zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

relacja: Ankh, Warszawa "Remont" 4.03.1998

17.03.1998  autor: rick
wystąpili: Ankh
miejsce, data: Warszawa, Remont, 4.03.1998

Smutno mi... mimo że Ankh nareszcie przerwał wielomiesięczne milczenie, mimo że tyle musiałem czekać na kolejny koncert zespołu. Nic nie zapowiadało zmian, jakie w tym czasie nastąpiły. "Lancelot", jedyny, do niedawna, nowy utwór, od prawie dwóch lat poprzedzajacy każdy występ zespołu, tym bardziej nie dawał żadnych podstaw do jakichkolwiek obaw...

Smutno mi... stawiłem się kilka minut przed zapowiadanym rozpoczęciem koncertu pod drzwiami "Remontu", umiarkowaną kolejkę tworzyło miedzy innymi wiele znajomych mi osób. Do tego dnia Ankh miał wśród nich spore grono sympatyków...

Smutno mi... razem z biletem dostałem ulotkę, którą przeczytałem znacznie później. Leży teraz przede mną i przypomina środowe popołudnie. Nie przeczytałem jej przed rozpoczęciem koncertu, a szkoda - wiedziałbym, że coś się zmieniło...

Smutno mi... zwykły półgodzinny poślizg umiliły rozmowy i przyglądanie się scenie, a było na co patrzeć. Zaglądaliśmy przez brakującą ścianę do pokoiku, po lewej stronie stał sobie stolik, nakryty oczywiście. Po prawej mogliśmy wyglądać przez okno. Ciekawość niezbyt licznie przybyłej publiki rosła.

Smutno mi... rozpoczęli od "Lancelota" i pogawędki świeżo ostrzyżonego wokalisty. Przy stoliku siedziała pani (później okazało się, że udziela się wokalnie w kilku utworach - nie dość, że nieprzekonująco, to jeszcze duet z nią obnaża braki wokalne dotychczasowego etatowego ankhowego krzykacza). Zespół poszerzył skład o drugiego gitarzystę i osobnika obsługującego przeszkadzajki (o ile się nie mylę, zmienił się również bębniarz). Nowi instrumentaliści sporo wnieśli do wykonania kolejnych dwóch utworów. Nic nie zapowiadało nagłej zmiany stanu mego ducha, objawiającej się pierwszymi dwoma słowami każdego akapitu niniejszej relacji.

Smutno mi... rozpoczął się koszmar... Ankh postanowił dołączyć do szerokiego grona zespołów "poprawiających" swoją twórczość. Co w tym złego? Przecież dzięki temu można dotrzeć do znacznie szerszej publiczności, nawet jeśli nie brać pod uwagę materialnych konsekwencji, artysta zwykle wielce tego pożąda... Tylko dlaczego Ankh? Dlaczego zespół, którego wcześniejszą twórczość tak lubię? Dlaczego właśnie ta trójka, której koncerty zawsze były dla mnie tak dużym wydarzeniem?

Smutno mi... mogę teraz słuchać Ankha na zmianę z agresywnymi reklamami proszków do prania, z relacjami z wątpliwej jakości imprez techno, z tym wszystkim, co ostatnimi czasy najpopularniejsze w radiu i telewizorze...

Smutno mi... tym bardziej, że zmiana nie jest ani całkowita, ani natychmiastowa. Obok kompletnie zniszczonej "Zimy" (Vivaldi i techno!!!), usłyszałem ciekawą wersję "21st Century Schizoid Man" King Crimson (manager chwali się tym utworem we wspomnianej ulotce, opisującej nową płytę) i około pięciu starych i nowych utworów, wykonanych bez żadnych "ulepszeń".

Smutno mi... również dlatego, że to drugi zespół, który pokazał światu zmienione oblicze na deskach "Remontu", zaskakując mnie niezwykle nieprzyjemnie (wcześniej kilka lat temu Geisha Gonner).

Smutno mi... wreszcie dlatego, że lwia część widzów sprawiała wrażenie zachwyconych, uszczęśliwionych i wniebowziętych. Chociaż, jeśli dokładnie przypomnieć sobie stare występy Ankh, entuzjazm "nowych fanów" nie jest tak żywiołowy...

Smutno mi... Ankh (symbol życia!) umarł...

Przeczytaj relację z tego koncertu autorstwa Aski.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Ankh

Zobacz inną relację

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?