zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 21 grudnia 2024

recenzja: Type O Negative "October Rust"

12.03.2000  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Type O Negative
Tytuł płyty: "October Rust"
Utwory: Bad Ground; ?; Love You To Death; Be My Druidess; Green Man; Red Water (Christmas Mourning); My Girlfriend's Girlfriend; Die With Me; Burnt Flowers Fallen; In Praise Of Bacchus; Cinnamon Girl; The Glorious Liberation of the People's Technocratic Republic of Vinnland by the Combined Forces of the United Territories of Europa; Wolf Moon (including Zoanthropic Paranoia); Haunted
Wydawcy: Roadrunner Records, Metal Mind Productions
Premiera: 1996
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Nie będę ukrywać (nie sądzę zresztą, by to mi się udało), że na samą myśli o TYM zespole dostaję gęsiej skórki, a serce zaczyna mi walić tak mocno, jakby za chwilę na zawsze miało opuścić cielesną powłokę. Jestem totalną wielbicielką, co tam wielbicielką, totalną maniaczką, do bólu zakochaną w głosie i urodzie Petera Steela, w muzyce jaką tworzy wraz ze swoimi równie wielkimi kolegami. A wszystko zaczęło się w 1993 roku, kiedy to mrocznemu światu po raz pierwszy objawił się drugi album Type O'Negative - "Bloody Kisses". Między moją wrażliwą duszyczką, a tą płytą od razu zaistniała ognista miłość, która w równie namiętnej postaci przetrwała do dzisiaj. Bezpamiętnie zakochałam się w TEJ muzyce. Była zbyt piękna, by poddawać ją bezsensownym klasyfikacją, porównaniom. Ci, którzy to uczynili, nie wiedzą, czym jest Sztuka... Nie mogłam uwolnić się od "Bloody Kisses". Bywało, że spałam z włączonym magnetofonem... Wydawało mi się wówczas, że już nic nie będzie w stanie zastąpić mi tej płyty. Przecież takie rzeczy nie zdarzają się dwa razy. Ale...

Mimo szczerej, wręcz desperackiej miłości do "Krwawych Pocałunków" w pewnym momencie poczułam, jak moje serce zaczyna powoli umierać z tęsknoty za nowym dziełem boskich demonów. Wiedziałam doskonale, że jest tylko jeden sposób na przedłużenie mojego więdnącego życia. I tylko jeden zespół był w stanie wyrwać mnie z objęć zimnej śmierci... Type O'Negative... Nowy album, nowe dźwięki zatapiające w otchłani niepojętej rozkoszy. Kolejne hipnotyczne chwile spędzone w krainie snów, o spełnieniu których bałam się marzyć...

"October Rust" nadszedł tak nagle. Tak nagle zaczął odgrywać niezwykle ważną rolę w moim życiu. Przez pewien (bardzo długi) moment pewnie nawet najważniejszą... To, co kiedyś spotykało "Bloody Kisses", teraz spotykało "Octobera". Wkrótce zdałam sobie sprawę, że to równie WIELKA płyta, jak jej poprzedniczka. Wypełnia ją bardzo jesienna muzyka. Doskonała do słuchania we dwoje w ciemne wieczory przy świecach. Albo odwrotnie - do sycenia się samotnością podczas chłodnych, zapomnianych nocy... Posępna atmosfera, mrok, ja siedząca pośrodku pustkowia i moi Mistrzowie, zamieniający jednym dźwiękiem szarą rzeczywistość w bajeczną krainę, która powraca w każdym śnie. Zbyt piękne? Ale tak jest i nietrudno się o tym przekonać. Wystarczy tak niewiele...

Ta płyta to galeria różnorodnych uczuć i emocji, nastrojów i stanów, pragnień i marzeń. Gdy już raz wedrze się do duszy, na zawsze pozostawia w niej swój ślad, rzuca na nią narkotyczne zaklęcie, którego nie jest w stanie cofnąć nawet najbardziej doświadczona wiedźma. Brzmi to niezwykle tajemniczo, ale taki właśnie jest "October Rust" - trochę nierealny, mistyczny, wręcz starożytny. A obok jest codzienność - czekanie na wiadomość od ukochanej ("Die With Me"), przemiana w wilkołaka ("Wolf Moon"), miłość podzielona ("My Girlfriend's Girlfriend"), miłość wieczna i niezniszczalna ("Love You to Death")... Nad całością wznosi się jesienna woń odziana w mgliste szaty rozpaczy... Bo to delikatna październikowa impresja utkana ze stonowanych barw melancholii. Głęboka namiętność wprowadzająca nieśmiałych kochanków w świat natchnionej erotyki. Mistyczna wędrówka przez ognisto chłodne ścieżki, prowadzące do krainy utkanej z powiewnych snów, które tylko tutaj pieszczone blaskiem księżyca zamieniają się w wyimaginowaną rzeczywistość...

