- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Apocalyptica, Sturm Und Drang, Warszawa "Stodoła" 3.11.2007
miejsce, data: Warszawa, Stodoła, 3.11.2007
Warszawski koncert Apocalyptiki wzbudził tak duże zainteresowanie, że organizator zdecydował się niemalże w ostatniej chwili na jego przeniesienie do większego klubu. Zamiast w "Progresji" zespół wystąpił w "Stodole". To zainteresowanie dało się również zauważyć przed samym koncertem - tak dużej kolejki przed klubem dawno nie widziałem. Z tego też powodu do środka udało mi się wejść dopiero przed godziną 21.00, czyli już po występie supportu, jakim był hardrockowy Sturm Und Drang.
Kilka minut po 21 na scenie pojawiła się czwórka wiolonczelistów i perkusista. Bębniarz Mikko Siren usiadł za swoim zestawem centralnie z tyłu sceny, reszta muzyków zajęła miejsce na znajdujących się na specjalnych podwyższeniach krzesłach, których oparcia przypominały czaszki umieszczone na okładce płyty "Cult". Zaczęli od tytułowego utworu z ostatniego albumu - "Worlds Collide". Jak się później okazało, materiał z tego krążka zdecydowanie zdominował cały koncert - Finowie zagrali z niego co najmniej siedem utworów. Mało było starych autorskich numerów, za to usłyszeć można było całą masę coverów, z których znani są Finowie - "Refuse/Resist" Sepultury, "Helden" Davida Bowiego, klasyczne "Hall of The Mountain King" Griega, "Seemann" Rammstein, "Fight Fire With Fire", "Seek And Destroy" czy fenomenalnie przyjęte "Enter Sandman" i "Nothing Else Matters" Metalliki.
Publika zasługuje na osobną wzmiankę - bardzo licznie przybyła ("Stodoła" była prawie pełna), o bardzo dużej rozpiętości wiekowej, bardzo entuzjastycznie reagująca i często śpiewająca teksty razem z zespołem, za co została zaliczona do najlepszych i kilkukrotnie pochwalona przez Perttu Kivilaakso. Najgłośniej i najżywiej reagowały nastoletnie fanki, przez co momentami można było odnieść wrażenie, że jest to koncert jakiegoś topowego komercyjnego boysbandu, a nie zespołu - było nie było - metalowego. Fakt ten celnie podsumował jeden z moich znajomych, stwierdziwszy że "zabrakło tylko stringów rzucanych na scenę".
Już przed koncertem wiadomo było, że Apocalyptica zamierza pokazać liczne efekty specjalne. Jak się okazało, były to głównie efekty świetlne, które robiły naprawdę piorunujące wrażenie. W całej "Stodole", od samej sceny do ostatniego fana, obserwować można było fantastyczną feerię barw, tak rzadko spotykaną na tego typu imprezach. Dodatkowo w trakcie "Life Burns" wiolonczela Antero Manninena zaczęła obficie dymić i sprawiać wrażenie, że płonie... Sami muzycy często zmieniali swoje pozycje - wstawali, siadali, zamieniali się miejscami, entuzjastycznie przeżywali kolejne grane utwory. Jedynie Manninen (na co dzień wiolonczelista Lahti Orchestra), który wspomaga trio Finów podczas koncertów, cały czas siedział niewzruszony na swoim krześle. Brzmienie było bardzo selektywne - można się nawet zastanowić, czy nie za bardzo i czy nie przydałoby się jednak trochę "metalowego brudu". Tylko na początku wiolonczela Manninena była zbyt wysunięta do przodu - zostało to jednak naprawione już po 2-3 pierwszych utworach.
Trwający niewiele ponad 100 minut występ zakończył się dwoma bisami, podczas których usłyszeliśmy m.in. "Life Burns", "Inquisition Symphony" czy zagrane na sam koniec "Seemann". Finowie niewątpliwie byli usatysfakcjonowani koncertem, to samo można na pewno powiedzieć i o fanach. Nie da się ukryć, że za sprawą Apocalyptiki był to wieczór udany, a sam występ był przyjemną odskocznią od tradycyjnych rockowo-metalowych dźwięków.