- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Winds "Of Entity and Mind"
Wytwórnia reklamuje Winds jako zespół muzyków: Arcturus, Mayhem i The Kovenant. No cóż, tyczy się to chyba tylko Hellhammera, bo jeśli mnie pamięć nie myli, Tideman zagrał gościnnie solówkę w "Ad astra", ale nie był członkiem Arcturus. Zresztą to sprawa wytwórni, która było nie było musi sprzedać jakoś produkt, w który zainwestowała. A zainwestowała w coś naprawdę wysokiej klasy.
Debiut Winds składa się z pięciu utworów, trwających łącznie nieco ponad 22 minuty. A skoro jest to tylko mini, możemy mu się przyjrzeć z bliska.
Pierwszy utwór, "Inception Perespective", to właściwie introdukcja do reszty materiału, rozpisana na bas, któremu w tle towarzyszy psychodeliczna gitara. Jeśli mnie słuch nie myli, jest to bas bezprogowy i trzeba zwrócić uwagę na niebanalne rzeczy wygrywane przez Paula, bardzo mocny punkt zespołu.
W drugim songu możemy już rozpoznać cechy charakterystyczne Wiatrów. Przede wszystkim fortepian, użyty w sposób jakiego w życiu nie słyszałem: coś w stylu art rocka (czyt. nie mającego nic wspólnego z gotyckimi popłuczynami). Jest on tu instrumentem pierwszoplanowym, od czasu do czasu oddającym pierwszeństwo gitarze. W środku utworu usłyszymy fajną solówkę na gitarze akustycznej.
Trzecim w kolejce (mój zdecydowany faworyt) jest "Bloodstained and Sworn". Rozpoczyna się łagodnym dźwiękami pianina, po chwili wchodzi gitarka, której zakręcone riffy przechodzą w bardzo długie solo. Ono kończy dynamiczną część utworu. Następuje wyciszenie, lekki podkład klawiszowy rozrywają akustyczne dźwięki gitary. Nad wszystkim góruje wspaniały głos Larsa. Wyrazy uznania należą się w tym miejscu Helhammerowi wystukującemu marszowy rytm. To cisza przed burzą - usłyszcie sami.
Czwarty kawałek to najbardziej dynamiczny i najbardziej przebojowy fragment płyty, nie wymagający rekomendacji.
"An Eternity of Dreams" - świetne zakończenie przygody z "of entity and mind". Szybki początek utworu nie zwiastuje długiego i spokojnego finału.
Winds nagrali bardzo ambitny kawałek muzyki przez wielkie "M". Należy zwrócić uwagę na wspaniałe czyste wokale Larsa, doskonale współgrające z mroczną muzyką zespołu. Tak, klimat jest zdecydowanie ciemny, ale jest to ciemność zdecydowanie innego rodzaju niż np. u Arcturus. Brak tu szyderstwa i diabelskości. Teksty to głównie podróże myślami.
Dla fanów Ulver, Arcturus i wszystkich otwartogłowych na nowe i oryginalne dźwięki.
Materiały dotyczące zespołu
- Winds