Jest taki piękny fragment w utworze "Die With Me": "Czy mógłbym trzymać Cię w objęciach całe życie...?" Niczego bardziej nie pragnę, jak móc do upadłego rozkoszować się Twoją MUZYKĄ, prawdziwą SZTUKĄ Peterze Steele. Te słowa zresztą już dawno się wypełniły. Jestem niewolnicą Twojego zespołu i dźwięków, którymi ukrzyżowałeś mnie, darując mi jeden ze swych krwawych pocałunków. Od tamtej chwili należę do Ciebie. I tak będzie już zawsze. Nawet śmierć nie będzie w stanie pogrzebać mojej głębokiej miłości...

Komentarze
Dodaj komentarz »
nostalgic..
winterrrrr (gość, IP: 83.31.6.*), 2010-10-28 18:24:54 | odpowiedz | zgłoś
piękny album ale jak dla mnie.. zbyt piękny cokolwiek to ma znaczyć. brakuje mi tu, tej troche agresywniejszej nuty jak na ''bloody kisses'' które jest dla mnie bez dwóch zdań nr. 1 TON i w ogóle jednym z lepszych albumów lat 90-tych. mimo że nie ulubiony i tak wybitny krążek, jak wszystkie tego zespołu... ech...
Zgoda w całej rozciągłości.....
universal_soul (gość, IP: 188.220.75.*), 2010-04-05 15:32:47 | odpowiedz | zgłoś
Odświeżam sobie właśnie Type O Negative - po dość długim rozbracie - i powiem szczerze, że nic nie stracili z potęgi. Dla mnie to najlepszy zespół na świecie, bez podziału na kategorie wagowe. A ta płyta jest po prostu obłędnie genialna. Zresztą od kilku dni mielę Octobera na przemian z Bloody Kisses i Life is Killing Me. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze powstanie zespół, który odciśnie na mnie tak ogromne piętno...
Jedyny problem jaki mam z Peterem i spółką to owa "negatywność", z którą trzeba uważać, aby nie zmieniła się w samospełniającą przepowiednię...
Nie wiem czemu najlepsze kawałki muzyczne muszą być tak przepełnione cierpieniem - ale mam nadzieję, że tym razem będzie to dla mnie bardziej oczyszczające.
re: Zgoda w całej rozciągłości.....
Ereshkigal (gość, IP: 82.177.10.*), 2010-10-29 10:24:53 | odpowiedz | zgłoś
przeczytałem Twój wpis, potem zerknąłem na datę i smutne zaskoczenie.
Nieźle trafiłeś z tą samospełniającą przepowiednią...
Pozdr
re: Zgoda w całej rozciągłości.....
universal_soul (gość, IP: 84.13.59.*), 2013-04-16 15:10:12 | odpowiedz | zgłoś
właśnie to do mnie dotarło....i aż mnie ciarki przeszły po plecach. Nie wiem np. czemu zacząłem sobie odświeżać nagle wszystko co TON zrobił na 2 tygodnie przed śmiercią Steele'a, szczególnie, że wcześniej przez parę lat tego w ogóle nie słuchałem
october rust
saxon01 (gość, IP: 83.11.252.*), 2010-01-24 20:49:32 | odpowiedz | zgłoś
ta płyta jest tak piekna,że nie można jej nie kochać.To fenomen nie dopowtórzenia w swoim gatunku,niema takiej drugiej płyty i niebedzie!!!Można być fanem rocka, heavy, trashu, death, wszystkiego ale te płyte powinien mieć każdy kto kocha muzyke rockową,i nie ogranicza sie do bycia fanem tylko jednego lub dwuch gatunków!Ta płyta to pomost który łaczy całą naszą historie,no i..."Let me love you to death..."
5
Starsze »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (428 głosów):

 
 
89%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf

My Dying Bride "The Light at the end of the World"
- autor: Margaret
- autor: Miki(S)
- autor: Gollum

Metallica "...And Justice For All"
- autor: Didejek

Megadeth "Countdown To Extinction"
- autor: Megakruk

Paradise Lost "Icon"
- autor: Margaret

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy abonament do muzycznego serwisu streamingowego to dobry prezent świąteczny?