- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Yngwie Johann Malmsteen "Rising Force"
Początek. Rok 1984. Heavy metal święci sukcesy. Popularność zdobywa nowa odmiana tego gatunku - thrash metal. W sklepach pojawia się debiutancki album Yngwiego J. Malmsteena "Rising Force". Nie jest to ostre, typowo metalowe pocinanie, a raczej stonowane, instrumentalne (prawie instrumentalne) kompozycje. Dwudziestoletni Szwed nagrał płytę wyjątkową. Bardzo wyjątkową. Stworzył nowy gatunek - neoklasyczny rock.
Wyjątkowością tego krążka (wtedy pewnie czarnego winylowego) jest właśnie styl muzyki. Jest to album bardzo gitarowy. Elektrycznie gitarowy, a zarazem skrzypcowy, wiolonczelowy! Gitara zastępuje tu instrumenty smyczkowe. Ja bym to określił mianem hard rockowej, metalizującej muzyki klasycznej. Takie są moje odczucia. Muzykę Malmsteena określa się mianem, wspomnianego wyżej, neoklasycznego rocka. Płyta ta mogłaby być hołdem złożonym przez XX wiecznego, hard rockowego wirtuoza gitary elektrycznej, kompozytorom z przełomu XVIII i XIX wieku. Podziękowania na okładce dla Nicolo Paganinego i Johanna Sebastiana Bacha są najlepszym tego dowodem.
Przejdźmy do samego krążka. Pierwotnie płyta ukazała się tylko w Japonii (ech, ta Japonia). Była wielkim sukcesem i pewnie dlatego Polygram zdecydował się wydać ją poza wyspami japońskimi (i chwała im za to). W Stanach Zjednoczonych wskoczyła na 60 miejsce listy Bilboard. Była nominowana do nagrody Grammy (to były czasy...).
Płytę otwiera utwór "Black Star". Wstęp na gitarze klasycznej, to typowo klasyczne granie. Dalej bas, perkusja, nie wiadomo skąd pojawiają się dźwięki gitary i riff. Jest może nie tyle spokojny, co stonowany. Wprowadza Słuchacza w klimat tej wyjątkowej płyty. Taka muzyka towarzyszy nam przez najbliższe 39 minut i 33 sekundy. Po "Czarnej Gwieździe" następuje "Far Beyond The Sun". Tutaj jest już bardziej dynamicznie. Ale czy bardziej rockowo, metalowo? Brzmienie gitary przemawiałoby za tym. Jednak te początkowe pasaże... To już inna sprawa. To właśnie ten unikalny styl - hard rock, heavy metal + klasyka. Wspomniane wyżej kompozycje uchodzą za najważniejsze dla nowego gatunku. Również Malmsteen, jak sam przyznał w którymś z wywiadów, będzie je grał do końca życia.
Dalej pojawia się najbardziej "zakręcony" kawałek na płycie - "Now Your Ships Are Burned". Dopiero tutaj "mamy do czynienia" z wokalistą - Jeffem Scott Soto. Partii wokalnych w tym utworze jest niewiele. Moim zdaniem najbardziej rockowy riff. "As Above, So Below" - drugi i ostatni utwór, w którym wokalista się udziela. Tutaj dopiero może się popisać. Jest to jedyny taki kawałek. Podobnego na płycie nie ma. Rockowa piosenka. Ale... Są typowo klasyczne, baro(c)kowe zagrywki. Zapowiedź tego, co Mistrz zrobił na następnych płytach. Początek utworu jest bardzo interesujący. Organy. Można odnieść wrażenie, że to sam J. S. Bach. Nie jestem pewien.
Zenitu muzyka sięga przy suicie "Sny Ikara op. 4". Nie ukrywam, że jest to mój ulubiony numer. Jest też najdłuższy na płycie. Rozbudowana wieloczęściowa kompozycja. Wstęp jest trochę kosmiczny, przechodzący w delikatną, smutną gitarę z klawiszami w tle (Adagio g-moll Tomaso Albinoniego). Dalej melodia "wypogadza się". Ikar wzbija się w powietrze. Słychać gitarę klasyczną. Muzyka nabiera dynamizmu, pojawiają się riffy... Zachłyśnięty wolnością lata niczym ptak. Aż nagle... Słońce stopiło wosk... Spada. Zdecydowanie najbardziej wybijający się fragment "Rising Force".
Płytę zamyka miniatura zagrana na gitarze klasycznej - "Farewell" - pożegnianie. Razem ze wstępem "Black Star" tworzą "klamrę" spinającą cały album.
Wart wspomnienia jest dźwięk gitary Yngwiego. Momentami brzmi ona jak skrzypce. Jest to doskonałe dopełnienie tego bardzo klasycznego, a zarazem dosyć mocnego albumu. Następne są już bardziej metalizujące.
Przy okazji tej płyty, nie sposób pominąć klawiszowca. Jens Johansson - człowiek w dużej mierze odpowiedzialny za klasyczny kształt muzyki. Wszystkie partie wszelkich instrumentów klawiszowych to jego zasługa.
Na pewno jeden z najbardziej oryginalnych albumów w historii muzyki, z pewnością tej ostrzejszej.
Wszystkich zainteresowanych Yngwiem Malmsteenem zapraszam na moją stronę, poświęconą wyłącznie Yngwiemu: yngwie.rockmetal.art.pl.