- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: "Brutal Assault 2016", Jaromer 10 - 13.08.2016
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 10.08.2016
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 11.08.2016
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 12.08.2016
miejsce, data: Jaromer, Twierdza Josefov, 13.08.2016
Za nami kolejna edycja największego "polskiego" festiwalu w Czechach, czyli czterodniowej metalowej rzeźni zwanej "Brutal Assault". Polskiego, bo statystyka jest nieubłagana. W Czechach żyje 10 mln ludzi, w Polsce 40, a że festiwal odbywa się tylko 40 km od granicy, to co roku jest podobnie - więcej tam naszych niż miejscowych. Do tego dochodzi brak takiej imprezy w naszym kraju, więc najazd rodaków jest czymś nieuniknionym.
"Brutal Assault 2016", Jaromer, fot. Wakor
Wielką zaletą "Brutal Assault" niewątpliwie jest to, że festiwal jest po prostu tani i mały. Byłem w tym roku na molochach "Hellfest" i "Wacken", gdzie za wszystko trzeba dużo płacić w euro i stwierdziłem, że nie ma przyjaźniejszego portfelowi festiwalu od "Brutala". Mogę te 4 dni przeżyć na spokojnie: za niewielką gotówkę karmią Wietnamczycy (pyszne sajgonki i makarony); Czesi w miejskich restauracją serwują swoje smażone sery i knedliki; a na samym festiwalu spożywać można piwo, którego cena nie przekracza w przeliczeniu 5 zł, a nie 5 euro. A co najważniejsze, zestaw zespołów na trzech scenach to w większości ten sam, który pojawia się każdego lata na wielu innych europejskich imprezach. Nie trzeba więc wydawać dwóch miesięcznych wypłat i gnać na koniec kontynentu, żeby obejrzeć sobie światowej rangi wydarzenie, bo niewątpliwie takim jest też "Brutal Assault".
Impreza zaczęła się w środę dość niefortunnie, bo od utknięcia w gigantycznej kolejce do centrum wymiany biletów na opaski. Spadł deszcz, na bramkach padł internet, co uniemożliwiało skanowanie kodów kreskowych, a przecież grały już pierwsze zespoły... I mimo że "Brutal" zawsze słynął ze sprawnej organizacji, tym razem tak nie było.
Zdążyliśmy na Tribulation. Ależ ten zespół się rozwinął od czasu, gdy pierwszy raz widziałem go na trasie z Behemoth. Praktycznie cały set składał się z utworów z ostatniej płyty, "The Children Of The Night", rzeczy progresywnej, klimatycznej. Na scenie Tribulation prezentuje wizerunek zaczerpnięty chyba najbardziej ze starych horrorów wytwórni Hammer, czyli dużo wampiryzmu w połączeniu z najlepszymi wątkami klasycznego metalu. Od drugiej płyty kupiłem to w całości i tak pozostało. Dla mnie to zdecydowanie jeden z ważniejszych zespołów ostatnich lat.
Grupami, które pierwszego dnia zebrały największą widownię, były Mastodon i Abbath. Pierwszy o wiele pewniej czuje się w studiu nagraniowym niż na scenie. Mastodon jest mocnym, profesjonalnym zespołem, na jego płytach można trafić na prawdziwe perły, ale na żywo jest to przede wszystkim trudna do zagrania, gitarowa muzyka, do tego z trzema wokalami. Nigdy nie miałem okazji posłuchania jej w warunkach klubowych, gdzie jest dla niej najodpowiedniejsze miejsce, ale na festiwalu te zlewające się ze sobą niuanse i detale nie mają prawa brzmieć przejrzyście. Mastodontowi przyznać za to trzeba, że przynajmniej muzycy przyłożyli się do ułożenia solidnego setu, chociaż nie w 100% satysfakcjonującego. Zabrzmiało 14 utworów, w większości z promowanej płyty "Once More 'Round The Sun", i po jednym, dwóch kawałkach z pozostałych krążków.
Behemoth, Jaromer 13.08.2016, fot. Wakor
Dla Abbatha, który jest prawdziwą ozdobą festiwali, "Brutalowa" twierdza nie jest żadną nowością. Dwukrotnie grał na niej z Immortal, którego muzyka zajęła tym razem 2/3 jego prezentacji. Widziałem występ Abbatha trzeci raz w tym roku i muszę stwierdzić, że najlepiej przyjęty został właśnie tym razem w Czechach, gdzie publiczność idealnie złapała te black'n'rollowe jaja. Może dlatego, że "Brutal Assault" to też zabawa i luźne podchodzenie do wielu tematów, a nie tylko sztywne oglądanie koncertów po kolei według ramówki. W każdym razie Abbath dopiero tutaj złapał w pełni kontakt z publiką i do późnych godzin porannych słychać było na polu namiotowym okrzyki "Abbath!".
