zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Annihilator, Sworn Amongst, Svolk, Warszawa "Progresja" 26.10.2010

28.10.2010  autor: Krzysiek "kksk"
wystąpili: Annihilator; Sworn Amongst; Svolk
miejsce, data: Warszawa, Progresja, 26.10.2010

Dawno nie miałem takiego dylematu, dawno nie musiałem wybierać pomiędzy dwoma tak dobrymi kapelami, jakimi są Arch Enemy i Annihilator. Koncert pierwszej z nich miał się odbyć w maju, niestety został przełożony i to właśnie na jeden z najmniej dogodnych terminów, czyli na dzień wizyty Annihilatora. Wybrałem Kanadyjczyków - wcześniej widziałem ich tylko raz i to w dodatku w roli supportu. A skoro o supportach mowa, to tego dnia w "Progresji" stawiły się dwa - brytyjski Sworn Amongst i norweski Svolk.

Annihilator, Kraków 27.10.2010, fot. Grzegorz Chorus
Annihilator, Kraków 27.10.2010, fot. Grzegorz Chorus

Jako pierwsi zameldowali się Norwegowie ze Svolk, jak się okazało, prezentujący mieszkankę heavy, stoner i thrash metalu. Mieszankę w wykonaniu bardzo klasycznym, ale takim z jajem i dużym dystansem do siebie. Panowie sprawiali wrażenie mocno obytych ze sceną, a przecież na koncie mają tylko jeden materiał długogrający. Konkurencyjna impreza w "Stodole" sprawiła, że mieli do czynienia z nieliczną garstką fanów. Wykazali się jednak mocno profesjonalnym podejściem do tematu w ogóle się tym nie zrażając, a przynajmniej nie dając tego po sobie poznać. Wszystko grało jak należy - gitary, perkusja, wokale (jeden mocno zbliżony do Glenna Danziga). Napiszę krótko - dla takich występów i takich kapel chadza się na supporty. Ja zostałem kupiony i to niemalże dosłownie, bo po koncercie stałem się szczęśliwym posiadaczem ich debiutu, który był do zdobycia za jedyne 35 zł.

Króciutka przerwa i następny support - Sworn Amongst. Pierwsze wrażenie - z którego to gimnazjum uciekli muzycy? Nie wiem, jaka jest średnia wieku w tej kapeli, ale nagle poczułem się jak stary zgred (tym bardziej, że przecież panowie debiutantami nie są). To mnie też niestety do nich trochę uprzedziło, a chyba niesłusznie. Anglicy zaprezentowali solidną dawkę lekko technicznego thrash metalu, który mógł się podobać. O dziwo miałem wrażenie, że są trochę stremowani, jakby mieli nie za wiele obycia scenicznego - zwłaszcza w porównaniu z poprzednikami. Jeszcze z minusów - momentami wiało schematami. Bardzo możliwe, że z płyty byłoby ciekawiej, bo jest to ten rodzaj muzyki, który niekoniecznie przekonuje do siebie już za pierwszym przesłuchaniem. A z plusów - muzycy mają naprawdę dobrze opanowane swoje rzemiosło, zwłaszcza gitarzysta solowy, wyglądający jak młody, zbuntowany emo. Wypadło przyzwoicie - w trakcie muzycy zachęcali jeszcze do pokoncertowego wypadu do baru, przy którym rzeczywiście później urzędowali.

Sworn Amongst, Kraków 27.10.2010, fot. Grzegorz Chorus
Sworn Amongst, Kraków 27.10.2010, fot. Grzegorz Chorus

Annihilator pojawił się na scenie lekko po godzinie 22. Na szczęście obyło się bez kompromitacji frekwencyjnej - ludzi zdecydowanie przybyło i parkiet nie świecił już pustkami. Co się od razu rzuciło w uszy, to spore podkręcenie głośności w porównaniu z supportami. Lekko rozmyło to niestety brzmienie, ale przy okazji dało większego powera. Już od początku dało się również zauważyć, że na scenie niemalże niepodzielnie rządzi Jeff "the coolest guy" Waters (jak się później sam przedstawił). Kanadyjczycy to już starzy wyjadacze, co w każdym calu potwierdzili - trudno im było cokolwiek zarzucić. Każdy z muzyków spisywał się rewelacyjnie - czy to Jeff wygrywając solówki na swojej świecącej gitarze (naokoło korpusu i na progach pełno było czerwonych, odpustowych lampek), czy to Dave Padden spisujący się wzorowo również w starszym repertuarze. Energia emanująca ze sceny była niesamowita - duża w tym zasługa rewelacyjnego kontaktu Watersa z fanami, który nieustannie ich wychwalał (co samo w sobie nie jest już aż tak bardzo atrakcyjne, bo robi to obecnie prawie każda zagraniczna kapela wizytująca Polskę), a tym najbliżej sceny często przybijał piątki. Wspomniał również o dniu wolnym, który spędził w Warszawie i który sprawił, że polubił to miasto, a w trakcie jednego z utworów zapytał fanów o możliwość włączenia świateł na całej sali, aby mógł zobaczyć, jak się bawią. Jestem bardzo zadowolony z doboru utworów - dominowały kawałki z ostatniej płyty i moich ulubionych pierwszych czterech. Jednym słowem - klasyka. Na koniec wspomnę jeszcze o balladowym mini secie, na który składały się "Phoenix Rising" i "Sounds Good to Me" - muzycy (poza perkusistą, który udał się za scenę na zasłużony odpoczynek) usiedli wówczas tuż obok siebie na krzesłach, tworząc zaskakujący jak na tego typu koncert klimat. Po raz kolejny Annihilator potwierdził swoją klasę - nie było żadnych gwizdów, żadnych zniecierpliwionych okrzyków, wszyscy w skupieniu kibicowali Watersowi i jego kolegom.

Annihilator, Kraków 27.10.2010, fot. Grzegorz Chorus
Annihilator, Kraków 27.10.2010, fot. Grzegorz Chorus

Chciałbym mieć więcej takich dylematów, jak ten z 26 października. Nie mam wątpliwości, że koncert Arch Enemy był co najmniej bardzo dobry, lecz swojego wyboru nie żałuję. Annihilator pokazał, że porządna, mocno energetyczna dawka klasycznego thrash metalu - podana w nowoczesnym, koncertowym wydaniu - cały czas może dać naprawdę niezłego kopa.

Zobacz zdjęcia z koncertu w Krakowie: Annihilator, Sworn Amongst, impreza.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?