- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Verminous "Impious Sacrilege"
Xtreem Music zdaje się gustować w takich ekstremalnych kapelach jak Verminous. Młodziutki to zespół, ale wymiatają aż skalp zrywa. "Impious Sacrilege" to "pierwotny" szwedzki death metal, który nie był skażony zespołami pokroju In Flames. Takiego pierdolnięcia, jakie serwuje Verminous właśnie mi trzeba - krótko, zwięźle i na temat, bez owijania w bawełnę - prosto między patrzenie a wąchanie. Gdy na świat wylewa się rzeka piekielnej lawy, jaką jest niewątpliwie muzyka tych Szwedów, ludzie zatrzaskują drzwi i chowają się po kątach, bo Szatan obejmuje wtedy rządy nad tym padołem nędzy i rozpaczy.
"Impious Sacrilege" to dziesięć piekielnych hymnów, które sieją wokół chaos i zniszczenie, deprawując niewinne duszyczki swoją grzesznością, okaleczając ciała swoją intensywnością i brutalnością. Wściekły to materiał i między innymi dlatego tak mi się podoba. Żadnych kompromisów, żadnej litości - wyłącznie agresja, demoralizacja i ból. Nie trzeba technicznych połamańców, by muzyka zachwycała, przecież liczą się emocje, te negatywne oczywiście, a tych na "Impious Sacrilege" jest bez liku. Każdy miłośnik ostrego jak brzytwa szwedzkiego death metalu poczuje się jak w raju, tfu, jak w piekle, gdy zaleje go ta gorąca fala muzyki Verminous.