zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 21 grudnia 2024

recenzja: Vader "Welcome To The Morbid Reich"

13.08.2011  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Vader
Tytuł płyty: "Welcome To The Morbid Reich"
Utwory: Ultima Thule; Return To The Morbid Reich; The Black Eye; Come And See My Sacrifice; Only Hell Knows; I Am Who Feasts Upon Your Soul; Don't Rip The Beast's Heart Out; I Had A Dream...; Lord Of Thorns; Decapitated Saints; They Are Coming...; Black Velvet And Skulls Of Steel
Wykonawcy: Peter - gitara basowa, gitara, wokal; Marek "Spider" Pająk - gitara; Paweł "Paul" Jaroszewicz - instrumenty perkusyjne; Krzysztof "Siegmar" Oloś - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: Nuclear Blast Records
Premiera: 12.08.2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Jestem wielkim fanem twórczości Vader i pana Wiwczarka. Nie boję się tego napisać, mimo iż zaraz rozlegnie się chóralne CHWD Megakrukowi! Takie życie, takie czasy - wali mnie to! To zespół, który od lat pacholęcych trzyma mnie za rękę i prowadzi przez kolejne kręgi deathmetalowego przedszkola, podstawówki, liceum i w końcu studiów wszystkich trzech stopni. To moi bohaterowie (bohater), którzy jako pierwsi otworzyli nie tylko moje uszy na śmierć metal, ale także podwoje światowych scen ciężkiego grania dla tego typu muzyki z kraju Piasta Kołodzieja i jego potomków. Malkontenci już są przygotowani na przyjście "Welcome To The Morbid Reich". Już wydali wyrok i pociągnęli dźwigienkę szafotu, pisząc w "ynterecie", że to gówno, że Vader to nie zespół, jeno tandem "Peter - Mario" nastawiony na rżnięcie sałaty, że w ogóle materiał nagrano w pojedynkę na kolanie, w dodatku znów pod batutą oklepanych Wiesławskich, i wydanie na niego pieniędzy będzie szczytem snobizmu. Nawet nie muszę spuszczać na owych zasłony milczenia. "Rzesza" zamknie im jadaczki samą muzyką. Tak jest moi mili. Nie trzeba miliona przesłuchań, by stwierdzić, że po świetnym, ale jednak w pewnym sensie przejściowym "Necropolis", generał Gwiazdy Śmierci powraca z materiałem najlepszym, co podkreślam, od "Revelations", a może nawet sławetnej "Litany".

Z podziwem, ale i pewną obawą obserwowałem kolejne etapy powstawania materiału oraz zamieszczane w necie raporty ze studio, które w parotygodniowych odstępach pokazywały, w jak błyskawicznym tempie "Welcome To The Morbid Reich" powstaje. W zasadzie wszystko w studio zdawało się dziać samo. Pełen luz, rezerwa i oszczędność w wypowiedziach Wiwczarka. Nagrywamy se perkusję, nagrywamy se basik, wokale, no i gitarki, i to tyle. W dodatku tytuł zapowiadający powrót do samego początku działalności Vader. Spodziewałem się więc prostego materiału opartego na kilku strzałach w pysk. I tutaj zaskoczenie, bo mimo tego wszystkiego krążek odpala się intrem ("Ultima Thule"), które z powodzeniem mogłoby rozpoczynać "Impressions In Blood" (w tym wypadku znów Siegmar). Podniosły klimat w stylu "Imperium Kontratakuje" płynnie wskakuje w kawałek tytułowy rozpędzający się prawie blackmetalową piłą gitary, by po sekundzie zawalić głośniki kanonadą obłędnie szybkiej maks-rozwały, której poślizgu nadaje piekielnie głęboki ryk Petera. Wprawdzie nic, czego przedtem nie było, ale natężenie i dynamika rzucają na kolana.

Już na początku odkrywamy stosunkowo nowe elementy w twórczości Generała. Po pierwsze to miejscami wysokie skrzeki, przywodzące na myśl patenty rodem z Deicide, druga zaś rzecz to partie solowe gitary Marka Pająka, tutaj do złudzenia przypominające barwą i fantazyjnym zawijasem nawet to, co Kirk Hammet czynił na "Black Album" pewnego mało znanego zespołu, ongiś mieszkającego w San Francisco. Kolejne przyłożenie w postaci "Black Eye" to już ukłon w stronę odwiecznej miłości Petera, czyli zespołu Slayer - charakterystyczne riffy i pierwsze solo, które z niczym innym, jak z "Reign In Blood" nie można porównywać. To jednak nie koniec, bo numer w kolejnych etapach miażdżąco zwalnia przy akompaniamencie wyśmienicie zaaranżowanego solo, które zamykając wałek składa hołd sławetnym wynalazkom mistrza Schuldinera. Dalej przed nami znany już wszystkim singlowy "Come And See My Sacrifice" - najbardziej charakterystyczny utwór Vader na tej płycie, mający swój początek w "Of Moon, Blood, Dream And Me" z "De Profundis", a koniec w "When Darkness Calls" z "Revelations", z tym, że bardziej przekombinowany, z licznymi zmianami temp i klimatów. Od kroczącej brutalki, aż po liczne wymiany gitarowe Wiwczarka i naczelnego z Esquarial.

