- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Faith No More, Katowice 15.07.1997
miejsce, data: Katowice, Spodek, 15.07.1997
Byl w miare sloneczny dzien 15 lipca roku panskiego 1997... Jechalem z pracy zmeczony i zniechecony zyciem, gdyz przepieprzylem kase i starzy nie chcieli mi pozyczyc na bileth faith'ow... Teraz, gdy 15 kasa naplynela, biletow juz nie bylo... Wiec jade sobie wkurzony autobusem, gdy wsiadajacy kolega proponuje mi bilet... Ja pomyslalem sobie, ze robi sobie ze mnie jaja, ale on sprzedal mi go za cene zakupu... Oczywiscie od razu sie zgodzilem i umowilismy sie na godz. 17.25, ze podjedzie pod taki jeden kiosk samochodem. Gdy wysiadalem z autobusu byla 17.05 wbieglem do domu... nikogo nie ma... Nie ma rowniez nic do zarcia... Zjadlem cos, umylem sie.. o kurwa juz dwdziescia piec po... biegne co sil w nogach... kumpel juz stoi... Byl to jakis stary kanciak, ale sto czterdziesci wyciskal. Z trudem, ale zawsze... Mkniemy wiec do Katowic, az tutaj nagle droge zajechal nam jakis jebany niebieski cinkus i malo brakowalo, zebysmy mu siedzieli w dupie... Gdy juz zaparkowalismy za "spodkiem" sprawa oczywista stalo sie to, ze trzeba isc na piwko... Tak tez zrobilismy. Po wypiciu dwoch browarkow i wystaniu sie w niemalej kolejce weszlismy... Patrze... cos malo ludzikow tutaj w srodku, ale nie przejmowalem sie tym, gdyz widzialem wiele choloty jeszcze na zewnatrz...
Tak sporo po 19-ej wyszedl Flapjack... Coz tu duzo mowic... zagrali jak umieli, totez zostali srodze wygwizdani... Guzik na dowidzenia powiedzial jeszcze tylko tyle: "A faith'ci i tak wystapia dopiero za godzine..." Nie bede tego komentowal, ale sie zachowal jak gowniarz...
W koncu wyszli gwiazdorzy!!! Zaczelo sie standartowym tekstem: "Dzien dobry Katowice". Sala zaczela drzec, huczec i stekac, gdy chlopacy ubrani w stylowe garnitury i "sledzie" zaczeli lekko poruszac palcami o struny, bebny, a jeden nawet spiewal... Zaczela sie ekstaza, szal i trans w jednym. Trwala ona tylko do godziny 23... Mike dawal niezle popisy i przyspiewki w stylu: "My jesc zurek... polska kielbasa jest dobra..." itd... Jak dla napalencow koncert trwal troche za krotko - tylko 2 godziny, tylko dwa bisy... Ale coz chyba sie juz starzeja... My (ja, Marcin, Grzesiek - bracia) poniewaz bylismy samochodem, poszlismy na tyly po autografy... po polgodzinnym staniu doczekalismy sie gitarzysty... Wyszedl sobie jak prawdziwy luzak nie obawiajac sie 50 osobowego tlumu, czekajacego na pare glupich znaczkow na bilecie... Reszta ukazywala sie pojedynczo w obstawie "goryli", ktorzy byli jak zwykle nieprzyjaznie nastawieni do "nas"...- fanow. Mike pokazal jednak najwiekszy wulgaryzm, ktory skreslil wszystkie jego zaslugi, dokonane podczas koncertu. Gdy wszyscy czlonkowie, wychodzac z hotelu, dawali jeszcze autografy, pomimo lekkich przepychan z bramkarzami... Mike, gdy kilka kobiet podbieglo do niego z lekkim krzykiem, pod oslona goryli zaczal wymachiwac rekami, odepchnal wszystkich i skryl sie pod oslona autobusu... Tak w skrocie wygladal koncert Faith No More...
Też mam bilet z pierwszego koncertu PJ w PL, zresztą chyba najlepszego, bo bardzo wyczekiwanego :)
Szkoda że to były czasy bez internetu i telefonów bo nigdzie nie mogę znaleźć ani filmiku ze Spodka.