zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

relacja: Castle Party 2003, Bolków 26-27.07.2003

12.08.2003  autor: ider
wystąpili: Umbra Et Imago; Garden Of Delight; Fading Colours; Brygada Kryzys; Artrosis; XIII Stoleti; Terminal Choice; Delight; Other Day; The Ancient Gallery
miejsce, data: Bolków, Zamek, 26.07.2003
wystąpili: Sweet Noise; Diary Of Dreams; Closterkeller; L'ame Immortelle; Ścianka; Dance On Glass; Final Selection; Eve Of Destiny; Immunology
miejsce, data: Bolków, Zamek, 27.07.2003

Tegoroczne Castle Party dostarczyło licznie zgromadzonej publiczności wielu powodów do rozczarowań. Wydawać by się mogło, że na okoliczność dziesiątej rocznicy istnienia festiwalu organizatorzy wykażą się czymś więcej niż w latach ubiegłych. Niestety te same od lat niedogodności i niedociągnięcia powtórzyły się po raz kolejny. Niesamowity bałagan, poniewieranie dziennikarzy, muzyków, fanów, oraz kompletny brak pomysłu na polepszenie warunków festiwalu staje się powoli wizytówką organizatorów Castle Party.

Przyznać trzeba, że festiwal się rozrasta. Po raz kolejny zorganizowano after show party, szkoda że w dusznej, małej sali i w trakcie trwania koncertów. Dodatkową atrakcją był pokaz produktów firmy Lederstahl, ale zorganizowała ona wystawę fotografii, stoisko oraz show na własną rękę i na własne życzenie. Od dawna panowało zamieszanie wokół składu zespołów grających na tegorocznej imprezie. Jedne gwiazdy odwoływano, inne zapowiadano. Ostatecznie ustalono bardzo dziwny rozkład zespołów, co bardzo źle wpłynęło na atmosferę festiwalu.

Dzień pierwszy otworzyła formacja The Ancient Gallery. Niestety ani tego zespołu, ani Other Day nie udało mi się obejrzeć ze względu na bałagan panujący przy rozdawaniu akredytacji. Myślę, że spora grupa przybyłych na festiwal osób, również obeszła się słuchaniem muzyki zza murów, a to za sprawą gigantycznej kolejki (ponad cztery godziny!), która wije się przy bramach zamku co roku. Zbyt trudne jak widać jest przesunięcie bramki kilkanaście metrów niżej, aby poprawić przepustowość. Przecież poniżej bramy znajduje się dużo więcej miejsca.

