- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Anathema i My Dying Bride, grudzień 1995
To był najlepszy koncert "klubowy" na jakim miałem kiedykolwiek być. Dokładnej daty nie pamiętam, ale był to początek grudnia 1995. Koncert ropoczął sie, jeśli mnie pamięć nie myli około godziny 18:00. Pierwsza grała Anathema.
Jako, że koncert był częscią trasy promocyjnej nowego wtedy albumu "The Silent Enigma", większość zagranych kawałków pochodziła z tego wlaśnie albumu. Nie zabrakło jednak utworów, które Anathema gra zawsze: "Sleepless" i "We The Gods". Kawałkiem, którym najbardziej mnie urzekli był "Shroud Of Frost". Podczas tej piosenki sala wypełniła się znaczną iloscią dymu, który skutecznie ograniczał widoczność, ale nadał temu koncertowi specyficzny klimat, którego nigdy nie zapomnę. Podsumowywując, tym koncertem Anathema potwierdziła swoją klasę, jako band koncertowy, gdyż ich występ był po prostu zajebisty!!
Wszyscy oczekiwali, że My Dying Bride rozpocznie trase promującą ich nowy album od "Cry Of Mankind", charakterystycznego dla tego kawałka tapingu, ale MDB rozpoczęło od "Your River" z "Turn Loose the Swans". "Cry Of Mankind" było drugie, wzbudzając okrzyki zebranej publiczności. Usłyszeliśmy wszystkie kompozycje z "The Angel And The Dark River". Zagrali także starsze kompozycje takie jak "Forever People" (Aaron zadedykował ten utwór ekipie Anathemy).
Występ MDB był bardziej żywy i szybszy od koncertu Anathemy, co również odbiło się w zachowaniu publiki - w pewnych momentach cięzko było ustać na nogach, a gdzieniegdzie ponad głowami pojawiały sie latające postacie kolegów metali...
Po skończonym koncercie, kiedy udało mi się wydostać na zewnątrz, muzycy Anathemy udali się na browar w towarzystwie fanów. Nie miałem przyjemności schlać się z nimi, ponieważ musiałem zdążyć na autobus i żałuję tego bardzo!! Miałem tylko nadzieję, że następny koncert Anathemy, który bedę miał okazję obejrzeć w przyszłości, również będzie miał taki klimat i że zagrają przynamjmniej półtorej godziny. Jak sie miało okazać, moje nadzieje były płonne...
(można również przeczytać relację z innego koncertu tej trasy - autorstwa wełny, red.)