- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: America Under Attack, Łódź "Od Zmierzchu Do Świtu" 24.11.2001
miejsce, data: Łódź, Od Zmierzchu do Świtu, 24.11.2001
Wystąpili (dzień pierwszy): Trauma, Tenebris, Unnamed, Domain, Nightshade, Havoc, Eternal Tear
Zależało mi, żeby znaleźć się w Łodzi na całkiem ciekawie zapowiadającej się imprezie. Niestety troszkę spóźniłam się na występ pierwszej kapeli, którą było Eternal Tear z Warszawy. Panów tych miałam kiedyś przyjemność oglądać w stolicy - chłopaki grają całkiem dobry kawałek doom metalu. I o ile dobrze pamiętam, w Łodzi mówili coś o nagrywaniu płyty, ale głowy nie dam...
Chwilę później na scenie instalowali się panowie z formacji Havoc. Szczerze mówiąc, kiedy zaczęli wydawać dźwięki, nie wiedziałam czy wyjść, czy zostać... W końcu wybrałam lojalność wobec rockmetal.pl i przetrwałam pierwsze dwa utwory, po których albo Havoc zaczęli lepiej grać, albo zwiększyła się moja tolerancja na hałas. Poznaniacy ponoć grają death metal... Szczerze mówiąc nie wiem - może tylko próbują?
Jako trzeci mieli wystąpić warszawiacy z Unnamed. Jednak z powodów "technicznych" występ został przesunięty na później i zamiast nich na scenę wkroczył łódzki Nightshade. Muszę przyznać, że ta część wieczoru zrobiła wrażenie nawet na mnie - wielkiej ignorantce. Usłyszałam całkiem dobrze zagrany techniczny death metal. Przez ponad pół godziny można było się wsłuchiwać w ciekawe zmiany tempa - co chwilkę zwolnienia lub przyśpieszenia, interesujące sola i wokal, który raz "śpiewa" deathowym growlingiem, innym razem zaś blackowym wrzaskiem. Warto zainteresować się nimi bliżej.
Po Nightshade nadszedł czas na warszawsko-łódzki twór o nazwie Domain. Nie wiem, czy można na ich temat napisać coś nowego... Ten występ to standardowo muzyczny majstersztyk. Zespół kontynuuje poczynania niegdysiejszej gwiazdy metalowego światka - Pandemonium. I choć z tamtego składu pozostał tylko wokalista Paul, wciąż pocieszają fanów starymi utworami. Grają świetnie, mają bardzo dobrego perkusistę, którym jest Mittloff - były pałker Hate. Dobra technika oraz kontakt z publicznością potrafi rozgrzać do czerwoności. Ich występ trwał blisko godzinę, po czym nadszedł czas na...
Unnamed. Chłopcy w końcu doczekali się rozwiązania problemu "technicznego", jakim był brak perkusisty. Rafał dotarł do Łodzi dopiero przed osiemnastą, co opóźniło ich występ. Problemy się skończyły, ale nerwy, niestety, pozostały... Panowie weszli na scenę, szybko poradzili sobie ze sprzętem i zaczęli koncert. Grali dość długo, przygotowali bowiem dziewięć utworów, z czego dwa pochodzące z ich pierwszej płyty "Id" - "Dancing with desire" oraz "Saving myself". Zaprezentowali również zapowiedź nowego albumu utworem "Hit". Tym razem żadnemu muzykowi nie pękła struna, nie spalił się żaden piec, ani nie zepsuło się światło... Zagrali jak zwykle profesjonalnie, choć miny mieli nietęgie... Szkoda tylko, że publiczności po deathowych kapelach, nie bardzo przypadł do gustu doom, jaki zaprezentowali warszawiacy. Żałuję, że nie zagrali coveru Kata, który na pewno rozruszałby resztę zgromadzonych sztywniaków...
Jako następny na scenę wkroczył Tenebris. Zespół został bardzo gorąco przyjęty przez publikę. Przy pierwszych dźwiękach wydobywających się z głośników pod sceną zrobiło się dość tłoczno, jak na ten wieczór. Łodzianie uprawiają ;) ciekawy death metal. Na jakiś czas ucichło o nich, ale teraz powrócili, by grać jeszcze lepiej i miażdżyć swoją muzyką konkurencję. Przedstawili materiał zarówno stary jak i nowy. Grali ponad godzinę. W tym czasie dali trzy bisy! W końcu jednak zeszli ze sceny, na której zapanował ruch, by po kilku minutach...
Zapadła ciemność, a na scenie pojawiły się gwiazdy wieczoru - Trauma. Muszę się przyznać, że w mojej kolekcji mało jest płyt tej grupy. Cały czas obiecuję sobie, ze nadrobię zaległości w najbliższym czasie, ale jakoś nic z tego nie wychodzi... Za każdym razem, kiedy słyszę Traumę, poziom adrenaliny w moim organizmie dziwnie zwyżkuje... Znacie to uczucie? Bardziej działa na mnie tylko Lux Occulta... Ale wróćmy do Traumy... Muzycy z Elbląga jak zwykle dali wspaniały koncert. Na scenie królowali przez godzinę. Zagrali oczywiście miedzy innymi mój ulubiony "Dust (kill me)" z ich debiutanckiego albumu "Daimonion" oraz cover Slayera. Szkoda, że w ich przypadku godzina jest tak krótka...
Kiedy z głośników rozległa się muzyka puszczona z wieży, większość warszawiaków zebrała sprzęt i udała się w kierunku domu, a ja z nimi... Podsumowując - koncert był całkiem udany... I choć artyści grali totalnie za darmo, niestety nikt nie pomyślał o tym, ze dojazd też kosztuje, ani o tym, że czasem muzycy są spragnieni...
Cel moim zdaniem dość rozdmuchany przez media - dlaczego nikt nie organizuje koncertów dla umierających z głodu dzieci w Afryce? Czy "biedna" : Ameryka jest aż tak pokrzywdzona? Nie sadzę...
Materiały dotyczące zespołów
- Trauma
- Domain
- Tenebris
- Nightshade
- Havoc
- Unnamed
- Eternal Tear