Pod scenę dotarłam akurat pod koniec występu Delight. Forma Pauliny Maślanki pozostawiała nieco do życzenia, mimo to publiczność przyjęła zespół dość ciepło. Po tym dość smętnym widowisku na scenie zainstalowało się Terminal Choice - jedna z perełek tegorocznej edycji Castle Party. Był to pierwszy koncert tej formacji w Polsce i myślę, że został wyjątkowo dobrze przyjęty. Pod sceną zebrało się sporo publiczności zwabionej mocnymi wstawkami electro. Zespół zaprezentował część materiału ze swojego najnowszego albumu "Menschenbrecher" i skutecznie rozruszał nim dość ospałą do tej pory widownię. Niestety zespołowi odmówiono prawa do bisów. Dlaczego? Po kolorowych i wystylizowanych muzykach z Terminal Choice przyszedł czas na wyjątkowo spokojne XIII Stoleti. To już nie te czasy, kiedy Petr pojawiał się na scenie w purpurowym płaszczu z laską zwieńczoną głową kozła. Tym razem musieliśmy zadowolić się zwykłymi t-shirtami. Nie wypłynęło to w żaden sposób na odbiór XIII Stoleti przez polską publiczność. Zespół ten bardzo kojarzy się z występami na Castle Party i za każdym razem był ciepło przyjmowany. Nie inaczej było tym razem. Czesi zagrali kilka nowych utworów, ale nie zabrakło takich hitów jak "Elizabeth" czy "London After Midnight" odśpiewanych wspólnie z publicznością. Wzmagający się upał uniemożliwił mi podziwianie występu Artrosis, ale podobno nie była to wielka strata. Przynajmniej taka była opinia niezbyt dużej grupy ludzi, którzy zdecydowali się pozostać na koncercie. Następna po Artrosis wyszła na scenę Brygada Kryzys. Dlaczego tak odmienny stylistycznie od reszty zespół znalazł się na Castle Party, pozostanie chyba dla wszystkich wielką tajemnicą. Niemniej trzeba zaznaczyć, że zgromadził on swoją publiczność. Skandalem natomiast było pozwolenie na bisy takiemu zespołowi, a odmówienie ich np. Terminal Choice, które zagrało dużo lepszy koncert niż Brygada. Fading Colours wypadło jak zwykle po prostu rewelacyjnie, choć żałosne było troszeczkę, że przed zespołem tego formatu grała Brygada Kryzys. Wokalistka De Coy zaprezentowała doskonałą formę. Tradycyjnie już w trakcie występu tej formacji na wielkim telebimie prezentowany był pokaz mulimedialny - tym razem tworzony na żywo, wprost ze sceny. Szkoda tylko że telebim umieszczony był z boku, a nie z tyłu sceny i nie dało się jednocześnie śledzić tego, co działo się na deskach i na ekranie. Szkoda. Zmęczona upałem opuściłam niestety występy The Garden Of Delight (którym tym razem udało się zagrać - a warto zaznaczyć, że było to trzecie podejście do koncertu na Castle Party) oraz Umbra Et Imago. O show tego ostatniego krążyły następnego dnia bardzo pikantne historie.

