- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Castle Party 2002, Bolków 28-29.07.2001
miejsce, data: Bolków, Zamek, 27.07.2002
miejsce, data: Bolków, Zamek, 28.07.2002
Tegoroczna edycja festiwalu Castle Party 2002 - w porównaniu do poprzedniej - została znacznie okrojna. Wszystkie koncerty odbywały się na Zamku, a impreza trwała tym razem tylko dwa dni. Nie wpłynęło to jednak znacząco na frekwencję.
Pierwszy dzień festiwalu otwierała doświadczona brytyjska formacja Venus Fly Trap, grająca nowofalowy rock gotycki z domieszką elektronicznych dźwięków. Miałem okazję zobaczyć ich w zeszłym roku na Vampira Festival w Warszawie, tym razem jednak brałem udział tylko we fragmencie występu przed dość nieliczną jeszcze publicznością. Kilka minut wystarczyło mi, bym mógł powiedzieć, że zagrali całkiem dobrze. Trochę smętne, trip hopowe dźwięki grupy Somnambul z ubraną w srebrną suknię do ziemi wokalistką postanowiłem sobie odpuścić. Prawdę mówiąc wolę Portishead czy Massive Attack. Po Niemcach nadszedł czas na nowy zespół Ani Zachar (obecnie Blomberg), znanej z Batalion d'Amour, i Dave'a Blomberga, gitarzysty New Model Army, czyli brytyjsko-polski Dance On Glass. Spodziewałem się rocka gotyckiego z elementami elektroniki, ale rzeczywistość była trochę inna. Częściowo się zgadzało - był to nudnawy rock gotycki, a elektronika gdzieś wsiąkła (pewnie dzięki nagłośnieniowcom), natomiast Ania śpiewała monotonnie, bez życia. Ciągnęło się to jak flaki z olejem, z dwojga złego chyba wolę Batalion. Może jestem w mniejszości, ale występ Dance On Glass mi się nie podobał, prawdopodobnie jednak bujający się Goci mają na ten temat odmiennie zdanie. Koncert legendy polskiej sceny zimnofalowej, niedawno reaktywowanego Variete, oglądałem niestety "piąte przez dziesiąte". Żałuję, bo zagrali ciekawie. Ponieważ ich twórczość znam wyrywkowo, trudno będzie rozpisywać się o setliście, jednak jak się dowiedziałem, tego popołudnia na Zamku dominowały "nowsze" kompozycje - grupa zaprezentowała też "Jak Srebro", "Piosenka Żydowska" i "Klaszczę W Dłonie". Zastanawia mnie, jak określić muzykę Variete, która niekiedy zahacza o psychodelię, ale są momenty, w których nasuwa mi się określenie "jazzujący cold wave". Dla wielu przybyłych, obecność w składzie festiwalu Christ Agony była wielką pomyłką, ale prawdę mówiąc, jeśli na dwóch poprzednich edycjach wystąpiły Lux Occulta i Behemoth, to powinni mieć świadomość, że w tym roku organizator może również sięgnąć po zespół stricte metalowy. Trzeba przyznać, że "najbrutalniejsza" grupa Castle Party poradziła sobie całkiem dobrze i widać było, że część publiczności przyjechała tylko dla nich. W trakcie koncertu pojawiły się kłopoty z nagłośnieniem, jak się okazało z winy ekipy technicznej festiwalu, której Cezar nie omieszkał dobitnie skrytykować ze sceny. Tuż po zmroku na deskach pojawił się Fading Colours, który na kilkadziesiąt minut przeniósł publiczność w krainę pulsującego beatu i transu. Fajny, pełen emocji koncert (do czego znacząco przyczynił się głos DeCoy), któremu towarzyszyła projekcja fragmentów filmów erotycznych. Nie obyło się oczywiście bez bisów. Das Ich był dla mnie jednym z dwóch najważniejszych zespołów na tegorocznej edycji Castle Party. Niemcy mieli wystąpić już rok temu, jednak z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych ich koncert wtedy nie odbył się. Stefan Ackermann i Bruno Kramm kazali na siebie czekać aż rok. Kilkadziesiąt minut piekielnego przedstawienia rozpoczął "Die Propheten", a na scenie podziwiać można było dziwną, dwuramienną, ponaddwumetrową konstrukcję z zamocowanymi instrumentami klawiszowymi. Za statywem mikrofonu w kształcie krzyża szalał - zdarzało mu się nawet na nim wisieć - umalowany na biało, ekspresyjny i demoniczny Stefan, który darł się wniebogłosy. W programie tego diabelskiego pokazu znalazły się kompozycje "Erde Ruft", "Der Schrei" czy "ReAnimat", a także utwory z najnowszego albumu "AntiChrist", a wśród nich "Tor Zur Holle" i "Garten Eden". Nie mogło też zabraknąć mrocznego "Des Satans Neue Kleider" czy "Kain Und Abel". Zasadniczą część koncertu kończył kolejny "szatański" utwór "Gottes Tod". Podekscytowana publiczność po tym numerze nie mogła jednak pozwolić, by Niemcy tak szybko zakończyli swój fantastyczny show. Dynamiczny "Destillat" na bis był ukoronowaniem koncertu tych dwóch (a właściwie trzech, zespół wspomagał drugi klawiszowiec) niemieckich liderów sceny dark/ gothic/ industrial. Genialny występ, który na długo pozostanie w mojej pamięci. Ponadgodzinna przerwa poprzedziła występ New Model Army, na który pod "zamkową" sceną czekało naprawdę mnóstwo ludzi. Głupio to przyznać, ale mimo iż czasem lubię posłuchać tego zespołu, to jednak pierwsze utwory mnie zwyczajnie znużyły. Anglicy rozpoczęli od "225", potem było "Believe It", a wśród kolejnych znalazły się między innymi "Here Comes The War" i "Over The Wire". Jednak nie wszystkie z nich dane mi było usłyszeć - zmęczenie dało znać o sobie i postanowiłem udać się na spoczynek.
