- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Waltari "Yeah! Yeah! Die! Die! Death Metal Symphony In Deep C"
Właściwie słowa "zawiedziona nadzieja" mogłyby zastąpić całą recenzję najbardziej znanego dzieła Waltari. Skąd tak niskie mniemanie i ocena?
Nie mogłem nie słyszeć o deathowym zespole, współpracującym z orkiestrą symfoniczną - entyzjastyczne opinie wzbudziły spore zainteresowanie i oczekiwania. Liczyłem na połączenie rozmachu i brzmienia symfoniki ze stylistyką death metalu, na przenikanie się dwóch światów, osiągnięcie zupełnie nowej jakości.
Płytę otwiera ponad siedmiominutowy "Misty Dreariness". W stu procentach symfoniczna kompozycja dopiero pod sam koniec urozmaicona została niepokojącymi szarpnięciami gitary. Całość brzmi dobrze i po chwili zamienia się w deathową młóckę "A Sign". W tym problem - albo orkiestra, albo łomot - tylko maleńkie fragmenty płyty sugerują, że synteza jest w ogóle możliwa.
Gdyby kolejne kompozycje nie wniosły niczego nowego, zapewne nie pisałbym w ogóle recenzji, a płyta trafiłby na półkę i pokryła się kurzem. Niestety w drugiej części dwunastominutowego "Completely Alone" pojawia się elektronika, psując wrażenie pustki i przestrzeni. Pod koniec "Move" wokalista zaczyna rapować, a zamykające płytę "The Top" podszyte zostało technową papką. Nic nie mogą zmienić ukryte ciekawostki: rasowy rock'n'roll po dwóch minutach ciszy w "The Top" i możliwość pooglądania zdjęć i animacji, zapisanych dodatkowo na płycie.
Wysnułem sobie prywatną teorię - panowie z Waltari chcieliby stworzyć wielkie dzieło. Zbożny to cel, trzeba więc zaprząc niebagatelne środki. Stąd udział orkiestry symfonicznej, kompozycje, które mogłyby tworzyć tło dla filmów o podboju kosmosu, rapowanki i techno. Prawdopodobnie zabrakło niezbędnych wyobraźni i wyczucia, muzycy nie byli w stanie połączyć odległych światów...
Zawiodłem się, niestety.
ps. takie eksperymenty słyszalne w utwiorze Move - Waltari współcześnie wykonuje choćby Dalek czy sam Mike Patton
Materiały dotyczące zespołu
- Waltari
Tu się zdecydowanie czuje symfonicznego Laibacha choćby z "Opus Dei" czy "Mackbeth" a czasami znów symfoniczny Nightwish (choć na pewne aranże oni tez nigdy nie wpadli).
ps. The Top to utwór wręcz genialny.