- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Vast "Nude"
Pod nazwą Vast kryje się kalifornijski multiinstrumentalista - Jon Crosby. Na swoim czwartym krążku proponuje nam niezwykle ekspresyjną i melancholijną muzykę rockową z elementami industrialnymi wyrażanymi poprzez sekcję rytmiczną, oraz owianą lekką i tajemniczą mgiełką elektroniki. Jest to doskonała synteza nowoczesnych brzmień syntetycznych, komputerowych, partii naturalnych, akustycznych (gitara, klawisze) oraz wstawek symfonicznych (smyczki, operowe wokalizy). W to wszystko doskonale wkomponowuje się wysoki śpiew Crosby'ego, przeradzający się nieraz w falset.
Mimo tak skomplikowanej genezy, recepta artysty na muzykę jest banalnie prosta: po prostu tworzy coś pięknego i przejmującego, będącego niewątpliwie przelaniem na papier nutowy swoich przeżyć i emocji. Można by stwierdzić, iż jest idealnym przykładem potwierdzającym freudowską teorię, iż każdy artysta jest neurotykiem, który leczy się poprzez swoją sztukę. Mogłoby się wydawać, że płyta jest nieco zbyt sterylna, że cała drapieżność została z niej wycedzona, czego efektem jest fragmentaryczny, niezdrowy flirt z brit-popem (jak na początku "Winter In My Heart", przypominającego nieszczęsny Starsailor - grupę kategorii C tego gatunku), jednak są to zarzuty nieuzasadnione. Faktycznie, muzyczny "pazur" jest w nagraniu dużą rzadkością (jednak można go odnaleźć, jak chociażby w porywającym numerze "Ecstacy"), jednak w żadnym wypadku nie można tego traktować jako błąd - po prostu taka stylistyka, według mnie dużo lepiej wyrażająca dramatyzm i porywające emocje, niż przesterowane gitary, które kompletnie nie pasowałyby do muzyki Vast. Płytę wieńczy czysto akustyczny, zagrany na gitarze, bez żadnego akompaniamentu "Desert Garden" - genialny przykład ascetycznej wrażliwości Jona Crosby'ego.
Ogólnie płyta świetna, szkoda jednak, że to tylko scena undergroundowa... O ileż świat byłby lepszy, gdyby miejsce kapel miałkich i bez wyrazu, takich jak Travis, czy wspomniany wcześniej Starsailor zajmował Vast... Ale to tylko marzenia.
Materiały dotyczące zespołu
- Vast
Zgadzam sie z ta recenzja. Plyta jest bardzo dobra, ale ten brak pazura jednak troche przeszkadza. Swietna jest za to poprzednia plyta tego wykonawcy - "Music for the People" - jedna z moich ulubionych plyt rockowych ostatnich kilkunastu lat. Polecam.