- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Asia, Warszawa "Proxima" 3.03.2005
miejsce, data: Warszawa, Proxima, 3.03.2005
W czwartkowy wieczór wybrałem się do Proximy, aby zobaczyć na żywo Asię. Skusiły mnie głównie stare utwory, z ery z Johnem Wettonem, ale podoba mi się również ich najnowszy album, "Silent Nation", co tylko bardziej zachęciło mnie do spotkania się z zespołem.
Około 19:25 wpuszczono nas na salę, gdzie ekipa zespołu sprawdzała jeszcze instrumenty. Po 15 minutach Asia pojawiła się na scenie. John Payne (wokalista i basista - red.) powiedział, że muzycy są świeżo po czternastogodzinnej podróży i teraz tylko chcą wykonać krótką próbę dźwięku, zaś występ zaczną za jakieś dwadzieścia minut. Zagrali "Time Again" i wyszli.
Tak jak obiecali, wrócili około 20:00 i rozpoczęli od utworów z pierwszej płyty: "Wildest Dreams" i "Here Comes The Feeling". Stwierdziłem, że John Payne dobrze sobie radzi z utworami, które wcześniej śpiewał jego imiennik Wetton, i zanosiło sie na to, że zagrają ich niemałą ilość, zapowiadał się więc świetny wieczór. Po "starociach" przyszła kolej na pierwszy numer z "Silent Nation". Zespół zagrał "Ghost In The Mirror". Potem John zapowiedział utwór, "który dzisiaj już słyszeliśmy", czyli "Time Again". Tutaj wokalista się trochę rozruszał i zaczął biegać i skakać.
Następnie przyszła pora na tytułowy utwór z ostatniego albumu. Do umieszczonej na specjalnym stojaku gitary akustycznej podszedł John i zagrał na niej wstęp do "Silent Nation". Na drugim akustyku środkową część utworu zagrał gitarzysta Guthrie Govan. Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków "Silent Nation" Guthrie (przewracający oczami i szeroko uśmiechający się przez cały koncert) zachęcony przez Payne'a pozostał przy gitarze akustycznej i zagrał coś, co przypominało mi czołówkę do "The Benny Hill Show", które następnie przerodziło się we wstęp do "Cutting It Fine". Końcowa część utworu grana przez Geoffa Downsa przeszła natomiast w jego własny popis, w ramach którego zagrał m.in fragment "Video Killed The Radio Star" (przeboju The Buggles, zespołu, w którym wcześniej grał - red.).
Reszta zespołu powróciła na scenę, aby wykonać kolejny, zresztą mój ulubiony, utwór z nowego albumu, "Long Way From Home". Po nim nastąpił kolejny "klasyk" - "The Heat Goes On". Następnie Asia zagrała "Military Man", jeden z tych utworów, których wcześniej nie znałem (z płyt z ery z Payne'em na wokalu znam tylko "Arenę" i "Silent Nation"). Chris Slade wybijał na bębnach marsza, a ja stwierdziłem, że muszę się jak najszybciej zapoznać z pozostałymi albumami grupy.
Po "Żołnierzu" przyszła pora na przedstawienie zespołu. John krótko opowiedział o swoich kolegach, Chrisa nazwał "Panem Thunderstruck", po czym Guthrie zagrał wstęp do tego utworu AC/DC (w którym to zespole Chris Slade grał uprzednio - red.) a Payne próbował naśladować głos Briana Johnsona krzycząc "Thunder!". W ten sposób rozpoczęła się część akustyczna koncertu, Chris zszedł ze sceny, a John i Guthrie wzięli do rąk gitary akustyczne. Zaczęli od pięknej wersji "Open Your Eyes". Następnie zagrali "Voice Of America", które równie dobrze wypadło jako "unplugged". Chris wrócił do nas z tamburynem, Guthrie zamienił gitarę akustyczną na basową i zespół zagrał "Don't Call Me". Ktoś z publiczności domagał się "Heat Of The Moment", ale John zagrał dwa dźwięki i stwierdził, że dalej nie umie, i że na to przyjdzie czas później. Zamiast tego usłyszeliśmy "The Longest Night". Potem Guthrie i John zamienili się instrumentami (z czego John bardzo się ucieszył), Geoff zrewanżował się temu drugiemu i oficjalnie nam go przedstawił, po czym Asia wykonała "Who Will Stop The Rain?", kończąc w ten sposób część akustyczną wieczoru.
Finał głównej części koncertu rozpoczął się od "What About Love?", a następnie zespół sięgnął po dwa kolejne utwory z pierwszej płyty: najpierw usłyszeliśmy "Sole Survivor", a po nim charakterystyczny wstęp do "Only Time Will Tell". Po tym przeboju zespół podziękował i zszedł ze sceny, żeby wrócić po paru minutach. John zapowiedział jeden utwór, a po nim jeszcze jeden. "Heat Of The Moment" był pewniakiem, ja po cichu liczyłem, że tym drugim będzie ten, od którego rozpoczyna się "Astra", i nie zawiodłem się, bo po chwili ułyszałem wstęp do "Go". Dla mnie był to jeden z lepszych momentów wieczoru. Następnie John powiedział, że następny utwór będzie rzeczywiście ostatnim, ale później zespół usiądzie przy wcześniej przygotowanych stolikach, gdzie będzie można zdobyć autografy i zamienić parę słów. Nie muszę właściwie opowiadać, co nastąpiło chwilę potem, ale z dziennikarskiego obowiązku napiszę: Guthrie rozpoczął "Heat Of The Moment", najbardziej oczekiwany utwór tego wieczoru. Wszyscy śpiewaliśmy razem z zespołem, potem dostaliśmy szansę zaśpiewania refrenu a cappella. John podziękował nam za przyjście, stwierdzając, że byliśmy najlepszą widownią, dla jakiej grali na tej trasie.
Po paru minutach zespół zgodnie z obietnicą zajął miejsca nieopodal baru. John Payne i Geoff Downes usiedli przy jednym stoliku, a Guthrie Govan i Chris Slade przy drugim. Dwaj ostatni popijali Żywca (Guthrie powiedział, że bardzo mu smakuje). Dostałem autografy od całej czwórki, uścisnąłem dłoń Johnowi i w ten sposób zakończył się ten świetny wieczór.