- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Cannibal Corpse, Spawn Of Possession, Luna Ad Noctum, Warszawa "Proxima" 8.10.2004
miejsce, data: Warszawa, Proxima, 8.10.2004
Od ostatniej wizyty Cannibal Corpse w naszym kraju minęło raptem kilkanaście miesięcy. Wówczas występ deathmetalowej legendy zgromadził liczną grupę fanów, znacznie większą niż ta, która piątkowego wieczoru nawiedziła stołeczną "Proximę". Bo tego dnia do klubu przyszło raptem 250, może 300 osób.
Koncert zaczął się absurdalnym nieporozumieniem. Choć jego początek zaplanowano na 17.30, to już kilkanaście minut wcześniej na scenie pojawiła się na scenie formacja Luna Ad Noctum. Takie posunięcie było kompletną pomyłką. Doprowadziła ona do tego, że występ wałbrzyskich blackowców promujących najnowszy album "Sempiternal Consecration" widziało, jak wynika z moich informacji, około dwudziestu osób. W wyniku wcześniejszego rozpoczęcia na koncert dotarłem dopiero w trakcie całkiem nieźle nagłośnionego występu Spawn Of Possession. Szwedzi zaprezentowali ciekawy, nieco amerykański death metal i podczas widzianego przeze mnie fragmentu koncertu Skandynawowie robili dobre wrażenie. Mimo iż w ich poczynaniach brakowało mi "zakręcenia", wszechobecnego na wydanym w zeszłym roku debiutanckim albumie "Cabinet".
Po niezbyt długiej przerwie, w ciemności rozrzedzonej kolorowymi światłami reflektorów na deskach klubu, zamajaczyły sylwetki rzeźników z Cannibal Corpse z Corpsegrinderem na czele. Jednak obraz pierwszych minut koncertu Amerykanów demonstrował się mniej okazale, by nie rzec dość mizernie - słabe nagłośnienie sprawiło, że początkowo grupa brzmiała nudno i monotonnie. Na szczęście po kilkunastu minutach wszystko uległo znaczącej poprawie, a deathmetalowy łomot zza oceanu potężnie i celnie dewastował organy słuchu zgromadzonej publiki wywołując szaleństwo pod sceną. Od tej chwili Cannibal Corpse był niczym miażdżący, zabójczy walec, a dech zapierały przede wszystkim wariackie galopady Alexa Webstera na basie, choć reszta kapeli także stanęła na wysokości zadania. Program kilkudziesięciominutowego zniszczenia obfitował w utwory z niemalże wszystkich płyt w bogatej dyskografii zespołu - od "Butchered At Birth" i "Tomb Of The Mutilated" po najnowszy album "The Wretched Spawn". Zabrakło chyba jedynie numerów z debiutanckiego "Eaten Back To Life", ale ich brak znakomicie rekompensowały między innymi "Decency Defied", "Vomit The Soul", "Unleashing The Bloodthirsty", "The Cryptic Stench", "Fucked With A Knife" (z dedykacją dla przybyłych pań) "They Deserve To Die", "Staring Through The Eyes Of The Dead" czy "Devoured By Vermin". Każdym kawałkiem, każdym riffem i każdym uderzeniem bębnów Cannibal Corpse jak wytrawny pięściarz nokautował publikę, a definitywnym uderzeniem powalającym na deski był kończący koncert klasyk "Hammer Smashed Face". I na tym koniec, żadnych długich pożegnań, żadnych bisów. A szkoda. Był to naprawdę dobry występ, ale nieco słabszy niż zeszłoroczna masakra Corpsegrindera i spółki.