zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

relacja: Budgie, Kofeina, Olsztyn "Bohema Jazz Club" 24.04.2009

27.04.2009  autor: Meloman
wystąpili: Budgie; Kofeina
miejsce, data: Olsztyn, Bohema Jazz Club - Hala Namiotowa, 24.04.2009

Zawsze chciałem obejrzeć i wysłuchać co najmniej dwóch koncertów z trasy znanej grupy. Przede wszystkim dlatego, aby mieć możliwość porównania repertuaru i formy muzyków. No i właśnie nadarzyła się sposobność, aby ten zamiar zrealizować. Najpierw więc klub "Ucho" w Gdyni, a teraz Olsztyn. Wszystko wskazuje na to, że to miasto przestanie być białą plamą na mapie tego typu imprez. Wszystko za sprawą klubu "Bohema Jazz", który wyszedł z godną uznania inicjatywą i już drugi rok z rzędu na Targu Rybnym w Olsztynie w okresie wiosenno - letnim w wielkiej hali namiotowej możemy oglądać gwiazdy polskiego i światowego formatu z kręgu jazzu i rocka. Warunki świetne. Duża scena, mnóstwo przestrzeni, specjalny sektor dla reporterów oraz osób niepełnosprawnych. Gdy to wszystko zobaczyłem, poczułem się podbudowany.

Kofeina, Olsztyn "Bohema Jazz Club" 24.04.2009, fot. Meloman
Kofeina, Olsztyn "Bohema Jazz Club" 24.04.2009, fot. Meloman

Na początek mała niespodzianka, bo zapowiada się support. Na scenie kilka minut po dwudziestej pojawiła się olsztyńska grupa Kofeina. Widziałem ich już rok temu, gdy poprzedzali występ Hey z okazji początku lata, też w tym mieście. Wtedy od razu zwróciłem na nich uwagę i spodobali mnie się od pierwszego dźwięku. Sześciu młodych, ale dojrzałych facetów: Piotrek, Maciek, Wojtek, Jacek, Arek i Rafał przedstawili dobrą muzykę. Melodyjny rock z dużą energią, ale do pewnych granic, bez wielkiej finezji. Bardzo ładna gra gitar, zdecydowany wokal, wielce inteligentna aranżacja. Słychać było, że jest to - właśnie trzeba zwrócić uwagę na pojęcie - zespół. Nikt się nie wyróżniał, wszyscy grali swoje. Mnie najbardziej przypadły do gustu: "What Do You Want", "Suffering" (gitary - cudo) oraz balladowe "Fairy Tale". Przedstawili siedem kawałków i, gdy wokalista zapowiedział numer "dla tych, którzy nas nie lubią czyli 'I Hate You'", z boku ktoś krzyknął: "już koniec, bo nie ma czasu" i zespół musiał opuścić scenę. Trochę szkoda. Grali czterdzieści pięć minut.

Budgie, Olsztyn "Bohema Jazz Club" 24.04.2009, fot. Meloman
Budgie, Olsztyn "Bohema Jazz Club" 24.04.2009, fot. Meloman

W głośnikach słyszymy muzykę z płyty Prince'a "Purple Rain", hala wypełniła się publicznością, ale gdy zerknąłem do tyłu, nie spostrzegłem wielkich tłumów. Myślałem, że tego wieczoru będzie nas tu sporo więcej. Wreszcie około 21:20 gasną światła i po krótkiej zapowiedzi organizatorów słyszymy rytmiczne uderzenia perkusji, a na scenę wchodzi trzech muzyków Budgie: Burke Shelley z gitarą basową przy mikrofonie, Steve Williams (w ciemnych okularach) na podwyższeniu przy bębnach i gitarzysta Craig Goldy. Odnośnie setlisty było pewne, że będzie taka sama, a jak w Gdyni, czyli rozpoczęli od "Panzer Division Destroyed" z charakterystycznym pędzącym rytmem - idealne na wstęp. Kompozycja nie jest może zbyt znana, bo pochodzi z wydanej w 1980 roku małej płyty (tak zwanej czwórki) - zatytułowanej niezbyt apetycznie, ale zakładam, że przy ekranie komputera nie powinno się jeść i podam jej polskie dosłowne tłumaczenie: "Po Zażyciu Nie Wywołuje Wymiotów". Dalej idziemy tym samym tropem, bo następny utwór to "Guts" ("Wnętrzności"). Rozpoczyna on pierwszą płytę grupy i jest bardzo charakterystyczny, z potężnymi riffami gitar. Potem wszystko według planu, czyli dwa utwory z najnowszego albumu przeplecione kawałkiem "Melt The Ice Away", który z kolei otwiera inny album zespołu, a mianowicie "Impeckable" (na okładce głowa czarnego kota).

Jak zwykle doskonale wypadł "I Turned To Stone", przyjęty niezwykle gorąco przez publiczność. W przerwach pomiędzy poszczególnymi numerami z widowni padały okrzyki - tytuły utworów. Najczęściej i najgłośniej słychać było słowo "Parents". Przyszedł czas na ten właśnie utwór. Gra gitarzysty wyraźnie odbiega od pierwotnej, znanej z płyty wersji. Goldy nie wygrywa takich pieczołowitych solówek. Jest to jednak kluczowy i jeden z najważniejszych fragmentów każdego z występów Budgie. Dużą rolę odegrały tu także światła migające w rytm gitarowych dźwięków, a także pulsujące na wszystkie strony świetlne rzutniki.

