- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Effect Murder, Sammath Naur, Deception, Method, Hekatomba, Warszawa "Progresja" 12.11.2004
miejsce, data: Warszawa, Progresja (stara lokalizacja), 12.11.2004
Bardzo lubię uczęszczać na koncerty zespołów, uchodzących za czołowe w polskim podziemiu. Pomimo niesprzyjających warunków ekonomicznych, niezmiennie podejmowane są próby organizowania tras dla kapel dopiero aspirujących do zdobycia ugruntowanej pozycji na scenie ekstremalnego metalu w naszym kraju. Tym razem miałem okazję usłyszeć i zobaczyć, co prezentują kapele związane z młodą wytwórnią RedruM666, oraz lokalni goście. Jako że występy na żywo, w dużej mierze stanowią o wartości danej kapeli, z dużą ochotą wybrałem się do "Progresji" w zimny, listopadowy wieczór.
Jako pierwsza na deskach mojego ulubionego klubu pojawiła się stołeczna Hekatomba. I muszę przyznać, że występ młodych entuzjastów heavy metalu był kompletnym nieporozumieniem. Lista uwag będzie naprawdę długa. Kapela prezentuje monotonny heavy metal, nieciekawy zarówno aranżacyjnie, jak i wykonawczo. Nudne, powielane patenty mogą zainteresować jedynie niewybrednych i mało wymagających słuchaczy. Umiejętności poszczególnych muzyków również pozostawiają wiele do życzenia. Perkusista kompromitował się na każdym kroku, gubiąc rytm w najprostszych momentach. Tak nierówno, niezdarnie i niechlujnie grającego bębniarza (?) nie słyszałem od bardzo dawna. Wokalista ze swoją manierą bardziej pasowałby do punkowych klimatów. Jeżeli dodam, że kapela zachowywała się na scenie niezwykle statycznie i niepewnie, dopełnię chyba tym czary goryczy. Jedynym jaśniejszym punktem zespołu wydawał się być gitarzysta solowy, który wyróżniał się na tle swoich niedołężnych kolegów. Reasumując Hekatomba pasowała do tego zestawu koncertowego jak pięść do nosa bądź rzadka kupa do wykwintnie nakrytego stołu.
Jako drugi wystąpił Method, znany mi z obiecującego demosa "Stalker". Zespół prezentuje inteligenty i ambitny thrash metal. Fajne, połamane riffy, świetny wokal Coli, wyrastającego na naprawdę znakomitego "gardłowego", sekcja rytmiczna, nie odstająca od reszty i mamy obraz zespołu, który w niedalekiej przyszłości może skupić na sobie uwagę wytwórni muzycznych. Method oparł swój set na numerach ze wspomnianego demosa. Kulminacyjnym momentem muzycznej tresci koncertu był "Inner Word In My Mind", będący moim zdaniem najlepszym trackiem w dorobku Method. Nie zabrakło również coverów: Testamentu - "3 Days In Darkness" oraz Pantery - "Mouth For War". Dodam również, że miło jest patrzeć na zachowanie muzyków na scenie. Chłopaki świetnie się bawią, emanują niewymuszonym luzem, energią i zalążkiem charyzmy. Pomimo, że zespół konsekwentnie stawia na "niemetalowy" image, z przyjemnością oglądam ich występy. Na zakończenie akapitu poświęconego Metodzie wspomnę, że kocert ten, był pożegnalnym dla gitarzysty Martza, który wyjeżdża za granicę. Ja życzę znalezienia wartościowego następcy, dalszych sukcesów i konsekwentnego rozwoju muzycznego
Mielecki Deception zdążył już zyskać uznanie w kręgach wielbicieli brutalnego death metalu. Po bardzo dobrze przyjętych materiałach studyjnych przyszła więc pora na pokazanie swych walorów na żywo. I z dużą przykrością stwierdzam, że ta sztuka nie udała się Mielczanom do końca. Największym mankamentem było fatalne brzmienie, nie pozwalające na poprawny odbiór dźwięków, serwowanych przez Deception. Szczególnie w szybkich partiach, potocznie zwanych "blastami", rozpoznanie poszczególnych riffów było właściwie nierealne. Winę ponosi za to najprawdopodobniej akustyk, który,mam wrażenie, nieszczególnie przyłożył się do wypełnienia swoich obowiązków. Czy naprawdę tak trudno niektórym pojąć, że czasami wystarczy ściszyć poszczególne instrumenty, aby uzyskać choćby poprawną możliwość odsłuchu dźwięków? Nie można odmówić natomiast Deception zaangażowania i ochoty do gry. Mają szanse, aby wizualna strona ich koncertów wyglądała ciekawie. Gitarzysta wyraźnie jest zainspirowany scenicznym zachowaniem niejakiego Treya A. I jest to wzorzec jak najbardziej godny naśladowania. Basista-wokalista przybiera programowo groźne pozy, ma zadatki na rasowego frontmana. Kapela musi jednak popracować nad ruchem scenicznym, bo warszawski występ był zbyt statyczny. Nie da się jednak zaprzeczyć, że wiele osób entuzjastycznie przyjęło występ mieleckiego tria. Po koncercie można było zobaczyć kilku fanów, paradujących w nowo zakupionych koszulkach Deception. Ja życzę kapeli udanej promocji płyty "Nuclear Wind" i mam nadzieję na kolejny występ w bardziej sprzyjających okolicznościach.
