- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Venflon "Venflon"
Mam przed sobą debiutancki krążek formacji Venflon i powiem wam szczerze - nie mam pojęcia, co z nim zrobić. Po dość obiecujących początkach zespołu, spodziewałam się mocnego longplaya, wnoszącego do twórczości zespołu coś więcej niż ponownie zarejestrowany materiał z EPek. Niestety album zatytułowany po prostu "Venflon" to w dużej mierze pewny przejazd po sprawdzonych hitach, a nowe utwory nie dość, że nie robią oszałamiającego wrażenia, to grzebią wszelką nadzieję na to, że od tej kapeli usłyszymy jeszcze coś rozwojowego i świeżego. Mam wrażenie, że na EPkach Venflon zawarł wszystko, co na ten moment chce przekazać słuchaczowi. Tak więc obyło się bez niespodzianek.
Materiał zawarty na debiutanckiej płycie Venflon to w gruncie rzeczy przyjemna, melodyjna muzyka. Jeśli lubicie energetyczne, rockowe granie z amerykańsko akcentowanym wokalem, nasuwającym skojarzenia z Creed czy nawet Pearl Jam, tyle że z nieco mocniejszym instrumentarium, jest szansa, że album przypadnie wam do gustu. Pewniaki to znane już z EPek utwory: "Nikt", "Koniec", "Twarz" i "Urywam się". Kawałek "Nikt" jest chyba najbardziej rozpoznawanym numerem Venflon (macie szansę kojarzyć go z półfinału "AntyFestu"), oczywiście zaraz po słynnym "11/20/17/21/1", znanym także w wersji bez cenzury pod nazwą z pewnym pięknym słowem na "k", którego niestety na płycie zabrakło...
Nieco nużący może okazać się jednostajny klimat panujący na tym krążku. Wokal, choć bardzo przyzwoity i interesujący ze względu na barwę, nie wychodzi poza jeden schemat artykułowania dźwięków. Na tę samą przypadłość cierpi kompozycyjna strona kawałków, ale cóż? Powiedzmy sobie szczerze, że nie o progresję i techniczne popisy w takim graniu chodzi. Brakło natomiast trochę przebojowości, na której bazują podobnie brzmiące kapele. Jeśli nie zachwycisz mnie techniką ani kompozycją, zagraj chociaż tak, żebym to zapamiętała. W tym przypadku tak się nie stało.
Mimo wszystko świństwem byłoby tylko krytykować ten album. Venflon gra poprawnie i solidnie. Słychać w ich poczynaniach jakąś konsekwencję, a jeśli z czasem dojdzie do tego nieco więcej finezji, niewykluczone, że jeszcze nie raz przyłapię się na nuceniu ich kawałków. Teraz sześć punktów - pamiętajcie, że to wcale nie tak mało.
Znając twórczość zespołu wcześniej zupełnie mi nie przeszkadza, że dla mnie to CD to "greatest hits", a docelowo przecież dla większości ludzi to będą nowo poznane utwory. Wiem, że nie należysz do recenzentów sypiących 10/10 za średniaki pod wpływem chwilowego zachwytu, aczkolwiek temu aspektowi "stare utwory" poświęciłaś za dużo moim zdaniem uwagi a chłopakom się to ładne 7/10 spokojnie należy.
Materiały dotyczące zespołu
- Venflon