- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Polish Apostasy Tour (Behemoth, Hatesphere, Rootwater), Warszawa "Stodoła" 6.09.2007
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 6.09.2007
Koniec wakacji, za nami duże festiwale - jesienny sezon koncertowy należy uznać za rozpoczęty. Na pierwszy ogień poszedł rodzimy Behemoth, który na trasę zabrał ze sobą warszawski Rootwater i duński Hatesphere.
Do "Stodoły" dotarłem niestety dopiero w momencie, gdy skończyło grać Rootwater. Niestety, ponieważ relacje licznych znajomych potwierdziły moje przypuszczenia, że warszawiacy dadzą kolejny bardzo dobry koncert. Miałem już okazję kilka razy ich widzieć, więc nie zdziwił mnie specjalnie fakt, że nie spotkałem się z ani jedną(!) negatywną opinią na temat ich krótkiego setu.
Przyznaję, że nie miałem wcześniej styczności z repertuarem Hatesphere i wobec tego zbyt wiele po Duńczykach nie oczekiwałem. Tym bardziej, że miałem okazję ich zobaczyć dwa lata temu, kiedy to supportowali Morbid Angel, gdzie nie wywarli na mnie jakiegoś specjalnie dobrego wrażenia. Pozytywnie zaskoczyło dobre, selektywne brzmienie i samo nastawienie muzyków do grania - było widać, że autentycznie sprawia im to radość. Zaprezentowali miłą dla ucha mieszankę dźwięków thrashowych, metalcore'owych, a czasami nawet deathmetalowych. Raziła mnie jedynie momentami hardcore'owa maniera wokalisty, który zreflektował się pod koniec koncertu (jak domniemuję - w starszych numerach), gdzie popisywał się całkiem interesującym growlingiem. Tymi właśnie utworami zespołowi udało się jedno - zachęcił mnie do zapoznania się z ich twórczością studyjną, co należy chyba uznać za mały sukces i wystarczającą rekomendację występu. Sama kapela koncert uznała również na pewno za udany, co potwierdziło się w jednej z przerw między utworami, kiedy to wokalista ręczną kamerą nagrywał reakcje zgromadzonych pod sceną fanów.
Po przerwie nadszedł czas na główne danie dnia, czyli Nergala i spółkę. Kiedy tylko przygaszono światła, dało się słyszeć puszczone z taśmy "Rome 64", co oczywiście oznaczało początek koncertu. W środku sceny, za mikrofonem przybranym pentagramem, stanął Nergal, daleko za nim na podwyższeniu za swoim zestawem zasiadł Inferno. Po obu stronach, cały czas w trakcie koncertu zmieniający się pozycjami, stanęli Seth i Orion. Zagrali chyba wszystkie swoje najważniejsze utwory - "Antichristian Phenomenon", "Demigod", "From The Pagan Vastlands", "Conquer All", "As Above So Below", "Lasy Pomorza", rewelacyjne "Slaves Shall Serve", "Christians To The Lions", chyba najbardziej znane, również dzięki parodii dostępnej w internecie, "Decade of Therion" czy "Christgrinding Avenue" i "Prometherion" z nowej płyty. Między utworami Inferno odegrał krótkie solo perkusyjne, można było też zobaczyć wykonywane przez niego "ognie". Po "Chant For Eschaton" Nergal rzucił gitarą w kierunku technicznych, przygaszono światła i zespół zszedł ze sceny. Wywołani przez publikę zagrali jeszcze cover "I Got Erection" Turbonegro (podobno jest to jedna z ulubionych kapel Nergala) i "Pure Evil And Hate". Jako że fani nie dawali za wygraną, zespół pojawił się ponownie, tym razem już bez instrumentów, aby podziękować za udany koncert. Behemoth po raz kolejny udowodnił, że jest profesjonalną maszyną koncertową - dało się zauważyć, że wiele zachowań scenicznych zostało zaplanowanych na długo przed samym koncertem, a wszystko zostało odegrane niemalże idealnie. Końcowy efekt lekko popsuło mało selektywne brzmienie, z którego powodu momentami tak liczne przecież dźwięki zlewały się w jedno, przez co były oczywiście słabo rozróżnialne. To o tyle dziwne, że Hatesphere miał pod tym względem brzmienie idealne. Frekwencja była spora, zapewne m. in. dzięki niezbyt wygórowanej cenie biletów. Między utworami Nergal nie wspominał właściwie nic o polityce ani religii, jak to zazwyczaj miał w zwyczaju, co, biorąc pod uwagę poziom tych wypowiedzi, należy zaliczyć na plus. Tym razem frontman Behemotha skupił się na Ogólnopolskim Komitecie Obrony Przed Sektami, który zasłynął dzięki czarnej liście zespołów. Nie wiem ile w stwierdzeniach Nergala było prawdy, ale podobno mało brakowało, a koncert by się w ogóle nie odbył...
Behemoth to perfekcyjna maszynka koncertowa. Jest w tym jednak pewien minus - przez półtora roku byłem trzy razy na koncercie tego zespołu i za każdym razem było bardzo, bardzo podobnie. Zbyt mało jest elementów nowych, zbyt mało miejsca na spontaniczność, co dało się szczególnie zauważyć w porównaniu z mało wyrachowanym i "radosnym" Hatesphere. I dlatego też koncert ten, mimo całej swojej perfekcji, pozostawił pewien niedosyt - przyzwyczaiłem się, żeby od Behemotha wymagać trochę więcej.
Materiały dotyczące zespołów
- Behemoth
- Hatesphere
- Rootwater
dimmu borgir rullez