- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Trioxia "Flames Of Prophecy"
"Flames Of Prophecy" to debiut pochodzącego z Włoch zespołu Trioxia. Debiut niestety w mojej opinii bardzo nieudany. Styl muzyczny, który upatrzyła sobie kapela to dość niewyszukany miks heavy i power metalu, jednak najgorsze jest to, iż poziom prezentowany przez muzyków jest po prostu bardzo słaby. Rozpoczynające płytę intro "Marching With Evil" robi jeszcze całkiem dobre wrażenie - zgodnie z tytułem jest marszowo i nieco podniośle, a praca perkusisty przypomina nieco "portnoy'owskie" napieprzanie w "Under A Glass Moon" (nagranie z drugiej płyty Dream Theater). Podobnie drugi numer na płycie też trzyma niezły poziom - znów zwraca uwagę świetna gra "fizycznego", a w końcówce ciekawie odzywa się kilkoma "brzdąknięciami" basista. Potem jednak mamy totalny zjazd w dół, płyta już nie wykracza poza słaby poziom, a znacznie częściej na usta ciśnie się zaś słowo "tragedia" - fatalne muzycznie i tekstowo "Ready For Damnation", ekstremalnie nudny "łącznik" fortepianowy "Deep Inside Your Soul", tępe oraz płaskie brzmieniowo "Heart Of Lucifer". Minimalnie lepiej jest w "Justice" - cięte riffy gitar, przyjemne buczenie basu i znów świetne partie perkusji - a potem dalej w dół: skoczna melodia i klawisze podczas wyśpiewywania "Marching On Your Bodies / Watching On You Dying (...)" tworzą koszmarny i pozbawiony smaku miks w "Hand Of Revenge", a zakończenie pod postacią "In The Eyes Of The End" jest co najwyżej znośne. Uff..
Generalnie przebrnięcie przez ten album to niezła męka. Wszystko jest tu niedopracowane, brak jest iskry i dynamiki, a teksty odrzucają. Jedyne jaśniejsze punkty to panowie tworzący sekcję, którzy (szczególnie odpowiedzialny za perkusję Marco Lampugnani) powinni czym prędzej poszukać innej kapeli. A jeśli już zdecydują się zostać i nadal "walczyć" w barwach Trioxii, to niech przynajmniej pozbędą się Krona, który nie dość, że dziwnie dobiera linie melodyczne, to jeszcze fałszuje, co jest po prostu niewybaczalne i irytujące! Jeśli więc komuś mignie przed oczami ta płyta, to niech omija ją jak najszerszym łukiem! No, chyba, że jakaś Wasza antypatia ma właśnie urodziny lub imieniny...;-)
Materiały dotyczące zespołu
- Trioxia