- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Xytras "Passage"
Na początek bardzo ważna, jak mi się wydaje, informacja: TEN ALBUM ZAWIERA TYLKO I WYŁĄCZNIE MUZYKĘ POWAŻNĄ. Nie ma zdartego wokalu, rzężących gitar, bębnów nadających rytm. Nie ma wirtuozerskich gitarowych solówek, zabójczego tempa perkusji, obscenicznych czy uduchowionych tekstów. Wbrew pozorom muzyka może istnieć bez tych elementów. Chociaż składniki te, jeśli dozowane umiejętnie, dodają jej specyficznego uroku.
Oczarowany płytą Samaela "Passage" i skuszony próbką materiału solowego Xytrasa, zasłyszanego w "Metal Afera Show", sięgnąłem po album wymieniony wyżej (niezorientowanym ignorantom wyjaśniam, że Xytras jest członkiem Samaela, odpowiedzialnym za muzykę). Na początku trochę się wahałem z kupnem, ale naklejka - "A must for every fan" podziałała na mnie jak płachta na byka (? hmmm... to nie jest chyba najszczęśliwsze określenie... może raczej przepełniła czarę?... to chyba też nie... może sprawiła, że poleciałem jak pszczoła do miodu?... bez sensu... może jak lep na muchę?... albo podziałała jak grawitacja na kowadło?... totalna beznadzieja ... może jak seksowna bielizna na fetyszystę?... coraz bardziej mi odbija... w każdym bądź razie kupiłem kasetę).
Długa i pełna determinacji walka z folią, zachłannie oblepiającą pudełko, zakończyła się zwycięstwem (zabawa lepsza niż z kostką Rubika). Czasem wydaje mi się, że ktoś wpadł na pomysł owijania kaset w folię tylko po to, aby utrudnić mi życie. Ogólnonarodowy spisek, mający na celu doprowadzenie mnie do obłędu, względnie wprowadzenia w stan głębokiej depresji. Ludzka złośliwość i pomysłowość w tym zakresie nie znają granic. Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, jest wkładka. Białe tło, na okładce wykonawca, tytuł i nieporadnie wykonany zarys księżyca, a także nieśmiertelny hologram (warto nadmienić, że dziwnym zrządzeniem losu hologramy na kupowanych przeze mnie albumach zawsze znajdują się w najmniej odpowiednich miejscach... prawie zawsze). Ogólnie wkładka wygląda mało efektownie, wręcz mizernie. Zużyto na nią chyba minimalną ilość papieru, jaką można zużyć na wkładkę. W środku zagadkowy tekst "Freedom is getting closer" (wbrew pozorom znam odrobinę angielski). Następny szok to tytuły utworów. Są w języku niemieckim, który powoduje u mnie odruch wymiotny, względnie histeryczny śmiech (np. "Ich liebe dich mein Schatz...").
Album rozpoczyna "regen" ("rain"), bardzo zgrabnie wykonany i chyba najłatwiejszy do rozpoznania. Najłatwiejszy do rozpoznania, ponieważ rozpoczyna również płytę Samaela. Jeden z lepszych kawałków. Bardzo bogato poprowadzona, jak na moje prymitywne gusta, linia fortepianu. Ogólnie rzecz biorąc we wszystkich utworach fortepian (czy cokolwiek to jest) wysuwa się na czoło. Następny numer, czyli "glnzendes knigreich" ("shining kingdom"), też jest całkiem niezły. Potem "des engels untergang" ("angel's decay"), który wydaje mi się, że wypada równie ciekawie w wykonaniu Samaela. Ciekawiej natomiast prezentują się "jupiterianische schwingungen" ("jupiterian vibe") oraz "die vorher kamen" ("the ones who came before"). Za to "mondhaut" (moonskin) wypada hmmm... ani lepiej, ani gorzej, wypada po prostu inaczej. Podobnie trudno mówić o "ein mensch in kopf" ("a man in your head"). Natomiast "mein retter" ("my saviour") prezentuje się jednak lepiej w wykonaniu Samaela. Xytras zrezygnował z umieszczenia na swojej płycie solowej trzech utworów: "liquid soul dimension", "born under saturn" i "chosen race". Zamiast tego umieścił dwa nowe kawałki (przynajmniej tak mi się wydaje). Są to : "der stamm kains" i "wintersonnenwende". Niestety moja znajomość fascynującego języka, jakim jest niemiecki, wyniesiona ze szkoły podstawowej uniemożliwia mi przetłumaczenie tych tytułów. I tak się akurat niefortunnie składa, że nie mam na podorędziu słownika. Jeśli ktoś orientuje się w niemieckim, byłbym bardzo wdzięczny (może nie dozgonnie) za oświecenie mnie w tej sprawie. Śmiem twierdzić, że te dwa utwory są najlepsze z całego albumu. Szczególnie przypadł mi do gustu pierwszy z wymienionych. Utwór ten (dla wolno kojarzących - chodzi o "der stamm kains") jest po prostu piękny.
Ogólnie to bardzo dobry album, notabene przeszedł mój test, który stosuję dla muzyki poważnej. Test jest bardzo prosty. Wkładamy kasetę do walkmana, zakładamy słuchawki i wciskamy play (upewniając się wcześniej, czy są baterie). Następnie należy się położyć i słuchać. Jeśli muzyka wywołuje senność, kaseta testu nie przechodzi. W przeciwnym przypadku test zaliczamy. Chwilami tylko brakuje wokalu Vorpha, szczególnie niektórych kawałków np. "...hair dancing like flames...", "...and now we wait the rain...", "...I'm the sword which leads every sword...", "...my wound so deep...", "...I just forgot what I was looking for...", "...holy wars for holy fools...", "...I am the one who never wanted to be...". Cóż... zawsze można załadować Samaela lub ryczeć samemu. Album jest naprawdę wart posłuchania. Jeśli ktoś lubi Samaela i ma ciągotki w stronę muzyki poważnej, powinien pokochać tę płytę. Tak jak niżej podpisany, który notabene nie jest zagorzałym fanatykiem czy też radykalnym bojownikiem o cześć należną muzyce poważnej (? znowu mi odbija). Tak się składa, że muzyki poważnej słucham sporadycznie i głównie wybiórczo (chociaż Bach...). Może ktoś bardziej zorientowany znajdzie na tym albumie odwołania lub zapożyczenia z innych kompozytorów. Moja wiedza z tego zakresu jest raczej wątła i mogę tylko przypuszczać (Brahms?, Wagner?, Mussorgsky?). Mnie prywatnie album ten zachwycił. Gorąco polecam.
Materiały dotyczące zespołu
- Xytras