- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tosteer "Testosterone"
Debiutanci z Tosteer zdążyli już poważnie namieszać na polskiej scenie muzycznej. Dwie nominacje do Fryderyka, występy przed Placebo i Dave?em Gahanem oraz zaproszenie na festiwal w Roskilde to ich najważniejsze osiągnięcia. Studyjną wizytówką zespołu jest album "Testosterone", który z pewnością zasługuje na uwagę.
Tosteer nagrał płytę bardzo zróżnicowaną stylistycznie - usłyszymy tu nawiązania do nowej fali grunge'u spod znaku Creed, ukłon w stronę Faith No More, ale również patenty kojarzące się z klasyką polskiego rocka. Te liczne inspiracje, wykorzystane dość umiejętnie, nie przesłaniają własnego stylu, jaki zespół zdołał już wypracować. Jak to jednak w przypadku debiutów bywa, Tosteer prawdopodobnie chciał umieścić na płycie cały swój dotychczasowy dorobek, stąd "Testosterone" jest albumem zróżnicowanym również pod względem jakości. Obok utworów bardzo udanych, na wręcz światowym poziomie, trafiają się wypełniacze, a nawet jeden "potworek", który raczej powinien pozostać w szufladzie muzyków.
Tak się ciekawie składa, że dużo lepiej prezentują się na "Testosterone" kawałki anglojęzyczne. Szczególnie dobre wrażenie robią przebojowy "Parasite", od którego nie mogłem się uwolnić przez kilka tygodni (jest to jednak bardzo pożądany rodzaj pasożytnictwa :) ), singlowy "The Hardest Task" oraz bardzo udane ballady "Scatter of Life" i "Far Away From You". Z przyjemnością słucha się też czadowego "The Frown" i nastrojowego "When They Say" (choć wokal w refrenie niepokojąco kojarzy się tu ze Stachurskim :) ). Należy też wspomnieć o tym, że angielszczyzna wokalisty jest bardzo dobra, co się rzadko zdarza wśród rodzimych wykonawców.
Utwory polskojęzyczne prezentują się już nieco gorzej. Tak naprawdę zainteresować (ale nie zachwycić) może tylko dynamiczny "Wielki sztorm" oraz ewentualnie "Zatrzymaj świat" i "Odkryj siłę", pomimo że rapowy wokal gościnnie występującego w nich T.R.I.S.-a pasuje do estetyki zespołu jak pięść do nosa. Pozostałe kawałki to niestety wypełniacze, a w jednym niechlubnym przypadku prawdziwy "potworek". Mam na myśli kompletnie nieudaną "Ćmę" o katastrofalnym wręcz tekście Janusza Onufrowicza, utrzymanym w stylistyce disco-polo.
Mimo kilku niedociągnięć, "Testosterone" jest płytą dobrą i może dać słuchaczowi sporo satysfakcji. Ja w każdym razie będę z zainteresowaniem czekał na kolejny krążek Tosteer i trzymał kciuki za dalsze sukcesy na rodzimym (a może nie tylko) rynku.
Materiały dotyczące zespołu
- Tosteer