Bardzo żałuję, że organizatorzy nie zadbali o jakieś parasole czy miejsce w cieniu na terenie zamku. Skutek był taki, że drugiego dnia na zamku zjawiło się o połowę mniej ludzi niż dnia pierwszego. Mi udało się zebrać siły dopiero na Ściankę, przed którą wystąpiło Immunology, Eve Of Destiny (formacja z Japonii śpiewająca w swoim rodzimym języku!), Final Selection oraz Dance On Glass (reprezentowane tylko przez wokalistkę Annę Zachar). Ścianka, tak jak Brygada Kryzys, nie pasowała zupełnie do klimatu Castle Party, a właściwie klimat ten psuła. Chłopcy zagrali bardzo psychodelicznie i bardzo nie w stylu następnego zespołu - L'ame Immortelle. Dlaczego ustalono właśnie taką kolejność grania zespołów? Dla mnie była ona chora i kompletnie niezrozumiała. L'ame Immortelle to jeden z czołowych zespołów sceny dark w Niemczech. Ich występ dużo bardziej pasowałby np. do Terminal Choice. Trzonem zespołu jest dwójka wokalistów - Sonjia Kraushofer oraz Thomas Rainer. W wywiadzie, jakiego udzielili polskiemu magazynowi "Off" (nr 1/2003), za charakterystyczny dla swojej muzyki uznali kontrast pomiędzy damskim a męskim wokalem oraz łączenie wielu gatunków. Ich występ na Castle Party potwierdził słuszność tych słów. Bardzo dynamiczne utwory z pogranicza electro przeplatane były niemalże rockowymi balladami Sonjii (m.in. "Another Dary"). Niestety, w pewnym momencie te drugie zaczęły przeważać, co znużyło najpierw bardzo zaciekawioną ich występem publiczność. Warto zauważyć, że zespół świetnie prezentował się na scenie, a dynamikę jego koncertu wzmacniał porywisty, burzowy wiatr, który zerwał się ponad dziedzińcem zamkowym. Wiatr ów przycichł dopiero w połowie występu legendy polskiej sceny gotyckiej - Closterkeller. Był to jeden z bardziej zaskakujących koncertów tego dnia. Ciężko ocenić, czy było to pozytywne zaskoczenie. Zaprezentowano generalnie nowe utwory, nieznane publiczności, która czekała na dobrze znane hity. Uwagę zwracała najnowsza piosenka "Królowa", głównie przez bardzo nietypowy wokal Anji Orthodox, ale również ze względu na dość żałosną zapowiedz owego utworu. Jedynym "przebojem", który zaprezentowano była "Viollete". Szkoda, że Anja w połowie piosenki pomyliła słowa, przerwała śpiew i w panice obejrzała się na resztę członków zespołu. Niewątpliwie w pamięci publiczności pozostaną miejscami żenujące anegdotki i komentarze Anji. A szkoda, bo popsuła nimi naprawdę dobrze zapowiadający się koncert. Cóż, do ekscentrycznych zachowań (o strojach nie wspominając) wokalistki mieliśmy się już okazję przyzwyczaić. Przyszedł jednak czas na niekwestionowaną gwiazdę Castle Party 2003 - Diary Of Dreams. Ich występ był dla mnie największym zaskoczeniem tegorocznego festiwalu. Diary Of Dreams jest zespołem, który słuchany w domu wydaje się być spokojny, melancholijny, miejscami dołujący. Takiego też show spodziewała się część publiczności. Wielkie było nasze zaskoczenie, gdy na scenę wkroczyli muzycy zespołu. Adrian Hates zaprezentował się jako jeden z najbardziej dynamicznych wokalistów, jakich mogliśmy obserwować w czasie trwania festiwalu. O tak dobrym kontakcie z publicznością i ekspresji na scenie największe gwiazdy polskiej sceny gotyckiej mogą tylko pomarzyć. Zespół na czas koncertu zrezygnował z części efektów, co sprawiło, że głos Adriana brzmiał zupełnie inaczej niż na nagraniach studyjnych, a cały występ był szalenie porywający i dynamiczny. Polska publiczność potrafiła się odwdzięczyć - żaden wcześniejszy zespól nie został tak żywiołowo przyjęty. Pod sceną wszyscy skakali, a w trakcie wykonywania przez Diary Of Dreams takich utworów jak "Blind In Darkness", "Mankind" czy "Chemicals" Adrianowi wtórował chór fanów, doskonale znających słowa piosenek. Nie obyło się bez bisów i podziękowań ze strony muzyków za ciepłe przyjęcie. Oby nie była to pierwsza i ostatnia wizyta Diary Of Dreams w naszym kraju.

Dla mnie i dla dużej grupy uczestników Castle Party był to ostatni koncert festiwalu. To, że po takiej gwieździe jak Diary Of Dreams, które potrafiło zahipnotyzować publiczność, występowało Sweet Noise, uważam za grandę. Wstyd było mi na to patrzeć i tego słuchać. Współczuje muzykom Sweet Noise, bo publiczność festiwalu w Bolkowie nie miała za wiele wspólnego ze stylem grania jaki prezentuje Glaca i przyjaciele. Co prawda kręciło się po dziedzińcu kilku noiserów, ale już przychylniej patrzyło się na blackmetalowców niż na fanów tej formacji. Ciekawe jaką niespodzianką zaskoczą nas organizatorzy w przyszłym roku? Może doczekamy się na bolkowskiej scenie zespołu Łzy albo Ich Troje?

Castle Party aspiruje do bycia największą tego typu imprezą w Europie Wschodniej. Niestety jest to ocena wysoce przesadzona. W Bolkowie nie ma warunków do organizacji takiej imprezy, nie ma również woli organizatorów by o takie warunki się postarać. Co roku zadziwia bałagan, olewanie publiczności, niechęć do interwencji w katastroficzne przygotowanie pola namiotowego, a dodatkowo ustala się skład i kolejność, które wywołują uśmiech politowania. Mimo to Castle Party wciąż ma swoją publiczność, ale chyba do czasu. Wymagania ludzi rosną, czego nie dostrzegają organizatorzy festiwalu. W tym roku honor Castle Party uratowało Diary Of Dreams. Dla nich i dla niewielu rzeczy więcej warto było pojechać do Bolkowa.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?