Wciąż jednak przed nami najjaśniejsze momenty tej płyty. Mam tutaj na myśli takie hymny, jak w zasadzie instrumentalny "I Am Who Feast Upon Your Soul" (Peter wykrzykuje tylko kilka fraz) - przywodzący na myśl "The Lords Sedition" Deicide (z tym, że lepsze - doskonały klimat i wykonanie) - czy nowy murowany hit koncertowy "Only Hell Knows", w którym Paweł Jaroszewicz wykręca takie "beaty", że faktycznie chuja we wsi nie ma. Zakończenie płyty zaś ostatecznie dobija i to wcale nie prędkością. W "Balck Velvet And Skulls Of Steel" Vader do stawki dorzuca bowiem motywy a'la "Revelations Of The Black Moses". Kto pamięta budowanie napięcia w finale "Revelations", wie o czym piszę. Śmierć zwyczajnie odkłada tutaj kosę na bok i zasiada za sterami niemieckiego walca. Motorycznie, ciężko i do przodu, przy chórku skandującym słodkie "Hail!" (w końcu to album o Rzeszy) równa pole bitwy. Nie dziwota, przecież po blietzkriegu poprzedzającym to zakończenie nikt żywy w teatrze wojny przecież się nie ostał, a posprzątać wypada.

"Welcome To The Morbid Reich" to zdecydowanie oldschool Vader. Mówi o tym muzyka, okładka (wszystkie jej elementy - oko strażnika, logo rodem z okładki demówki Morbid Reich) i nawet sami twórcy. I o to chodzi. Vader, mimo muśnięć Marka Pająka czy kliku wstawek Siegmara, wciąż trzyma się sam za jajca i uskutecznia to, co wychodziło mu zawsze najlepiej - mordowanie na bitewną skalę. Do tego jednak dodaje nieznany od czasów przynajmniej "Revelations" rozmach, lekkie kombinowanie riffami, jak miało to miejsce na "De Profundis", i najlepsze w swojej za niedługo 30-letniej karierze brzmienie, w którym jak nigdy słychać nawet bas. Tak, ten sam nagrany przez... Petera, ale doskonale wpasowany w szereg innych instrumentów.

Fanom rekomendować nie muszę, my jesteśmy zawsze z Vader. Malkontentom z internetu, co to biadolą, jak kiedyś kochali Vader, a teraz to już kicha z kupy pomieszana z sikami, raczej materiał odradzam. Po jego przesłuchaniu zabrakłoby wam paznokci do obgryzania, względnie wylejecie sobie coś na klawiaturę lub zrobicie sobie krzywdę myszką. O czymś zapomniałem, a oczywiście. "Welcome To The Morbid Reich" - tłuste: Hail Vader!

