- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Velvet Revolver "Contraband"
Pisząc o debiucie Velvet Revolver po prostu nie da się nie wspomnieć o niejakich Guns N'Roses. Na przełomie lat 80-tych i 90-tych była to jedna z najpopularniejszych kapel na świecie, a buźki Axla, Slasha i spółki zdobiły wielkonakładowe magazyny. Niestety wielka popularność nie trwała długo i zespół szybko się rozpadł (późniejszą "reaktywację" dokonaną przez Axla bez kolegów pozostawmy bez komentarza). Mi pozostał duży sentyment do tej kapeli, no i naprawdę dużo dobrej muzyki do słuchania. Gunsi bowiem potrafili pisać naprawdę znakomi te numery - i wcale nie mówię tu tylko o tych najbardziej znanych jak "November Rain", "Sweet Child O'mine" czy mistrzowski cover Dylana "Knockin' On Heavens Door". Pereł było znacznie więcej: ostre "Paradise City", dynamiczne "You Could Be Mine", fenomenalne "Estranged", dramatyczne "Civil War"...
I gdy wydawało się, że o muzykach GNR już nigdy nie będzie nam dane usłyszeć, nastał rok 2004 i światło dzienne ujrzał album "Contraband", nagrany przez zespół Velvet Revolver. Broń w nazwie to jeden z elementów łączących kapelę z Gunsami, trzy pozostałe to Slash, Duff McKagan i Matt Sorum. Do tego mamy byłego wokalistę Stone Temple Pilots Scotta Weilanda oraz, najmniej znanego w tym gronie, gitarzystę Dave'a Kushnera.
Wspólnie nagrali oni płytę, która bez wątpienia jest bardzo ciekawą pozycją. Szczery, wyrazisty amerykański rock, w których poza echem Guns N'Roses i Stone Temple Pilots, jest też odrobina Nickelback, kawałek Audioslave oraz Jane's Addiction. Wszystko w odpowiednich proporcjach i odpowiednio wyważone. Chwilami jest mięciutko, chwilami mięsiście i dynamicznie - nudno nie jest tu z pewnością. Jedynie brakuje chwilami troszkę kopa w wokalu: Scott Weiland ma pewnie lepszy warsztat od Axla, który nigdy nie przewracał techniką śpiewu, ale... no właśnie - rockowe granie ma to do siebie, że ważniejszy jest pazur i charyzma - i tego panu Rose nie można było odmówić. Szczególnie daje mi się to we znaki w ostrzejszych numerach jak "Illegal I song" czy "Superhuman", w wolniejszych partiach nie czuje się w zasadzie braku "tego czegoś".
Jeśli chodzi o wyróżnienie poszczególnych kawałków to totalnie porywa "Falling To Pieces", będący idealnie wyważonym połączeniem kojących dźwięków akustycznej gitary i spokojnego wokalu z mocniejszym, ale bardzo melodyjnym brzmieniem. Poza tym jest i mrocznie (znakomite singlowe "Slither"), i luzacko (świetne "Do It For The Kids"), i bardzo dynamicznie (kopiące "Spectacle", "Set Me Free"), i zadziornie i nowocześnie ("Illegal I song"). Slash nie zapomniał jak krzesać świetne riffy ("Superhuman") tudzież solówki ("You Got No Right", genialny podkład w "Falling To Pieces"), a Matt - od czego ma bębny i inne sprzęty (świetnie prowadzony przez sekcję "Headspace"). Urzeka także piękne "Loving The Alien" oraz bardzo ciekawie i oryginalnie brzmiące "You Got No Right".
"Contraband" to fajna płyta, która potrafi przykuć uwagę. Odpowiednio motoryczna, odpowiednio gitarowa, odpowiednio melodyjna. Pytanie tylko, czy byłoby wokół niej tyle szumu, gdyby nie trójka byłych Gunnersów. Chyba jednak nie. No a gdyby ktoś dał mi do wyboru "Contraband" (które już znam i mi się podoba) lub ryzyko (bo oczywiście mógłby powstać gniot) i nową płytę Gunsów z Axlem na wokalu, to nie wahałbym się ani sekundy...
PS. Polecam oficjalną stronę kapeli www.velvetrevolver.net. Jest to jedna z najbardziej odjechanych stron, na jakich kiedykolwiek byłem. Naprawdę warto zajrzeć.