- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Blind Guardian (Płock Cover Festival 2009), Płock "Plaża nad Wisłą" 12.09.2009
miejsce, data: Płock, 12.09.2009
Jakieś pół roku temu dowiedziałem się o planowanym koncercie Blind Guardian w naszym pięknym kraju. I wtedy mało nie umarłem ze szczęścia. Co więcej, koncert miał być całkowicie za darmo! Nie było innego wyjścia niż odłożyć kasę na podróż, zebrać ekipę i ruszyć w długaśny tour przez Polskę. A teraz siedzę tu dwa dni po koncercie i klepię te słowa, a w głowie ciągle rozbrzmiewają mi te niesamowite, chóralnie odśpiewane refreny, piękne sola i klimatyczne ballady. No, ale wypada zacząć od początku, toteż jedziemy.
Nie mam pojęcia, jaki był cały plan tegorocznego festiwalu w Płocku, wiedziałem jedynie o występach Hunter, Acid Drinkers i gwiazdy wieczoru - Blind Guardian. Na pierwszą z kapel w ogóle nie zdążyłem z powodu trudności ze znalezieniem zakwaterowania, a później także jakiegoś miejsca do zaparkowania samochodu, toteż nie mogę się wypowiedzieć osobiście, aczkolwiek chodzą słuchy, że Hunter zagrał całkiem przyzwoicie. Występu Kwasożłopów słuchałem siedząc na wzgórzu - jak zwykle nie zawiedli, pełna profeska, ale też luz i zabawa.
Przed najważniejszą częścią wypada chyba wspomnieć o dość nietypowym usytuowaniu sceny, która znalazła się na plaży, kilkanaście metrów od Wisły! Hansi w wywiadzie wspominał, że w takim miejscu jeszcze im się nie zdarzało grać. Polakom udało się zaskoczyć zespół, wiec jest dobrze. Co do liczby ludzi na koncercie - znalazłem różne sprzeczne informacje, jedni twierdzą, jakoby było to ponad dziewięć tysięcy, inni, że nawet piętnaście. Wiem tyle, że plaża została oblężona przez armię fanów niemieckich bardów.
Około 21:30 (gratulacje dla organizatorów koncertu - nie było żadnych obsuw) rozpoczęło się intro "War of Wrath". I zaczął się niesamowity spektakl. Blind Guardian zaserwowali nam wspaniałą setlistę - znalazły się na niej kawałki ze wszystkich okresów twórczości zespołu. Brakło mi może jedynie czegoś z "Battalions of Fear", mogli dorzucić "Run for the Night" albo "Majesty" i na pewno nikt by się nie obraził. Na początek poszedł genialny "Time Stands Still" ze świetnym refrenem (tak, jakby oni mieli słabe refreny...) i piękną gitarą solową. Później dostaliśmy, jak to określił Hansi, "bardzo smutny początek" - "Born in a Mourning Hall". Bardzo liczyłem na ten kawałek, gdyż łączy w sobie, można powiedzieć, całość twórczości Gwardzistów - zarówno wczesną speedmetalową surowość, jak i piękną powermetalową melodykę z późniejszych płyt. Następnie przyszedł czas na pierwszy koncertowy pewniak. Gdy Hansi zapowiedział, że utwór będzie opowiadał o Noldorach, większość już wiedziała o co chodzi - "Nightfall"! Piękny, epicko - balladowy klimat, świetny tekst, świetny wokal Hansiego i refren, którego nie da się nie śpiewać - cudo. Nie ma sensu, żebym dalej opisywał całą setlistę, kto zainteresowany, bez problemu ją znajdzie, a kogo tam nie było, to i tak nie zrozumie, co stracił. Szybka, prosta "Valhalla" z refrenem, który odśpiewał chyba każdy, piękny "Lord of the Rings" oraz "Bright Eyes", bazujący na powieściach i opowiadaniach Moorcocka "The Quest For Tanelorn", jeden z moich ulubionych kawałków z "A Night At The Opera" - "Punishment Divine" (którego nie spodziewałem się, szczerze mówiąc). Przedostatnim utworem wieczoru był "The Bard's Song" - nie da się opisać euforii, jaka towarzyszyła temu kawałkowi. Chyba każdy na niego czekał, każdy go odśpiewał. A po nim Hansi stwierdził, że to już będzie ostatni utwór na dziś, a po "Pieśni barda" mogą tak naprawdę zagrać już tylko jedno - "Miror! Mirror! On the Wall!" I tłum oszalał.
Wypada jeszcze przedstawić co nieco informacji "technicznych". A więc standardowo - nagłośnienie. Jakie było, to było, myślę, że dało radę. Na początku tylko wydawało mi się, że gitara solowa Andrego nieco zbyt waliła po uszach górnymi pasmami. Później uległo to znacznej poprawie (być może przez zmianę mojego miejsca na okolice barierek). Hansi świetnie śpiewał, prawie tak dobrze, jak na płytach. Używał zarówno delikatnego głosu, jak i swoich niepowtarzalnych wrzasków. No i telebim - jak na darmowy koncert, to był on naprawdę bardzo dobrej jakości, nawet z większych odległości było przyzwoicie wszystko widać.
Cóż, było pięknie, było niesamowicie i cudownie. Spełniło się jedno z moich (i myślę, że nie tylko moich) marzeń. Kursch oczywiście zapowiedział, że wrócą szybko i mam nadzieję, że to nie tylko puste słowa, bo z wielką chęcią wybiorę się na ich kolejne koncerty. Podsumowaniem całego występu niech pozostanie jedno słowo, które było kilkukrotnie skandowane przez fanów: "dziękujemy!"
Zajebiście było, minusy to strasznie napierający tłum, ludzie nad głową, i ludzie z przepustkami między sceną a barierkami...
Hunter do bani pod każdym względem... gadka do publiki masakrycznie pusta i głupia, fałsz w każdym kawałku.. generalnie dennie. Zagrali mi kiedy umieram ale Żniwiarzy umysłów już nie chcieli... - a może to i dobrze...
Materiały dotyczące zespołów
Zobacz inną relację
Blind Guardian (Płock Cover Festival 2009), Płock "Plaża nad Wisłą" 12.09.2009
autor: Mikele Janicjusz