Najdłuższym występem uraczył zaś publikę Sammath Naur. Muzyka sekstetu osadzona jest w rejonie symfonicznego black metalu, wywarła pozytywne wrażenie na większości publiki. Autorzy płyty "The Forever War" zagrali dosyć żywiołową sztukę. Pomimo, że Bydgoszczanie z trudem pomieścili się na scenie, udało im się uniknąć niezaplanowanych kolizji. Nagłośnieniowiec ponownie nie stanął na wysokości zadania, pomimo to występ szóstki Pomorzan, uznaję za udany. Słuchając dokonań Sammath Naur nienatrętnie nasuwają mi się skojarzenia z pewnym zasłużonym zespołem z Dukli. Każdy z instrumentów ma coś do powiedzenia, aranżacje wydają się być pozbawione monotonii. Klawiszowiec roztacza interesujące pod kątem klimatu muzyczne wizje, nie ogranicza się do tworzenia banalnego tła. Różnica polega na tym, że blasty, narzucane przez perkusistę, czynią Sammath Naur naspeedowaną odpowiedzią na dokonania Lux Occulty. Zaletą Sammath Naur okazał się również conajmniej nienaganny warsztat, dobry i niewymuszony ruch sceniczny. Zastrzeżenia, jakie kieruję pod adresem zespołu dotyczą image'u, który moim zdaniem jest najzwyczajniej niedopracowany. Każdy z muzyków wyglądał inaczej, jakby reprezentował na codzień różne stylistycznie zespoły. Grając muzykę kojarzoną z nurtem black metal, warto stworzyć image nawiązujący do dźwiękowej stylistyki. Warto też, aby publika wiedziała, że stanowicie zgrany kolektyw i nie jesteście grupą ludzi, zebraną na scenie z przypadku. Mam nadzieję, że moje słowa nie zostaną odebrane jako złośliwość. Żespół posiada potencjał - sądze, że zwolennicy Luny Ad Noctum czy Vesanii śmiało powinni zainteresować się twórczością Sammath Naur.
Ostatnim aktem piątkowego wieczoru był koncert Efect Murder. Nareszcie dźwięk dobywający się z głosników pozwalał na łatwiejszą identyfikację muzyki. Okazuje się, że jeżeli pan nagłośnieniowiec chce, to potrafi... Death-grindowcy z Białegostoku zaatakowali publikę kakofonią iście morderczych kompozycji od samego początku. Zespół zaprezentował kawał inteligentnego i skomplikowanego technicznie ekstremizmu. Zaletami twórców "Portrait Of Fanatic" były dynamizm i pewnośc w poczynaniach scenicznych, żywiołowy oraz ocierający się o wściekłość przekaz dźwiękowo-wizualny. Widzowie również docenili starania przedstawicieli nowego morderczego trendu, zwanego potocznie twisted brutal death grandem, żywo reagując na agresję płynącą z głosników. Jako, że wśród zgromadzonych były także panie, żeńska część publiki zwróciła uwagę na obnażone torsy muzyków. Myślę, ze po zakończeniu koncertu przebyło zespołowi conajmniej kilka fanek. Powracając do poważniejszych tematów powiem, że ze sceny powiało profesjonalizmem, a ja po raz kolejny uświadomiłem sobie, że polska scena underground dysponuje naprawdę silnym zapleczem. Podsumowując występ Białostoczan - uważam, że udało się im osiągnąć upragniony cel - morderstwo było efektowne i efektywne. Koncert, choć nienajdłuższy okazał się obok występu Method najmocniejszym punktem wieczoru.
Materiały dotyczące zespołów
- Deception
- Sammath Naur
- Effect Murder
- Method
- Hekatomba