- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Edguy, In Extremo ("Płock Cover Festival 2010"), Płock "Plaża nad Wisłą" 11.09.2010
miejsce, data: Płock, Plaża nad Wisłą, 11.09.2010
Tegoroczna edycja "Płock Cover Festival" zapowiadała się co najmniej tak dobrze, jak poprzednia. Ponownie dostaliśmy niemiecki band najwyższej rangi jako gwiazdę wieczoru, do tego dwie inne zagraniczne ekipy, a rodzimą scenę reprezentował Jelonek. Miałem też przyjemność, jako członek fanklubu, uczestniczyć w konferencji prasowej i spotkaniu z zespołem, więc i o tym słów kilka.
Edguy, Płock 11.09.2010, fot. Robert Rojewski
Z powodu lekkiego opóźnienia na trasie dotarliśmy z ekipą dosłownie na ostatnią chwilę. Szybkie odebranie wejściówek, zebranie reszty członków "Savage Union Poland" i wbijamy na konferencję. Duża ilość dziennikarzy i nasze późne zjawienie się spowodowało, że mogliśmy sobie tylko w drzwiach do sali postać (i to sali niedużej, co jest nieco dziwne, biorąc pod uwagę zainteresowanie ekipą Edguy). Członkowie zespołu był bardzo rozluźnieni, chłopaki żartowali, śmiali się, tłumacz coś tam próbował przekładać, ale na co, po co i komu, to ja nie wiem. Nie słyszałem wszystkiego, co mówili, gdyż jeszcze miałem drobne sprawy organizacyjne na głowie. Po konferencji standardowo rozdawanie autografów i cykanie zdjęć. Następnie mieliśmy możliwość wręczyć zespołowi flagę (po reakcji sądzę, że bardzo im się spodobała) i kilka butelek tradycyjnych polskich trunków - taka nowomodna wersja "chlebem i solą". I ten prezent już na pewno im się podobał (Tobias: "Mmmm, sherry, yummi!"). Niestety na nic więcej czasu nie było, zespół musiał udać się na posiłek, czy coś w tym stylu. Szybki powrót do noclegowni, coby każdy mógł zostawić zbędne rzeczy, mała przerwa i szybciutko na koncert.
In Extremo, Płock 11.09.2010, fot. Robert Rojewski
Zdążyliśmy dokładnie na początek występu In Extremo, rozsiedliśmy się wygodnie na wzgórzu i oczekiwaliśmy na to, co zaprezentuje kapela. Przyznaję bez bicia, że kompletnie ich wcześniej nie znałem, toteż było to moje absolutnie pierwsze wrażenie. Zaczęło się od intro - bardzo pozytywne zaskoczenie, lubię tego typu motywy. Niestety z całego ich występu to właśnie chyba ów początek najbardziej mi się spodobał. Tak, chłopaki mają bogate instrumentarium (zabawa "fletem" rządzi!), tak, kawałki są nawet chwytliwe, zgrabnie łączą folk z cięższymi brzmieniami, ale do takiego np. Korpiklaani jednak w moim odczuciu im trochę brakuje. No i brzmienie w jednym z kawałków strasznie zostało położone - ogromna ilość rozmytego, burczącego basu niesamowicie denerwowała. Z innych relacji wnioskuję, że In Extremo brzmienie mieli co najmniej przyzwoite. Nie wiem, może to zależało od naszej miejscówki, że dźwięk jakoś specyficznie się rozchodził. No i było też usilne skandowanie popularnego ostatnimi czasy hasła "gdzie jest krzyż?". Nie wiem, czemu miało to służyć, ale było bardzo zabawne.
Mniej więcej w połowie gigu przenieśliśmy się pod scenę, gdzie nagłośnienie faktycznie było lepsze, można było rozeznać się we wszystkich instrumentach, z jakich korzysta zespół. Wokalista jest bardzo zabawnym człowiekiem, "ruchowo" dość mocno przypomina frontmana Red Hot Chili Peppers. Kontakt z publiką też niczego sobie, zresztą duża część ludzi śpiewała z zespołem wcale niełatwe teksty, więc kapela przyjęcie miała bardzo przyzwoite. No, ale ostatecznie ich czas dobiegł końca, zeszli ze sceny, by ustąpić miejsca gwieździe wieczoru.
