- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Trespassers William "Different Stars"
Trespassers William to, niestety, praktycznie zupełnie nieznany kwartet indie rockowy z południowej Kalifornii. Swoją wyjątkowo dziwaczną nazwę zaczerpnął z opowiadania o Kubusiu Puchatku. "Different Stars" to ich drugi i jak dotąd najlepszy album. Muzykę zespołu najłatwiej opisać jako melancholijny, gitarowy rock z masą przestrzeni, delikatnych, keyboardowych pejzaży w tle i wokalem Anne-Lynne Williams.
Zaraz po krótkim intro otrzymujemy singlowy "Lie in the Sound". Utwór bardzo przyjemny dla ucha, lecz prawdziwą perełką jest dopiero następna w kolejce kompozycja tytułowa. Tutaj gitara pełni już mniej ważną rolę, ustępując melancholijnemu tłu. Niepowtarzalny klimat tej piosenki wbija się do głowy od pierwszego wysłuchania, można go nieco porównać do "Wicked Game" Chrisa Isaaka - to podobny rodzaj wrażliwości. "Alone" już jest bardziej wyrazisty i teoretycznie świetnie nadawałby się do radia, gdyby nie to, że jest... potwornie smutny. Gdy wokalistka pozornie wesoło wyśpiewuje refren "alone, alone doesn't feel so cold", nie sposób uniknąć doła. I nie mam tutaj na myśli żadnych emo nastrojów, gdyż Trespassers William jest bardzo odległe od takich kiczowatych klimatów. Podobne odczucia budzi "Anchor" (nowa wersja utworu z debiutanckiej płyty), "Love You More" czy "Vapour Trail", w którym smutek potęguje beznamiętny ton wokalistki.
Nie można jednak odmówić tej płycie wielkiego uroku. Do tych kompozycji chce się wracać, by ponownie poczuć tę rozmarzoną atmosferę. Sam zespół zresztą określa swoją twórczość jako "dream pop" i jest to bardzo trafne sformułowanie. Ta muzyka pochłania bez reszty, dlatego najlepiej jej słuchać przed snem albo podczas marzycielskiego spaceru po lesie. Klimatyczna perełka, którą nie sposób się nie zachwycić.