- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Annihilator, Archer, Harlott, Warszawa 24.10.2015
miejsce, data: Warszawa, Proxima, 24.10.2015
W dwa miejsca można się było wybrać na Annihilatora: do Krakowa (23 października) i do Warszawy (24 października). W Krakowie raczej nigdy swej nogi na koncercie nie postawię (chyba że przyjedzie Mercyful Fate) - zbyt ekstremalnie daleko. Do Warszawy też się jedzie i jedzie, ale chociaż o sto kilometrów bliżej. Organizator wymyślił koncert w "Proximie". I dobrze, bo nigdy wcześniej tam nie byłem. Okazało się na miejscu, że to fajny mały klubik, gdzie zmieści się w części podscenicznej ok. 400 osób. Ale w Warszawie chyba nawet tylu nie było. Wydawało mi się nawet, że było raczej pustawo. Nie wiem i nie rozumiem tego - zespół dość rozpoznawalny, na żywo przekonujący, dwumilionowe miasto, bilety niedrogie (80 zł), a ludzi jak na lekarstwo. Sądziłem, że taki zespół to spokojnie wypełni "Progresję", ale chyba nie nad Wisłą... Z drugiej strony to nawet lepiej, że było kameralnie.
Annihilator, Kraków 23.10.2015, fot. Verghityax
Annihilator zainicjował 24 lipca w Barcelonie "Europe In The Blood Headline Tour", koncert warszawski był 26 na tej trasie, a zakończy się ona 14 listopada w Moskwie. Podczas koncertów Kanadyjczycy promują swoją najnowszą płytę, "Suicide Society", która swoją premierę miała 18 września 2015 roku. W trasę zabrane zostały dwa suporty - Archer (z Kalifornii) i Harlott (z Melbourne).
Harlott, Kraków 23.10.2015, fot. Verghityax
Harlott bywa porównywany do Slayera, ale ja jakoś podobieństwa nie zauważyłem. Owszem, grają thrash metal, momentami jakoś tam wokalne zbieżności się pojawiają, ale dalsze szukanie podobieństw byłoby mocno wymuszone. Gorzej, że ten cały Harlott zupełnie mi nie siadł. Nie pokazali mi nic, co kazałoby myśleć, że warto się zainteresować tym zespołem. Może to dlatego, że są strasznie zwyczajni, a ich muzyka brzmi jak w wydaniu pięciu tysięcy innych kapel... Rzadko kiedy definitywnie skreślam kapelę i w przypadku Harlott wolałbym tego nie robić, bo jakiś potencjał w chłopakach z Australii drzemie. Może w wersji studyjnej byłby lepszy odbiór? A do posłuchania są dwa albumy: "Origin" (2013) i "Proliferation" (2015). Grali pół godzinki.
Annihilator, gadżety koncertowe, Warszawa 24.10.2015, fot. Mikele Janicjusz
Trochę dłużej na scenie zabawiła druga kapela poprzedzająca Annihilatora - Archer. Grali jakieś 40 minut. I tu już było lepiej, to znaczy łatwiej wsłuchać się w zespół grający bardziej tradycyjną odmianę metalu. Był normalny wokal heavymetalowy, bardziej melodyjny sposób grania na gitarach. Poza tym zawsze łatwiej ogarnąć zespół, gdy na scenie poci się trzech facetów. Archer istnieje w muzycznej branży odrobinę dłużej niż Harlott, ale na koncie też ma dwa longplaye: "Doomsday Profits" (2006) i chrupiący jeszcze "Culling the Weak" (2015). Na pewno był wykonany utwór tytułowy z nowego wydawnictwa, a co do reszty... Po prostu nie wiem.
Annihilator, Kraków 23.10.2015, fot. Verghityax
Po przygotowaniu sceny na totalną anihilację najbardziej w oczy rzucała się centralnie usytuowana perkusja firmy Yamaha. Dwie centrale ozdobione były rozwartymi paszczami humanoidalnego stwora, lśniąca od chromu rama podtrzymywała półkotły i talerze, a po bokach osadzone były flagi kanadyjska i brytyjska. Taki sympatyczny dodatek. Na froncie trzy statywy z mikrofonami. I to w zasadzie wszystko, czyli raczej oszczędnie. Annihilator wyszedł na scenę mniej więcej o godzinie 21:15, występ poprzedziło intro "Rock You Like a Hurricane" Scorpionsów. Większość fanów wprawiła ta kompozycja w dobry nastrój, który tylko mógł się poprawić, gdy na scenie rozpoczął swoje szaleństwa Jeff Waters.
