- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Dark Underground Festival II, Warszawa "Kotły" 12.12.1998
miejsce, data: Warszawa, Kotły, 12.12.1998
Pomimo braku zapowiadanej gwiazdy (Atrophia Red Sun), klub okazał się za mały - cały czas trzeba było się przeciskać, a w powietrzu można było porządny topór zawiesić. Z początku myślałem, że będzie to jeden z tych koncertów, na które się chodzi tylko dlatego, że są - ale na szczęście dzięki dwóm zespołom tak nie było.
Nantar i Whichheaven nazywały się (w tej kolejności - red.) dwa pierwsze zespoły - niestety nie wiem który był którym, bo się niewyraźnie przedstawiali. Pierwszy zespół grał trochę za krótko, żeby można było coś konkretnego powiedzieć. Ale jeżeli trochę popracują - może coś z niego być. O drugim też nie mam za dużo do powiedzenia. Wokalista starał się wywołać pewną dramaturgię, ale brakowało mu obycia z mikrofonem. Aha - zagrali cover Europe "The Final Countdown"...
Melankolia - średnie wrażenia... perkusista trochę umie, ale gra dosyć monotonnie, gitarzysta się nie napracował. Wokal przez większość czasu za cichy. Na szczęście tym razem wokalistka wydarła się tylko raz, ale i tak mój słuch ucierpiał... zdecydowanie powinno się puścić jej wokal przez jakiś filtr dolnoprzepustowy ;
Odium spod Warszawy - wolę nic nie pisać... wokalista zmienił image (tym razem nie miał koszulki, czym się nawet pochwalił), a muzyka taka jak poprzednio, czyli nic ciekawego.
Atropos - zespół rozwijający się, coraz bardziej mi się podoba - a był to czwarty jego koncert, na jakim byłem. Coraz lepsza praca perkusistki (a tempo jest całkiem niezłe), gitarzyści też mają co robić... W pewnym momencie można było usłyszeć cytat z Bacha - najpierw na jednej gitarze, potem na basie, następnie na drugiej gitarze - brzmiało to co najmniej ciekawie. Szkoda tylko, że przez pierwszą część koncertu trochę za cicho było słychać gitarę solową oraz wokal.
Odium z Częstochowy - szkoda, że nazwa kojarzy się z tym zespołem spod W-wy... Muzyka nawet nie ma porównania. Byłby zdecydowanie numer 1 na koncercie, gdyby nie podpadli mi pewnym incydentem z MM pod koniec. No i wokalista cały czas chciał podpaść warszawskiej publiczności przez swoje żarty. Muzyka nawet ciekawa, perkusista dobrze radził sobie z szybkimi tempami, gitary też na poziomie... do tego urozmaicone wokale: "normalny" śpiew, zdołowany growling, blackowy wrzask, czasem podchodzący trochę pod CoF. Porządnie rozruszali publiczność coverem Moonspell "Alma Mater". Natomiast nie wiem w jakim celu (chwyt gwiazdorski? "dla każdego coś miłego"? W każdym razie mi się to bardzo nie spodobało) pojawił się pod koniec cover (tfu) Marylin Manson "The Beautiful People". A na bis po raz drugi "Alma Mater" na żądanie publiczności.
Koncert zakończył się około godziny 22.
Materiały dotyczące zespołów
- Atropos
- Odium
- Melankolia
- Whichheaven