Na koniec zagrała Chelsea Wolfe. O takiej właśnie muzyce marzyłem jako o soundtracku do opuszczenia fortecy po żywiołowym show Abbatha. Wolfe to ciekawa wokalistka, którą na pewno warto się zainteresować, ale raczej na spokojnie w domu, a niekoniecznie wtedy, gdy wzywa noc pełna emocji, rozmów i poznawania nowych ludzi.
W czwartek wystartowaliśmy od koncertu Obscury, kiedy jak zawsze czekałem na utwór "Centric Flow" kończący występ grupy. Potem grał Animals As Leaders - zespół specyficzny, ale doceniany w pewnych kręgach progresywnych. Jednak grając w godzinach popołudniowych szału na festiwalu nie zrobił, tak samo zresztą, jak prezentujący się tuż po nim Abortem. Ta grupa z kolei kilka metrów od nagłośnienia brzmiała nieprzyjemnie jak maszyna w fabryce. Z kolei o Exodus można powiedzieć tylko tyle, że zmiana wokalisty była jednym z największych błędów tego zespołu. Obecną formę legendy thrashu pragnąłbym pozostawić bez komentarza.
Sensacją dnia była Gojira. Ilekroć ktoś mówi, że nowa płyta jakiegoś zespołu, którego nie trawię, jest cienka, tyle razy jest to dla mnie sygnał, żeby koniecznie tym zespołem się zainteresować. I tak stało się niedawno za sprawą krążka zatytułowanego "Magma". Chociaż muzycy zagrali z niego stosunkowo niewiele utworów, to zdominowały one występ. Było ciężko, mrocznie, perkusja chodziła jak z kałacha, ale wszędzie słychać było przede wszystkim melodie, które charakteryzują ten rewelacyjny album.
Septicflesh, Jaromer 12.08.2016, fot. Wakor
W piątek starli się na scenie Septicflesh i Moonspell, czyli giganci wędrowania po mrocznych zakamarkach ludzkich i nieludzkich dusz. Pierwsi jeszcze w słońcu zmiażdżyli serią swoich największych pogrobowców: "Communion", "The Vampire From Nazareth", "Lovecraft's Death", "Anubis" i "Prometheus". Z głównie damskiej części publiczności dosłownie nie było czego zbierać. Za to jak na Moonspell przystało, w pełni księżyca czarowali specjalnym setem. Zaczęli od ostatniej płyty, żeby potem zagrać praktycznie połowę albumu "Irreligious", obchodzącego swoje dwudziestolecie, przeciętego sporym fragmentem "Wolfheart", składającym się z "Vampiria", "Ataegina" i "Alma Mater".
Satyricon, Jaromer 12.08.2016, fot. Wakor
Byłem pełen obaw o show Satyricon - "Nemesis Divina". Zespół od dawna ma jakieś problemy ze zgraniem i brzmieniem, co było widać na wielu koncertach, jakie przyszło mi oglądać w ostatnich latach. Kryzys twórczy może dopaść każdego, ale w tym przypadku trwa on już zdecydowanie za długo. Odegranie klasyka sprzed lat mogło Satyricon albo pogrążyć, albo uratować. Niestety kolejny raz się nie powiodło. Muzycy grali, jakby nie wiedzieli po co i do czego mają zmierzać. Występ nieco uratowały black'n'rollowe hity z "K.I.N.G.", "Fuel For Hatred" i "The Pentagram Burns" na czele, ale całość wywoływała raczej chłodne uczucia.
Arch Enemy, Jaromer 12.08.2016, fot. Wakor
Inaczej było z Arch Enemy. Alissa White-Gluz plus dwóch mistrzów metalowej gitary zrobili totalny pogrom. Każdy narzekający na nowy wokal Arch Enemy powinien zarobić kartoflem za ignorancję. Pani tworzy spektakl jak marzenie, jest żywiołowo, heavymetalowo, z polotem, który porwał wszystkich oglądających to widowisko.
Behemoth, Jaromer 13.08.2016, fot. Wakor
W sobotę czekaliśmy na wielką trójcę festiwalu, czyli Behemoth, Destruction i Mgłę. Ten pierwszy wystartował i no właśnie? Oglądałem concept płyty "The Satanist", odgrywanej w całości na żywo, w lutym w Pradze i tam w klubie ryło to beret. Jednak na festiwalu, gdzie publiczność oczekiwała raczej behemothowej klasyki, ta formuła po prostu znudziła. Co innego Mgła. Największa publiczność, najlepszy czas i materiał z "With Hearts Toward None" i "Exercises In Futility", czyli z płyt, które w XXI wieku na nowo zdefiniowały black metal i wytyczyły nowe ścieżki w tym zastałym gatunku, mówiły same za siebie. Kto wie, czy Mgła w ogóle nie była największym wydarzeniem "Brutal Assault 2016".