Annihilator, Kraków 23.10.2015, fot. Verghityax
Zaczęli od lubianej przez fanów kompozycji tytułowej z albumu "King of the Kill" (1994). Potem rozpoczęła się promocja nowego krążka, a więc posłuchaliśmy z nowości "Snap", "Suicide Society", "Creepin' Again". Machina się rozkręcała. Przy dźwiękach "Set the World on Fire", "Never, Neverland", a zwłaszcza "W.T.Y.D." zespół był zupełnie rozluźniony, a nad naszymi głowami coraz częściej "fruwali" fani, których w fosie próbowali ratować dwaj ochroniarze. Przed krótką przerwą, kiedy to z taśmy poleciało intro "Maximum Satan", mogliśmy się jeszcze zabawić przy "Tricks and Traps" i "Second to None".
Annihilator, Kraków 23.10.2015, fot. Verghityax
Muzycy pewnie w tym czasie uzupełnili płyny lub dymy, a potem zagrali "Refresh the Demon". Potem kolejna przerwa dla wszystkich muzyków, oprócz perkusisty. Mike Harshaw pokazał dobre solo, takie w typie Mikkey'a Dee, czyli bardzo szybkie z nieustanną grą na centralach. Trwało ono jakieś dwie, może trzy minuty. Waters pochwalił współpracownika słowami, my - wielkimi brawami. Od tego momentu wszystko nabrało przyspieszenia. Kolejne utwory, "Brain Dance" czy "Phantasmagoria", przeminęły błyskawicznie. Błyskawiczny był też na maksa jajcarski "Chicken and Corn". Potem było już tak szybko, że nawet muzycy nie kończyli utworów. Było po trochu "Kraf Dinner" i "21". Ale ostatni w podstawowym czasie numer "Alison Hell" zabrzmiał w całości. Przedtem jednak Waters poinstruował nas, jak mamy go wspomagać w refrenie. No i pod sceną zrobiło się gorąco. W ogóle trzeba przyznać, że był młyn, ale piosenka o Alicji nie miała sobie równych.
Annihilator, Kraków 23.10.2015, fot. Verghityax
Był bis. Jednakże muzycy nawet nie schodzili ze sceny. Frontman dla formalności nas zapytał, czy jeszcze chcemy coś na deser. Też pytanie! Wybrali "Human Insecticide". Bardzo mi się ten kawałek podoba, ale to, co zrobił z nim Annihilator na żywo, to już było mistrzostwo. Jest tam w środku taki motoryczny motyw, który tak genialnie poszerzyli... No, ciary na plecach. W ogóle trzeba im oddać, że większość kawałków miała coś dodane lub zmienione. No bo Annihilator gra niebanalną odmianę thrash metalu, gdzie nie tylko darcie ryja jest ekspresyjnie uzasadnione, ale też kombinowanie i poszerzanie horyzontów w podejściu do instrumentalnych partii. Na koniec pożegnali się i zeszli ze sceny. Perkusista rozdał kilka pałek, a po kilku chwilach przyszedł technik, by rozdać kostki od Jeffa. Musiał jeszcze kilka razy wracać z nowym zapasem, tak go wiara męczyła.
Annihilator, Kraków 23.10.2015, fot. Verghityax
Każdy chyba przyzna, że to fajna wesoła ekipa. U Watersa nie znajdziecie gwiazdorstwa, widać, że jest otwarty na kontakt z fanami. Na scenie wulkan energii. Wyginał się z tą swoją gitarą, schodził do fosy, nie zajebał mi nawet w ryja, kiedy pociągnąłem za struny! Podobnie pozostali muzycy. Szczególnie basiście Camowi Dixonowi nie schodził z papy uśmiech przez cały koncert. Oprócz powodów, które wymieniłem na początku, to kolejny, dla którego warto pojawiać się na koncertach kanadyjskiego kwartetu. W imię dobrej zabawy!
Zobacz zdjęcia z koncertu w Krakowie: Annihilator, Harlott.
Materiały dotyczące zespołów
- Annihilator
- Archer
- Harlott