Edguy, Płock 11.09.2010, fot. Robert Rojewski
Technicy mieli ewidentnie problemy z ustawienie wszystkiego jak należy, zwłaszcza z odsłuchami. Gig Edguy miał się rozpocząć o godzinie 22:30, była jednak kilkunastominutowa obsuwa, ale nic, co by jakoś strasznie pokrzyżowało plany. I znów pomogły nam wejściówki fanklubowe - udało nam się dostać przed barierki pod samą scenę, skąd mieliśmy świetny widok na wszystko. Światła przygasły i zaczął się show. Najsampierw poleciał akcent z ostatniej płyty w postaci "Dead Or Rock" - nie jest to mój ulubieniec, wolałbym zamiast niego np. "Mysterię" czy "Babilon" (niestety żaden z tych utworów nie znalazł się w planie koncertu). Następny kawałek - jeden z moich ulubieńców z nowej płyty - absolutnie pozamiatał. "Speedhoven" jest niesamowicie chwytliwy, świetnie się go śpiewa, ma dynamiczne zwrotki i bardzo nośny refren. Są też oczywiście przepyszne sola, ale nagłośnienie pozostawiło wiele do życzenia i nie pozwoliło się nimi rozkoszować, to jedyny mankament. Dalej poleciała masa klasyków, jak "Lavatory Love Machine", "Vain Glory Opera" (które częściowo przegapiłem, bo ochroniarze wygonili wszystkich spod sceny), "Save Me" zapowiedziane jako "pussy ballad, którą każdy zespół musi mieć" i jeszcze kilka innych, łącznie bodajże dwanaście kawałków plus oczywiście solówka perkusyjna Felixa. Niby niedużo, ale trzeba zaznaczyć, że dostaliśmy dwa utwory molochy, a mianowicie "Tears of a Mandrake" (z chóralnie odśpiewywanym refrenem) i mój absolutny number one - "The Piper Never Dies". Majstersztyk, geniusz, ideał. Na nim najbardziej mi zależało i marzenie się spełniło.
Edguy, Płock 11.09.2010, fot. Robert Rojewski
Muzycy wyglądali na dość zaskoczonych bardzo gorącym przyjęciem przez polską publikę. Tobias standardowo żartował, biegał, wygłupiał się, zachęcał do zabawy (chodzą słuchy, że spróbował już naszych prezentów przed koncertem pomimo ostrzeżeń, by tego nie robić ;) ). Świetny frontman, potrafi złapać niesamowity kontakt z publiką. Co prawda 90% tekstów powtarza się na wszystkich koncertach, ale były też sytuacje spontaniczne. Nagłośnienie trochę skopało wykonanie "Superheroes", nie było słychać tych wszystkich efektów i smaczków. W ogóle odczucie moje jest takie, że najgłośniej została ustawiona perkusja, reszta jakby nieco w tle. No cóż, nad tym jeszcze trzeba popracować. Eh i co by tu więcej napisać, przecież każdy, kto był, to wie, że występ był mega porywający i niezapomniany, a kto nie - to nie ma co dobijać.
"Płock Cover Festival 2010", 11.09.2010, fot. Robert Rojewski
Festiwal w Płocku zdecydowanie się rozwija, poprawia się organizacja (zwłaszcza, jeśli chodzi o dojazd i powrót z festu), pojawiają się coraz lepsze zespoły. Powoli rośnie nam gigant koncertowy, do tego za darmochę. Najwyższy czas, żeby polscy fani dostali imprezę na jaką zasługują, a przy obecnym tempie rozwoju, możemy się tego rychło spodziewać. Tak więc do zobaczenia za rok w Płocku i stay heavy!
Zobacz zdjęcia z "Płock Cover Festival 2010": impreza i konferencja prasowa, Edguy, In Extremo, Sirenia, Jelonek.
Materiały dotyczące zespołów
- Edguy
- In Extremo
- Sirenia
- Jelonek