- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Devilyn, Trauma, Misteria, Insomnia, Warszawa "Proxima" 13.01.2002
miejsce, data: Warszawa, Proxima, 13.01.2002
Mimo atrakcyjnej ceny biletów tego wieczoru w "Proximie" tłumów nie było, zjawiło się może 150 osób. Widać pozostali wybrali raczej konkurencyjne koncerty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, bo chyba trzynastki się nie przestraszyli. Myślę, że mają czego żałować.
W kilku miastach Polski podczas "Expression Of Horror Tour 2002" (koncertom patronował nasz serwis) występowały - poza Devilyn, Trauma i Misteria - również zespoły lokalne. I tak właśnie zdarzyło się w Warszawie, na otwierającym tę trasę koncercie. Z półgodzinnym poślizgiem na scenie wylądowała warszawska Insomnia. Widziałem ich drugi bądź trzeci raz, lecz wciąż nie potrafię jednoznacznie określić ich stylu. Dziwny death metal z przekąsem, podany czasem dość żartobliwie? Muzyka jest dość urozmaicona, "odziana" w klawisze, ale jednak prawdziwie niepowtarzalnego klimatu nadają jej partie trąbki, w którą dmie wokalista i klawiszowiec Trombek. Nie znam tytułów numerów Insomnii, na pewno zagrali "Chłodny Dobry Człowiek" z najnowszego materiału "Serendipity", a na koniec cover Kata "Łza dla cieniów minionych". Niezły koncert, choć przy małej frekwencji ciężko jest raczej doprowadzić publiczność do wrzenia.
Po przerwie "Proximą" zawładnęła rzeszowska Misteria. Występ rozpoczął świetny "Lady Of Chaos" i już od pierwszych chwil pod sceną rozpętało się małe piekło. Szaleńcze riffy, deathowe zwolnienia, a we wszystko doskonale wplecione melodie to atuty tego zespołu. Gdy dodamy do tego growlującego, skrzeczącego bądź śpiewającego czysto charyzmatycznego Mańka, który tego wieczoru dwoił się i troił (wzrok przykuwała rybka z cyframi 666 na jego koszulce), otrzymujemy pełny obraz Misterii na scenie, słuchając której ciężko jest usiedzieć na miejscu. Rzeszowianie, oprócz propozycji z debiutanckiego "Masquerade Of Shadows", w tym również fantastycznego numeru tytułowego, przygotowali bodajże dwa nowe kawałki, w tym jeden dość wolny i ciężki jak na ich styl. Ciekawe wykonanie coveru Kinga Diamonda "Cremation" ze skandowanym "Hey! Hey!" oraz rozbudowany "The Lost" zbliżały nas do finiszu. Ponad czterdziestominutowy koncert tradycyjnie już zakończyła własna przeróbka utworu ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Pulp Fiction", która jak zawsze przypadła publiczności do gustu, zresztą gitarzyści Misterii również bawili się przednio. Ludzie kilkakrotnie domagali się "Folkien", ale moim skromnym zdaniem w repertuarze tego bardzo dobrego widowiska zabrakło raczej "Demon Of Dream".
Następna tego późnego niedzielnego popołudnia na scenie rozlokowała się elbląska Trauma, zespół wciąż przez wielu niedoceniany, choć ostatnimi czasy sytuacja ta wreszcie się zmienia. Nie pierwszy już raz pokazali, tym razem w Warszawie, drzemiący w nich potencjał. Miażdżący death metal w ich wykonaniu, z bardzo dobrą pracą sekcji i zdolnym gitarzystą, w "Proximie" nie brał żadnych jeńców. Przez trzy kwadranse Trauma zbierała krwawe żniwo wśród kotłującej się publiczności. W ciągu tych kilkudziesięciu minut miazgi, potężnie, selektywnie brzmiące gitary zdewastowały moje uszy takimi utworami jak "Possessed", "Dust (Kill Me)" czy "Suffocate In Slumber". Oczywiście nie mogło również zabraknąć nieodłącznego na większości koncertów Traumy coveru Slayer "Silent Scream". Jedynym minusem wizualnym tego występu był zbyt statyczny wokalista, czego nie można zarzucić headbangującym gitarzystom. Entuzjastyczne przyjęcie zmusiło zespół do wyjścia na bis, którym ponownie był "Silent Scream".
Przyszła pora na headlinera, a równocześnie pomysłodawców tej trasy - Devilyn. Co dziwne, przed ich występem sala trochę opustoszała, czyżby zabrakło sił po Traumie? A szkoda... Koncert Tarnowian rozpoczęło tajemnicze, kilkudziesięciosekundowe intro, po którym z głośników buchnął bluźnierczy "Soul Snatcher" z genialnym zwolnieniem, a zaraz po nim "Aryman's Grace" i usiany licznymi zmianami tempa "Kingdom Of The Blind" (chyba zabrakło w nim charakterystycznego dźwięku dzwonu). W przerwach Novy próbował nawiązać dialog i rozruszać trochę ospałą publiczność, co na początku niezbyt się udawało, ale w końcu przyniosło zadowalające rezultaty. Dzieło zniszczenia kontynuowały utwory ze starszych krążków, a wśród nich "Reborn In Pain" i "Burial Ground Of God". Mniej więcej co trzy numery pojawiały się mroczne wstawki, które dawały chwilę wytchnienia zmęczonej publice. Tarnowskie diabły kończyły kolejnymi wgniatającymi kompozycjami z najnowszego albumu, świetnym "Hatched Out Of..." i "Deceived Conscience". Chwilę potem szybko zniknęli ze sceny, na szczęście udało się ich na nią ściągnąć z powrotem. Zespół wrócił na bis ze słowami: Czy pamiętacie jeszcze taką kapelę jak Carcass?, a przy dźwiękach "Heartwork" pod sceną rozpętał się prawdziwy kocioł. Zjawili się chyba również ci, którzy wyszli po Traumie.
Do "efektów specjalnych" tego koncertu należy zaliczyć wentylator postawiony u stóp Novy'ego, dzięki czemu jego włosy powiewały jak "na wietrze". Devilyn niczym czterdziestominutowy huragan przetoczył się przez salę "Proximy", zmiatając z powierzchni wszystko, co napotkał na swej drodze. Tarnowianie na warszawskiej ziemi nie pozostawili kamienia na kamieniu. Szkoda jednak, że w planach na ten koncert zabrakło "przebojowego" "Fire Step Follow Me".
Naprawdę udana impreza, ale niestety zadziwiła mnie, a może nawet zmartwiła frekwencja...