- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Type O Negative "Life Is Killing Me"
"Life Is Killing Me" - tytuł płyty może mówić sam za siebie. W ogólnym przesłaniu Type O Negative nic się nie zmieniło. Niby znów gorycz, smutek, dołujące rozważania na temat miłości, kpina i śmierć, a mimo to mamy do czynienia z najweselszą do tej pory płytą w dorobku Petera Steele'a i spółki. Są więc zmiany, zespół nie stanął w miejscu, po tym jak na "World Coming Down" osiągnął już chyba maksimum depresyjnego klimatu. Najważniejsze jednak, że muzyka nie straciła na wartości. Charakterystyczne rozwiązania gitarowo-klawiszowe znane z poprzednich płyt mieszają się tym razem z niemalże punkową energią, co sprawia, że niektóre utwory brzmią niczym ostrzejsza wersja Beatlesów (!). Przykładami tego są "(We were) Electrocute", "I Like Goils" czy "Angry Inch", których siłą jest przede wszystkim melodyjny refren, zwykle z jakimś prześmiewczym tekstem. Nawet nie trzeba się wgłębiać w liryki by to poczuć. Najważniejszą rolę odgrywa tu rzecz jasna genialny głos Petera, który co chwila przechodzi ze skrajności w skrajność i umiejętnie kieruje emocjami słuchacza.
Zwróciłem uwagę na weselszy aspekt płyty, gdyż w przypadku TON jest to jakaś nowość, wprowadzająca pewną świeżość. Większość cześć płyty nadal cechuje jednak negatywny nastrój. Tym razem już w trochę lżejszej muzycznie i tekstowo otoczce, ale wciąż z dogłębnie poruszającymi melodiami. Myślę, że obok głosu Petera i specyficznego klimatu, to właśnie w nich tkwi geniusz Type O Negative, jak również samego "Life Is Killing Me". Momentami melodie te przypominają genialnie melancholijny "October Rust" ("Nettie"), innym razem mroczniejszy "Bloody Kisses" ("The Dream Is Dead"). Każdy więc znajdzie tu coś dla siebie. Jest to bowiem najbardziej różnorodna płyta TON - nie ma tu mowy o nudzie. Warto też wspomnieć o idealnie dopracowanym brzmieniu.
Trudno będzie wam się uwolnić od tej płyty przez długi czas, gdyż z każdym kolejnym przesłuchaniem znajdziecie coś nowego, co zapadnie wam w pamięć. Może to być dynamiczny refren "I don't wanna be me", cudwone wejście w "Todds Ship Gods", mocne intro z "IYDKMIGHTKY" lub "The Dream Is Dead". Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność, aż wyrecytowałbym cały spis utworów. Dla mnie najlepsze kawałki tej płyty to "Anesthesia" i utwór tytułowy, gdyż najbardziej nawiązują one do najlepszych płyt TON, do których mam duży sentyment. Jestem pewien, że tak samo będzie po pewnym czasie z "Life Is Killing Me". Polecam wszystkim ten magiczny album. Stay Negative!
"Nobody will break your fall..."
Czytając zamieszczone opinie zastanawiam się, czy zespół powinien być w panteonie największych rocka/metalu.
Wzorzec gothic metalu. Niesamowity, depresyjny klimat tworzony przez łatwo rozpoznawalny wokal
i równie charakterystyczne brzmienie.
Jeżeli chodzi o klimat są to wyżyny.
Ale z drugiej strony, nieraz jest to wszystko toporne, czasami brak lekkości w komponowaniu, powtarzają się motywy na kolejnych płytach.
wszystkich płyt za to tyczy się zarzut przedobrzenia pod względem długości - nie jestem nigdy w stanie dosłuchać do końca, poza tym za dużo miętolenia nieciekawych wątków i rozciągania utworów przeciętnych - rozumiem, że Black no 1 w wersji albumowej może trwać 10 minut ale kurwa Die With Me kończące się 5minutowym kleksem nie jestem w stanie przyjąć nawet mimo ogólnie przekonującego wykonawcy
Zawężanie TON do goth metalu jest totalnym spłyceniem tematu. Najwięcej wpływów na ich muzykę mieli Black Sabbath i The Beatles i to przecież słychać jak cholera. Trzeba być geniuszem żeby połączyć tak skrajnie odmienne inspirację w jedną całość.
A jeśli chodzi o "October Rust" - sprawa jest prosta, TON miał kilka lepszych płyt, również tych późniejszych.
a nazywanie Type O Negative zespołem goth świadczy albo o nieznajomości ich twórczości, albo o braku rozeznania w scenie gotyckiej. Amen.
Z drugiej strony ma ogromne uznanie wśród starych gothów z czasów Joy Division, Killing Joke, Bauhaus, The Cure, Siouxie and the Banshees, czy Christian Death, The Danse Society, Xmal Deutschland itd...
Widziałem, kto szedł na koncert Type O Negative w 2002 roku do Stodoły.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "...And Justice For All"
- autor: Didejek
Alice In Chains "Dirt"
- autor: Sajmon
Paradise Lost "Icon"
- autor: Margaret
My Dying Bride "Turn Loose the Swans"
- autor: Miki(S)
- autor: Margaret
Tool "Aenima"
- autor: Ewelina Potocka
cholera, nawet moja ex była urzeczona jego image'em a była barbie-type