- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Volfenkreuz "Vulfhymnen"
Od momentu jak dowiedziałem się, że w Volfenkreuz maczają swoje palce ludzie z Non Opus Dei chciałem usłyszeć, co też znalazło się na "Vulfhymnen". Dokonania pod szyldem NOD za każdym razem wywierały na mnie więcej niż pozytywne wrażenie, dlatego po Volfenkreuz spodziewałem się też bardzo dużo. Wreszcie mam tą płytę i... hmmm, naprawdę nie wiem co o niej myśleć. Z jednej strony należy pochwalić zespół za to, że nie trzymają się sztywno kanonów black metalu, że potrafią na niego spojrzeć w inny sposób. Nie można tej płycie odmówić także specyficznego klimatu, można się pokusić nawet o stwierdzenie, że jest on jak na naszą rodzimą scenę bardzo oryginalny.
Dziwna to płyta, pełna mroku, schizofrenicznych nastroju, niestety, a może stety, trudna w odbiorze. Pierwsze zetknięcie z "Vulfhymnen" nie należy do najprzyjemnijszych doznań w życiu. Dziwi mnie, że ten album jest tak nierówny, raz pełen różnych dźwięków, bogaty w brzmienia, a raz prosty jak konstrukcja cepa czy wręcz infantylny. Jest tutaj kilka fragmentów, które kojarzą mi się z "Grand Declaration of War" Mayhem, sądzę, że członkowie Volfenkreuz byli zachwyceni płytą Norwegów, co słychać w ich własnych dokonaniach. Szczerze mówiąc moje odczucia odnośnie tej płyty zmieniają się jak w kalejdoskopie, od zachwytu po kompletną dezaprobatę. Niemile wrażenie sprawia też płaskie brzmienie, ale co można osiągnąć w ciągu dwóch dni w studio?
Volfenkreuz wplótł w swoją muzykę trochę folkowych wstawek i odrobinę industrialnego posmaku. Ta płyta jest bardzo chaotyczna, nie sądzę jednak, że jest to przypadek, jestem wręcz pewien, że był to efekt w pełni zamierzony. Dla mnie ta "Vulfhymnen" ma tyle samo plusów co minusów, jak odbiorą ją inni, to już kwestia ich osobistego gustu.