czekali ustawieni kilka chwil, żeby punktualnie zacząć. I tak właśnie powinno być, widza i słuchacza trzeba szanować. Tym razem brawa dla organizatorów. Na początku utwór z wydanej ostatnio płyty, którym zaczęli swój koncert również w "Stodole" w maju 2006 roku w ramach "Progfestu". Potem dwa nowe nieznane jeszcze nagrania. Była niespodzianka, bo usłyszeliśmy "Night In White Satin" zespołu The Moody Blues, w bardzo ładnej wersji z piękną solówką na flecie. Dalej "Surevival", a na zakończenie "Not So Close" z wplecionymi fragmentami "Hush" formacji Deep Purple, oczywiście ze śpiewem publiczności. Nie przedstawili nic z repertuaru z Emilią Derkowską. Ogólnie rzecz biorąc, ten występ podobał mi się bardziej niż poprzedni w maju. Grupa grała około 50 minut.
Fish, Warszawa 2.10.2006, fot. Meloman
Punktualnie o 21:00 na deskach pojawił się Fish z zespołem. Dwa początkowe rozgrzewkowe utwory przemknęły raczej bez echa. Artysta wyszedł w dżinsach i jasnej koszulce z nieśmiertelną chustą "arafatką" na ramionach. Po jego lewej stronie jak zwykle gitarzysta Frank Usher, pozostali muzycy trochę z tyłu. Właściwie trudno mówić o ich usytuowaniu, bo wokalista praktycznie był wszędzie, a gitarzyści często zmieniali miejsca. Należy wspomnieć o zwyczaju Fisha, który przed rozpoczęciem spektaklu ustawia się na krawędzi sceny, uważnie patrzy i przegląda publiczność na wskroś, a potem przy początkowych taktach pierwszego utworu przechodzi wzdłuż niej i dotyka wyciągniętych dłoni. Po dosyć mocnym rozpoczęciu dalej było podobnie za sprawą "Mooving Targets" z płyty "Fields of Crows". Potem nastąpił powrót w odleglejsze czasy z racji tytułów "Brother 52" oraz "Goldfish & Clown". Ten pierwszy to numer z orientalnymi motywami w środku, drugi o trochę spokojniejszym klimacie. Utwór następny, czyli "Innocent Party", wokalista zadedykował prezydentowi USA Georgowi W. Bushowi ze względu na raczej antywojenny tekst. Muzycznie była to kolejna porcja energetycznego rocka. Wręcz pokazowo zabrzmiał "Long Cold Day" z krążka "Fellini Days", gdzie oprócz dynamicznego śpiewu, doskonale było słychać gitary na przemian riffujące i grające melodyjne solówki. Ale co się działo w piosence "Credo", trudno wyrazić słowami. Widownia śpiewała refren, Fish nie musiał tego robić, tylko w odpowiednich chwilach kierował mikrofon w stronę publiczności. Nagranie to jest, jak mówi tytuł, jakoby wyznaniem, gdzie autor mówi się, że wierzy, ale w zasadzie to nie ma nic konkretnego na myśli. Po prostu wierzy i słowo "Credo" było wyśpiewywane przez rozgrzaną do czerwoności publikę.
Fish, Warszawa 2.10.2006, fot. Meloman
Po tym numerze muzycy zeszli na chwilę z estrady. Zbliżała się godzina 22:00. W głośnikach zabrzmiały takty muzyki poważnej - to fragmenty "Sroki Złodziejki" autorstwa Pucciniego, którym to utworem zespół Marillion, gdy Fish występował w jego składzie, rozpoczynał koncerty w latach osiemdziesiątych. Przy ogromnym aplauzie słuchaczy ekipa ponownie się pojawiła i rozpoczęła się magiczna część wieczoru, w której usłyszeliśmy cały album "Misplaced Childhood", wykonany od pierwszej do ostatniej nutki bez żadnych dodatkowych zapowiedzi. Zresztą nikt nie musiał tej muzyki zapowiadać. Trasa koncertowa nosiła nazwę "Return To Childhood" i wiadomo było, że będzie to grane. Naprawdę było czego słuchać, a charyzma, z jaką śpiewał Fish, była niesamowita. Można rzec, on nie śpiewał, lecz prezentował sztukę wokalu. W zasadzie wypełniał całą scenę swą niezwykłą osobowością. Szczególnie wzruszająco zabrzmiał dla mnie początek tej rockowej suity, gdy Fish usiadł w głębi estrady, owinął głowę arafatką i przy cudownych dźwiękach klawiszy zaśpiewał pierwsze wersy utworu "Pseudo Silk Kimono", po którym usłyszeliśmy "Kayleih", następnie Lavender, a dalej popłynęła już cała płyta. W jej kompozycjach jest dużo miejsca na muzyczne improwizacje. Tutaj właśnie pełnię swoich możliwości i umiejętności zaprezentowali gitarzyści i klawiszowiec. Oczywiście ciary chodziły mi po plecach niejednokrotnie, szczególnie w momentach związanych z przepięknymi partiami gitar oraz współbrzmiącym z nimi głosem wokalisty. Na widowni podczas prezentacji tego dzieła zespołu Marillion, a szczególnie w jego końcowych fragmentach, wybuchło istne szaleństwo, ludzie śpiewali razem z wokalistą, a nad głowami unosił się las klaszczących rąk.
Fish, Warszawa 2.10.2006, fot. Meloman
Minęła kolejna godzina imprezy, podczas słuchania takiej muzyki traci się poczucie czasu. Pozostaje jedynie żal, że to już się kończy. Ale od czego są bisy? Na pierwszy - Fish pokazał się w żółtej koszulce piłkarskiego zespołu Hibernian Edynburg. Zagrali "Incommunicado", najszybszą propozycję wieczoru, która płynnie przeszła w "Market Square Heroes", i kapela ponownie zniknęła za kulisami. Tylko nie na długo, bo publiczność domagała się jeszcze jednego utworu, mianowicie "Fugazi". Oczywiście wyszli i odegrali go po mistrzowsku. I to już był koniec tego oszałamiającego widowiska. Wszyscy muzycy ukłonili się wspólnie i wyszli, ale Fish został. Wśród olbrzymiego wiwatu i oklasków zatrzymał się przy krawędzi sceny i pokazał gest, że oddaje nam swoje serce. Piękny gest, piękny koncert. Lecz to nie wszystko. Jeszcze było chóralne: "dziękujemy, dziękujemy" oraz "sto lat" zaśpiewane przez widownię, której trudno się było pogodzić z tym, że to już naprawdę koniec występu.
(Powyższa relacja została napisana w październiku 2006 roku, kiedy autor nie współpracował jeszcze z rockmetal.pl. Uznaliśmy, że warto ją przedstawić w związku ze zbliżającym się występem Fisha na festiwalu "Ino-Rock" 29.08.2015, gdzie muzyk ze swoim zespołem ponownie ma zagrać całą płytę "Misplaced Childhood". Tym razem z okazji 30. rocznicy jej wydania).
Już się nie mogę doczekać!!!