- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Dikanda, Warszawa "Teatr Mały" 18.02.2003
miejsce, data: Warszawa, Teatr Mały, 18.02.2003
Koncert szczecińskiej grupy Dikanda, która niezbyt często nagrywa płyty, jak i pojawia się w Warszawie, promujący nową płytę zatytułowaną "Jakhana Jakhana" rozpoczął akordeonowy trans i przejmująca wokaliza jak zawsze niezwykle energicznej Anki Witczak. Chwilę potem zespół był już na pełnych obrotach i szybki cygański klimat "Dila, Dila" przeszedł w bardzo balladowo zagrane "Ajde Jano" (dla niewtajemniczonych - jest to standard folkowy klasy co najmniej "Smoke On The Water";)) - od tego momentu wyraźnie dało się odczuć, że Dikanda nieco zmieniła brzmienie i przeszła bardziej w stronę transującego etno. Tytułowy kawałek z nowego albumu w klimacie akustycznej Bhangry z metalowo brzmiącym basem był wyraźnym echem niedawnego pobytu kapeli w Indiach, ale już chwilę potem grupa zapodała klimaty znane już wcześniej, między innymi nieśmiertelne "Ederlezi", niesłusznie przypisywane w mediach Bregoviczowi, będące po prostu staaaaareńkim ludowym klimatem rodem z Bałkanów, którego kompozytora kryją mroki dziejów;), zagrane z totalnie odjechaną solówką gitarzysty, która spokojnie mogłaby pojawić się w twórczości najwyższej klasy progmetalowej kapeli. Było też, częściowo po słowacku "Winko", oraz wiele nuty klezmerskiej i bałkańsko-romskiej - Dikanda w obecnym wydaniu jeszcze bardziej łączy wiele kultur Wschodu przez co niejednokrotnie w jednym kawałku grali klezmerkę, orient i ukraiński śpiew na krzyku. Brzmiało to nieźle (jak zwykle na koncertach Szczecinian) i gdy już zdawało się, że zespół coś chyba za spokojnie gra kapela nagle wybuchała kolejnym superszybkim motywem (tak było między innymi w znanym standardzie "Scha Still"). Na koniec kapela odjechała w bębniarskie klimaty "korzenne", a liderki wykonały taniec plemienny oparty na motywach ruchów niewolników...
Wywołani na bis zagrali rockowy numer w stylu Bijelo Dugme i a capella ukraińską szczedriwkę. Zabrakło kilku znanych hiciorów, chociażby "Pagnulisja" czy "Jovano Jovanke", które do tej pory zawsze były obecne na koncertach zespołu, mimo to koncert wypadł nieźle - Dikanda mimo lekkiej zmiany stylu (kawałki są teraz bardziej dopracowane i brzmią inaczej niż na płycie) pozostała starą dobrą Dikandą - rozpoznawalne riffy, ta liderka, ten basista, a przy numerach z Bałkanów i tamtych okolic, wciąż ten sam dikandański dialekt, swoistego rodzaju własny język tworzony przez wokalistkę.