- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Damn.Phase, Adrenaline, Noconcreto, B.E.T.H., Warszawa "Riviera-Remont" 21.01.2001
miejsce, data: Warszawa, Remont, 21.01.2001
Warszawski klub "Riviera-Remont" jest miejscem nieomal kultowym. Nie sposób wymienić wszystkich kapel, które gościły na jego deskach. Dnia 21.01.2001 pojawiły się tam cztery młode zespoły, aby dołączyć do niezwykle cennej i bogatej listy bandów, które wcześniej zaszczyciły swą obecnością ten klub. Jak to zwykle bywa, koncert nie rozpoczął się punktualnie. Nie mam żalu, warto było trochę zaczekać na występ soli ciężkiego grania w stolicy. Również publika dopisała, mimo iż bilety kosztowały 12 zł (student) i 15zł (normal). Może to jedynie świadczyć o tym, że zainteresowanie tą muzyką jest duże - wbrew temu, co sądzą media i wytwórnie płytowe.
Zacznijmy od początku. Na rozgrzewkę zagrał zespół B.E.T.H. Cóż można powiedzieć o tej kapeli? Na pewno nie jest to mistrzostwo świata, ale nie spisywałbym ich na straty. Pewne elementy, które zaprezentowali owi panowie były całkiem interesujące. I choć wokalistów było dwóch, (w czasie koncertu miałem wrażenie, że jeden by wystarczył, ale nie mnie decydować, kto śpiewa), jeden z nich zrobił na mnie duże wrażenie. Niestety nie znam imienia, więc powiem, że chodzi mi o kolesia, który dumnie prze cały występ paradował w bluzie Slipknota. Facet ma możliwości. Trzeba tylko ćwiczyć.
Po całkiem udanym występie B.E.T.H., na scenie pojawili się panowie z Noconcreto. Miałem już okazję słyszeć tę kapelkę na żywo, więc spodziewałem się samego dobrego. I nie zawiodłem się. Zespół udowodnił (przynajmniej mi), że jest już gotowy do zrobienia kroku naprzód i nagrania w pełni profesjonalnej płyty. Numery jakie zagrali, to już zupełnie nowy, dobrze brzmiący materiał. Usłyszeliśmy: "Lepszym być", "Trema", "Krzywe opcje", "Obudź się", "Patrz mi prosto w oczy", "Concerty", "Kabona", Wdech i wydech" czy "Kruchy jak szkło". Występ tego natolińskiego bandu, grającego skrzyżowanie hip-hopu z hardcorem, oceniłbym na 5 w sześciostopniowej skali. Oby tak dalej.
Po ich występie na scenie pojawiła się formacja Adernaline. Był to mój pierwszy kontakt z ich radosną twórczością, ale z rozmów kuluarowych dowiedziałem się, że jest to kawał dobrej, ciężkiej muzy. A oto trzy wyróżniki Adrenaliny, które spowodowały żywsze zainteresowanie się tą kapelą - zarówno przeze mnie, jak i publikę. Po pierwsze frontman. Gość szalał po scenie, zdzierał gardziel, robiąc przy tym takie miny, że chyba pozostawił trwały uraz psychiczny w głowach zgromadzonej w klubie czeladzi. Po drugie: bębniarz. O ile Radom z Nococnreto grał ułożenie, profesjonalnie, dokładnie (po prostu świetnie, rzekłbym po profesorsku), o tyle bębniarz Adrenaline walił w gary z dziką pasją. Jego gra była nieokiełznana. Szalał za perkusją jak tajfun. Bardzo podobała mi się jego żywiołowość. Trzeci i ostatni wyróżnik: muzyka, jaka uraczyła nas Adrenalina, może powalić z nóg. To najcięższa kapela tego wieczoru. Oczywiście mógłbym się czepiać tego i tamtego, ale nikt nie jest doskonały, a te młode kapele, poza tym, że wkładają w to, co robią całe serca, są jeszcze do tego niezłymi rzemiechami. Adrenaline zagrali: "No Stars", "Napkings", "Head down" , "Sunrise", "Milk on face", "The days of new world", "Every little cloud". Nie będę się tu wymądrzał i klasyfikował czy szufladkował ich muzyki. Po co? Każdy niech oceni ją sam.
Na deser została kapelka Damn.Phase. Powiem jedno: miłe sympatyczne granie. Widać, że panowie znają się na robocie. Trudno mi jest cokolwiek więcej powiedzieć o tym zespole, gdyż po prostu trzeba ich posłuchać. Miłe dla ucha, gorsze dla sąsiadów. Damn.Phase zagrali: "Cripple dancer", "The smoke", "The sick ship & and the other fish", "Things", "Fear Dealer", "7 a.m. You", " Gentle art of making enemies", "Made unreal".
Cóż na koniec rzec mogę? Dzięki za koncercik. Było naprawdę milutko. Zgromadzona młodzież bawiła się nieźle. Jedyny problem, jaki zaistniał, to brak dostawy fazy do mikrofonu, który czasami przerywał. Ale nic (i nikt) nie jest doskonałe. Życzę wszystkim kapelom powodzenia, wytrwałości i sukcesów.
Materiały dotyczące zespołów
- Damn.Phase
- Adrenaline
- Noconcreto
- B.E.T.H