- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: World of Silence "Mindscapes"
Wiedząc, że World of Silence gra metal progresywny, moglibyście sobie pomyśleć o Dream Theater. Ale WoS gra inaczej. Trochę prościej, trochę ciężej i usłyszymy chyba więcej klawiszy niż w muzyce wspomnianego Dream Theater.
Prawdę pisząc, trudno opisać tę muzykę. Można ją umieścić między art-rockiem (tu głównie wokal), a metalem progresywnym. Ciężkie gitary, ostra perkusja i dużo dziwnych przejść akordów, czy zmian rytmu. Chyba najciekawiej wychodzi "Time to Come" - dużo różnych części, przejścia, synkopy i triole. A w pewnym momencie przesterowane wokale i nagle robi się z tego niemal death-metal.
Albo "Alone" z pięknymi klawiszami na początku, z uderzeniem w werbel na raz na początku każdej zwrotki. Potem akordy na gitarze akustycznej i nagle wpadamy w refren z ciężkimi gitarami, i wokalistą śpiewającym z vocalizerem chórkami. Ciekawe liryki, które bez problemu można można zrozumieć, dopełniają klimatu tej płyty. A teksty, co chyba niezbyt często się zdarza, pisali chyba wszyscy członkowie zespołu.
Sądzę, że właśnie to połączenie art-rockowej (ale współczesnej - Arena, Iluvator) stylistyki z ciężkimi gitarami tworzy nową jakość tej płyty. To, co w Rough Silk na "Mephisto" według mnie się gryzło (czyli właśnie ciężkie gitary), tutaj współgra wspaniale.