Początek drugiego dnia festiwalu upłynął pod znakiem elektroniki, beatów i tanecznych rytmów. Na występ Inscape nie spieszyłem się zbytnio, jednak grający jako następny zespół Accessory, którzy znajomi określili jako gotycki Scooter, postanowiłem obejrzeć. Dużo żywiołowści, rytmu i przebojowych numerów w wykonaniu trzech Niemców zostały przyjęte bardzo dobrze przez bawiącą się w słońcu publiczność. Na uwagę zasługuję fakt, że Accessory zagrali cover Hocico "Untold Blasphemies". God's Bow, nasz rodzimy duet spod znaku darkwave, zaprezentował się nieźle, lecz moim zdaniem ich muzyka sprawdza się lepiej w domowym zaciszu aniżeli na scenie. "Tanecznych" dźwięków miałem jak na razie dość, tak więc koncert Dance Or Die ominąłem szerokiem łukiem. Na swój festiwalowy występ Moonlight przygotował utwory z całej historii zespołu, wszystko w kolejności chronologicznej, począwszy od numerów z "Kalpa Taru" na najnowszej produkcji "Yaishi" kończąc, a wśród nich "Flos", "Tabu", "Jesugej Von Baatur", "Nie Mogę Zmienić Nic", "List Z Raju" czy cover Depeche Mode "Enjoy The Silence". Bardzo dobry koncert, znakomite, selektywne nagłośnienie, świetna dyspozycja Majki i rewelacyjne przyjęcie przez publiczność. W takich superlatywach trudno mówić o występie Closterkeller. Zespół zaprezentował trochę starszych numerów, takich jak "Agnieszka", "Cisza W Moim Domu", "Graphite" czy własną wersję "Zegarmistrza Światła", jak i kilka nowych. Całość raczej nienadzwyczajna, a Anja Orthodox niestety też się nie popisała niczym szczególnym. Występ twórców "Los Hijos Del Infierno" czy "Odio Bajo El Alma", którzy pojawili się w miejsce Project Pitchfork, zaczął się od kłopotów z dźwiękiem. Po uporaniu się z nimi, za sprawą Hocico przez zamkowy dziedziniec przeszła fala agresywnego, mrocznego electro/ industrialu, a zapoczątkował ją "Untold Blasphemies". Repertuar duetu spod znaku pająka z literą "H" na pancerzu składał się głównie z kompozycji z najnowszego albumu "Signos De Aberracion", wśród nich "Forgotten Tears", "Intincts Of Perversion" czy obłędny "Bloodshed", ze starszych usłyszeliśmy "Poltergeist" i "Spit As An Offence". Mimo pewnych niedociągnięć technicznych,a także braku projekcji filmów wideo, dla mnie koncert Hocico był występem niesamowitym, najlepszym na Castle Party 2002. Niewykluczone, że meksykański duet za rok znowu zobaczymy w Bolkowie. Po tak wyczerpującym koncercie, nie miałem już sił na to, by oglądać Clan Of Xymox...
Materiały dotyczące zespołów
- New Model Army
- Das Ich
- Fading Colours
- Christ Agony
- Variete
- Dance On Glass
- Somnambul
- The Venus Fly Trap
- Clan Of Xymox
- Hocico
- Closterkeller
- Moonlight
- Dance Or Die
- God's Bow
- Accessory
- Inscape