- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Type O Negative "Dead Again"
Czegokolwiek Type O Negative by nie nagrali zawsze będzie to miało swój niepowtarzalny styl. Paradoksalnie, bo w stylu Type O Negative mieszają się wpływy wielu innych wykonawców począwszy od Black Sabbath poprzez The Beatles a na zespołach punkowych skończywszy.
Na "Dead Again" długie, wielowątkowe kompozycje, jak "Tripping a Blind Man" albo "The Profit of Doom" pozwalają na swobodne przechodzenie między ciężkimi i powolnymi fragmentami, rodem z Black Sabbath, szybkim niemal punkowym graniem oraz psychodelicznymi, nasączonymi beatlesowskim duchem wtrąceniami. Czasem pojadą ostro po bandzie ("Dead Again", "Some Stupid Tomorrow"), czasem wprowadzą słuchacza w melancholijny nastrój, jak ma to miejsce w fortepianowym początku "September Sun". Utwór brzmi jak wyjęty z płyty "October Rust", której tytuł zresztą pada w tekście piosenki. Po pewnym czasie przeradza się jednak w pełen orkiestracji marsz z Peterem wykrzykującym tekst przez megafon na tle wiwatujących tłumów (skojarzenia z "Waiting for the Worms" Pink Floyd są jak najbardziej słuszne i zapewne zupełnie nieprzypadkowe). W "Halloween in Heaven" słychać kobiecy głos należący do Tary Vanflower, co jest swego rodzaju nowością na płytach Type O Negative. Początek "An Ode to Locksmiths" brzmi stonerowo, a finał "Hail and Farewell to Britan" ma w sobie coś z wojskowych marszów. Jest jeszcze opus magnum płyty "Dead Again" - trwająca blisko piętnaście minut kompozycja "These Three Things"; monumentalna, łącząca w sobie niespotykany ciężar, mnóstwo znakomitych melodii i uderzająca potężną dawką energii.
Warto było czekać na tą płytę, bo jest to chyba najlepszy album Type O Negative od czasu "October Rust". Eklektyczny, odważny, wielobarwny, a jednocześnie mający w sobie wszystkie cechy Type O Negative - "typowo negatywny" można by rzec, choć bardziej agresywny niż ostatnie dokonania grupy. Nie można nie wspomnieć o oprawie graficznej płyty: książeczka po wyjęciu z pudełka rozkłada się na kształt krzyża z podobizną Rasputina na szczycie. Do tego krój czcionki stylizowany na cyrylicę. Ba, sam tytuł albumu jak i tekst utworu tytułowego nawet przetłumaczono na język rosyjski!
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Iron Maiden "The Final Frontier"
- autor: Megakruk
Alice In Chains "Black Gives Way To Blue"
- autor: don Corpseone
- autor: Paweł Filipczyk
Slayer "World Painted Blood"
- autor: Megakruk
Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium
Poza tym grania takiego jak TON zaserwował na Dead Again można znaleźć sporo wśród innych zespołów (hard core tutaj króluje)a mnie osobiście najbardziej odpowiadało brzmienie z lat 90, jakie jest unikalne do dzisiaj. Tutaj miałem wrażenie, jakby chcieli wrócić do dawnego grania, ale zachowując swoje brzmienie. O ile na poprzedniej płycie wydaje mi się że udało się to osiągnąć, o tyle na Dead Again chyba górę wzięły inne względy i wyszło, jak wyszło. Płyta momentami jest super, w rozbudowanych kompozycjach można znaleźć to na co się zawsze czekało w przerwach między ich kolejnymi płytami, ale na tle poprzednich dokonań, tutaj trudno jest stwierdzić że poszło to w dobrą stronę.