Kolej na wiązankę wielkich przebojów, którą rozpoczyna "In For The Kill". Lecz Budgie nie wykonuje pełnej wersji tego nagrania, tylko po dwóch zwrotkach przechodzi w "Crash Course In Brain Burgery". Następnie słuchamy fragmentu "Hot As A Doker's Armpit" i mamy powrót do "In For The Kill". Ten zestaw robi wrażenie i poraża swoją niezwykłą mocą. Podobnie jak następny utwór, rozpoczynający się od spokojnych początkowo gitar i delikatnego stukania perkusji, przy których zawsze publiczność wtóruje oklaskami. To "Nude Disintegrating Parachutist Woman". Również w wersji nie do końca pełnej, bo w pewnym momencie przechodzącej w numer "Zoom Club". Ale gdy go rozpoczęli, nagle gitara Craiga odmówiła posłuszeństwa i Shelley zaprezentował trwające parę minut solo na basie. Po zmianie instrumentu wszystko powróciło do normy i gitara znowu zabrzmiała.

Budgie, Olsztyn "Bohema Jazz Club" 24.04.2009, fot. Meloman
Budgie, Olsztyn "Bohema Jazz Club" 24.04.2009, fot. Meloman

Przed ostatnią propozycją zasadniczej części koncertu, czyli "Napoleon Bona Part One & Part Two", wokalista wspomniał o jej kompozytorze, którym jest Tony Bourge, pierwszy gitarzysta zespołu. Na bis oczywiście wykonany z niesamowitą energią "Breadfan" z wplecionym w środek kawałkiem "Whiskey River".

Koncert dobry, trochę lepszy niż kilka dni wcześniej w Gdyni, chociaż muzycy zaprezentowali identyczny materiał. A że nie słyszeliśmy może w niektórych momentach takiego brzmienia, jak na płytach studyjnych? Nic nie szkodzi. Spójrzmy na to inaczej. Ważne jest, że legenda trwa i pozwala na przeżycie niektórym uczestnikom takich widowisk, sentymentalnej podróży w przeszłość. Natomiast innym na poznanie prekursorów takiego zjawiska, jakim jest muzyka rockowa.

Listy utworów:

Kofeina:

1. What Do You Want
2. Nothing
3. Suffering
4. They
5. Fairy Tale
6. Dimensions Of Self
7. Shoot The Star

Budgie:

1. Panzer Division Destroyed
2. Guts
3. Dead Man Don't Talk
4. Melt The Ice Away
5. Justice
6. I Turned To Stone
7. Falling
8. Parents
9. In For The Kill / Crash Course In Brain Surgery / Hot As A Doker's Armpit / In For The Kill
10. Nude Disintegrating Parachutist Woman/ Zoom Club
11. Napoleon Bona - Part One & Napoleon Bona - Part Two
12. Bis: Breadfan / Whiskey River / Breadfan

Komentarze
Dodaj komentarz »
Mieszane uczucia
Łukasz (gość, IP: 95.160.190.*), 2009-04-28 16:03:44 | odpowiedz | zgłoś
Byłem na tym koncercie. Burke jest w świetnej formie, tak wokalnej, jak i fizycznej. Mimo sześciu dych na karku naprawdę energicznie się poruszał. Co ztego, skoro Goldy zarżnął klasyczny materiał Budgie. Dużo palcówek, szybkiej młóćki - mało uczucia. Naprawdę byłem zniesmaczony. To nie jest bieg na "100"! Ronnie solo miał kilku gitarzystów, m.in. świetnych Aldricha i Campbella. Niestety do walijskiej legendy dołączył ten najsłabszy...
A szkoda.

Na szczęście w czwartek odreaguję na TSA w Ełku. Nowak jest strasznie prymitywnym facetem (przeciwieństwo Piekarczyka), ale na gitarze grać potrafi. I wiem już teraz że nie będzie to pitu-pitu a'la "Goldie" w piątek.

Trzeba też powiedzieć, że Kofeina powinna zmienić nazwę. Bo raczej usypia niż rozbudza. Wasyl to świetny gość, też znakomity wykładowca, który ma naprawdę dużo w głowie i z przyjemnością się go słucha, ale ja osobiście nie lubię takich klimatów muzycznych i strasznie mi się ten niespodziewany support dłużył.

Jeszcze kilka kwestii. Co do ilości zgromadzonej publiczności - osobiście myślałem, że będzie jeszcze gorzej. Budgie to jednak legenda nieco już zapomniana, a bilety tanie nie były. Co do przebiegu - nagłośnienie było kiepskie, wszystko było zbite, a techniczni strasznie się ślimaczyli.

Niemniej jednak, mimo wszystko, fajnie było zobaczyć Budgie na żywo.
klasyka
janosik (gość, IP: 89.228.81.*), 2009-04-27 20:38:20 | odpowiedz | zgłoś
nic dodać, nic ująć....
nie boję się użyć stwierdzenia, że był to najlepszy konert na jaki miałem przyjemność zawitać...

Materiały dotyczące zespołów

Zobacz inną relację

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?