Mgła, Jaromer 13.08.2016, fot. Wakor
Na koniec zostawiłem sobie przyjemność zrecenzowania Destruction, grającego między polskim młotem a kowadłem, czyli między Behemoth i Mgłą. Prymitywny, ale pyszny jak niedzielny schabowy z rosołem thrash pokazał, skąd metal się wykluł. Ze zgniłego gdzieś w Niemczech w latach 80. jaja, którego odór zainspirował całe rzesze innych zespołów, bez czego nie byłoby teraz ani Mgły, ani Behemoth. Zabawna lekcja historii, która zatoczyła koło.
Obejrzałem też występy wielu innych zespołów: sympatycznego Agnostic Frost, miażdżącego trio Dying Fetus, sunącego ze sceny jak łajba wikingów klimatycznego Moonsorrow i Ufomammut, czyli substytutu odwołanego Electric Wizard. Do tego Obituary, Coroner, Ministry... Było tego tyle, że spokojnie można naładować baterie do przyszłego roku w oczekiwaniu na następnego "Brutala".
To była udana edycja festiwalu, chociaż nieco zepsuta przez pogodę i elektronikę, ale też i wtórna. Mam wrażenie, że na kolejnych "Brutalach" ciągle oglądam te same zespoły. Może za rok czymś mnie ta impreza zaskoczy, bo tym razem było trochę zbyt przewidywalnie, chociaż rozrywkowo. "Brutal" nadal więc bez zmian - pod tym względem jest po prostu najlepszy.
Zresztą nie znam się na tej stylistyce, może coś wnieśli.
Mają w dyskografii trzy długograje,pełno splitów, w tym dwa
świetne z Kriegsmaschine. Na starszych albumach grają w stylu Darkthrone z czasów Panzerfaust/Total Death/Ravishing...ale ich ostatni LP Death Camp Earth jest trochę inny, 4 numery 38 min.. momentami Mgłę też tam można usłyszeć. Od początku siedzą w Under The Sign of Garazel, więc ich płyty mają niewielkie nakłady, pamiętam jak dostawałem pocztą katalog Garazela,wybierało się ciekawe tytuły i wio na pocztę z przekazem hehe, tak poznałem m.in. Holy Death,Kriegsmaschine i właśnie Szron.
Dzięki Twojemu komentowi nabrałem ochotę na ich muzę...Death Camp Earth już się kręci :)
No to ja poproszę o kartofla - wokalistka bulgotała na jedną nutę i brzmiała kiepsko. Położony występ (choć Arch Enemy nigdy nie mnie jakoś nie jarało). Gorzej wypadł tylko Mastodon, który był beznadziejny (w wersji studyjnej bardzo ich lubię). Poza tym autor relacji nie powinien narzekać na monotonność czy przewidywalność festiwalu, skoro ani razu nie wspomniał o zespołach występujących we wcześniejszych godzinach (a były perełki, np. Ektomorf) albo nowatorskich artystach (Perturbator, Plini - można nie lubić, ale nie są typowi artyści występujący na metalowych festach). Podobnie w relacji ani słowa o małej scenie i scenie oriental. A tam działo się, oj działo... October Tide, Leprous, Int The Woods, Die Krupps - wspaniałe koncerty, których nie da się określić mianem "przewidywalne".
Materiały dotyczące zespołów
- Abbath
- Dying Fetus
- DevilDriver
- Tribulation
- Chelsea Wolfe
- Mastodon
- Neurosis
- Thaw
- Brutally Deceased
- King Dude
- Ministry
- Exodus
- Ihsahn
- Antigama
- Parkway Drive
- Gojira
- Immolation
- The Black Dahlia Murder
- Aborted
- Obscura
- Dark Tranquillity
- Mono
- Dark Funeral
- Arch Enemy
- Moonspell
- Obituary
- Septicflesh
- Voivod
- Unearth
- Satyricon
- Coroner
- Textures
- Grave
- Die Krupps
- Taake
- Ufomammut
- Destruction
- Agnostic Front
- Mgła
- Behemoth
- Moonsorrow
- Venom Inc.
Czytam relacje z tego zawalistego festiwalu jakoś teraz i powiem tak. Oprócz głównej sceny którą nam tu świetnie przedstawił recenzent były też inne i ciekawe. Zespołów było co nie miara, a tu tylko taki skrót...:(
Może taki ma być tekst..., ale jak ma się dowiedzieć prawdziwy fan o zespołach wszystkich które tam występowały. Ja widziałem jeszcze jeden Polski zespół, a o którym można by było tu zareklamować, bo kto jak nie my Polacy mamy robić to dla swojego rodzinnego przemysłu. Myślę, że każdy fan wie o co mi chodzi (a zespół sprawdźcie sami o jaki mi chodzi z Polski, który tam grał, a nie ma nawet dwóch zdań na ten temat. Inne kraje by tego nie zrobili, ale my sami dla siebie owszem jak widać).