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Vader "Welcome To The Morbid Reich"
Ulairi4 (wyślij pw), 2014-03-11 11:56:08 | odpowiedz | zgłoś
Tak właśnie tworzy się historię. Płyta ta nawiązuje do najlepszych dokonań w historii death metalu. Wspomnę "Altars of madness", "Consume impulse" etc. Ta płyta po prostu miażdży. Brawa dla genialnych partii solowych gitar oraz voclau w dualnym kształcie.
Vader - fenomen
Marcin Kutera (wyślij pw), 2012-08-08 19:25:07 | odpowiedz | zgłoś
Ten album i Necropolis wymiatają. Właśnie przesłuchałem jednych z moich ulubieńców D.A.F. i Kraftwerk a teraz te albumy Vader i o mało mnie nie wgniotło. W albumach płynie słowiańska (łużycka i lendzielska a może i Bałtów i Jaćwingów) krew. Vadera fenomen to to, że albo jest totalnie sprinterski i do tego pogięty w przyspieszaniu i zwalnianiu riffów, w furii podwójnych stóp, albo bardzo równy, miażdzący i rytmiczny do bólu i do tego ten niepowtarzalny wokal Petera, niby wzywający do słuchania swoich oratorsko - opętanczo - growlingowych kazań ze wzgórza. Ponadto przewija się w tym Slayerowski gitarowy manewr (co by to miało nie znaczyć to jednak to).
Historycznie to Vader i Krabathor są zespołami z krajów byłego bloku komunistycznego, które zaistniały na rynku europejskim, czy nawet światowym
Vader "Welcome To The Morbid Reich"
Iron 1983
Iron 1983 (wyślij pw), 2012-02-13 11:33:16 | odpowiedz | zgłoś
Jak dla mnie mistrzostwo swiata,najlepsza plyta od "Black To The Blind",10/10.Tyle.
nic o rozszerzonej wersji o dwa covery
Marcin Kutera (wyślij pw), 2011-11-21 23:28:38 | odpowiedz | zgłoś
Panie recenzencie a czemu nie ma nic na temat rozszerzonej wersji i o coverach: punkowym Troops of Tomorow Vibrators (później granego przez Exploited) oraz o genialnym grindcore'owym coverze Raping the Earth Extreme Noise Terror?
re: nic o rozszerzonej wersji o dwa covery
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2011-11-22 14:14:18 | odpowiedz | zgłoś
Sprawa jest prosta Panie Kutera. Recenzent opisał, zakupiony, co podkreśla, egzemplarz płyty, która w wersji podstawowej wymienionych nagrań nie zawiera.
morbid reich
Szamrynquie
Szamrynquie (wyślij pw), 2011-09-09 21:31:18 | odpowiedz | zgłoś
Po kilkunastu przesłuchaniach stwierdzam, że Vader ponownie kopie aż miło. Tylko "Lord of Thorns" mnie nie bierze, ale ma to taki plus, że inne numery bardziej błyszczą przy tym przeciętniaku. Podoba mi się zróżnicowanie materiału na tej płycie. Okładka też robi wrażenie
Bardzo dobra płyta
looom (gość, IP: 77.255.113.*), 2011-08-26 19:28:08 | odpowiedz | zgłoś
Świetna płyta panie Piotrze!Uwielbiałem Vadera w latach 90tych - do BttB wszystko znałem na pamięć - potem odchodziłem i odchodziłem - troszkę mnie nudziliście;)Byłem strasznie dumny oglądając Dark Age w MTV zaraz po Type O negative:D wh Headbangers Ball.Z płytą Litany nie mogłem się pogodzić zarówno brzmieniowo jaki i kompozycyjnie.Potem słuchałem po łebkach bez przekonania aż do Necropolis - tutaj już było fajnie.Welcome... zabiło. Miażdżąca płyta świetne melodie- doskonałe solówki, świetne przejrzyste brzmienie. Perkusja to absolutne mistrzostwo-- genialne granie po talerzach, boskie przejścia, świetne aranże. Wokalnie może to nie jest Tim Owens ale w swoim gatunku super - świetne pomysły !!!O gitarach myślę że wiele nie trzeba mówić-urywają głowę. Tym razem mam ochotę przyjść na koncert. Serdecznie pozdrawiam i dziękuje!
Zbyt glosna plyta...
dofleximq (gość, IP: 82.18.252.*), 2011-08-22 16:49:28 | odpowiedz | zgłoś
...ja mam takie pokretlo w swoim nagrywaczu, na ktorym pisze volume i sam moge decydowac kiedy plyta ktora slucham bedzie glosna :) A tak na serio to przesluchalem raz i jakos bardzo szybko ten czas zlecial. Generalnie nie jest zle. Plyta moim zdaniem duzo lepsza od poprzedniej - moze troche zbyt krotka.
Karcer za czcionke tekstów!!!!
anarcha (gość, IP: 46.113.130.*), 2011-08-21 14:14:35 | odpowiedz | zgłoś
Motyw z rozkładaną okładką to strzał w 10!!! Natomiast wielkość czcionki tekstów to jakieś nieporozumienie. W ramach rekompensaty do każdej płyty powinna zostać dołączona lupa, a ten, który jest odpowiedzialny za rozmiar czcionki powinien 12 tygodni przesiedzieć w karcerze. Miałby czas aby przemyśleć co zrobił hehhe :)
Płyta dobre, ale brzmienie nie to :(
anarcha (gość, IP: 46.113.130.*), 2011-08-21 13:46:03 | odpowiedz | zgłoś
Moim zdaniem płyta jest ciekawa, ale słuchałbym jej z przyjemnością gdbyby brzmienie było inne. Ta płyta jest "głośna" oraz sterylna jak sala operacyjna :( Szkoda, ze Peter po raz kolejny wybrał białostockie studio i jak widać i słychać zakorzenił się tam na stałe. Gdyby WTTMR było nagrane w Gdańsku i miało brzmienie Reign Forever World lub Litany to pewnie płyta zyskałaby bardzo dużo w odbiorze.
Z 10 lat temu King Diamond w jednym z wywiadów opowiadał o brzmieniu wówczas jego najnowszej płyty podkreślając, że nie sztuka jest nagrać płyty z "głośnym" brzmieniem. Szkoda, że Peter nie czytał tego wywiadu, może wówczas nie nagrywałby płyt "głośnych" i "sterylnych" jak to czyni od 2005.
Kończąc uważam, że płyta byłaby ciekawsza gdbyby jej brzmienie było inne, czyli bardziej cieżkie i brudne.
« Nowsze
1

Oceń płytę:

Aktualna ocena (453 głosy):

 
 
79%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Vader

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Decapitated "Carnival Is Forever"
- autor: Megakruk

Kat & Roman Kostrzewski "Biało-czarna"
- autor: Do diabła

Samael "Lux Mundi"
- autor: Megakruk

Opeth "Heritage"
- autor: Megakruk
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy abonament do muzycznego serwisu streamingowego to dobry prezent świąteczny?