- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Trivium "Ember To Inferno"
Moja przygoda z Trivium odbywała się niejako od końca - najpierw poznałem rewelacyjne "The Crusade", potem nie gorsze "Ascendancy", w końcu stwierdziłem, że muszę posłuchać "Ember To Inferno". I co?
Ano to, że na pewno nie jest tak dobrze, jak na następnych albumach, no ale to w końcu pierwszy longplay, więc nie narzekajmy zbytnio, bo i tak znajduje się tu sporo dobrej muzyki.
Na początek intro (później mamy jeszcze przerywniki w postaci "Ashes" i "A View Of..."), a zaraz potem najlepszy na albumie "Pillars Of Serpents", z potężnymi rykami (bo śpiew to to do końca nie jest) Matta Heafy'ego i Coreya Beaulieau, perkusją nabijającą ciekawy rytm i w końcu z obowiązkowym w metalcore'owej piosence zwolnieniem i częścią melodyjną. Wszystko jest na najwyższym poziomie, może oprócz dosyć "płaskiej" produkcji - pod tym względem zadowalający jest dopiero drugi album Trivium. W "Fugue" i "Requiem" muzycy atakują słuchacza zakręconymi, zgoła nieoczywistymi riffami, ale później panowie gubią się, chcąc włożyć zbyt wiele pomysłów do jednego utworu. Jednak za chwilę następuje drugi wspaniały moment albumu, czyli kompozycja tytułowa, w której dokładnie wszystko jest na swoim miejscu, a refren zostaje w pamięci na długo. Trzecim wartym wspomnienia kawałkiem jest "The Deceived", który może co prawda specjalnie nie imponuje od strony tekstowej (jedna powtarzana zwrotka i refren), ale potrafi przykuć uwagę choćby dziwnie przetworzonym głosem, który pojawia się w refrenie. Na zakończenie jeszcze "Demon" i to by było na tyle.
Na "Ember To Inferno" Trivium pokazuje się jako bardzo obiecujący młody zespół (Heafy miał w momencie jego nagrywania... 17 lat!) z przebłyskami absolutnego geniuszu, jednak nie sposób ukrywać, iż pełnię możliwości pokazał na następnych albumach. A może nie? Może te albumy to jeszcze nie wszystko, na co ich stać i doczekamy się w przyszłości prawdziwego arcydzieła? Są przecież ciągle bardzo młodzi...
Materiały dotyczące zespołu
- Trivium