- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tool "Lateralus"
Niezwykle trudno pisać o płycie, którą - jak wiadomo - zachwycił się ostatnio cały metalowy i rockowy świat. Zespół Tool, którego - gwarantuję - 95% naszego społeczeństwa nie zna nawet z nazwy, w pierwszym tygodniu sprzedaży wspiął się swoim nowym albumem na szczyty list przebojów na całym świecie. Również w Polsce. I to wcale nie wykonując muzyki przystępnej i łatwej. Wręcz przeciwnie - często wiele wymagającej od słuchacza, zmuszającej do uważnego, kilkakrotnego przesłuchania. Trudno, gdyż napisano o "Lateralus" już chyba wszystko.
Jak wiedzą wtajemniczeni, płyta ta jest następczynią niezwykle udanego albumu "Aenima", wydanego pięć lat temu. Pięć lat przerwy to w tej branży dość długi okres, przez który panowie trochę pokoncertowali, popracowali nad innymi projektami (wokalista Maynard James Keenan i jego grupa A Perfect Circle). W końcu zebrali się do nagrania płyty i efekt, jak wiemy, przeszedł chyba ich najśmielsze oczekiwania.
"Lateralus" nie jest płytą łatwą w odbiorze. Myślę, że jej prawdziwą, wysoką wartość poznaje się dopiero po kilkunastu przesłuchaniach. Co nie znaczy wcale, że nie można się nią zachwycić od razu. Panowie z grupy Tool stawiają przede wszystkim na klimat, atmosferę. Na kontrasty między fragmentami spokojniejszymi, kontemplacyjnymi wręcz, a partiami pełnymi jakiejś pierwotnej, mocnej energii. A także na psychodelię. Podczas słuchania tej płyty, gdy próbowałem znaleźć w tej muzyce jakieś punkty odniesienia, na myśl przyszły mi dwa zespoły. Współczesny i trochę już zapomniany. Ten pierwszy to Radiohead. Drugi to wczesny Pink Floyd. Od pierwszych wzięli niezwykła łatwość poruszania się w klimatach bardzo niekiedy od siebie oddalonych, a także pewną pogardę dla tego, co w dzisiejszej muzyce pop określa się mianem "potencjału komercyjnego". Od drugich natomiast umiejętność wykreowania za pomocą prostych niekiedy środków niezwykłej, psychodelicznej atmosfery. Wszystko to ubrali w ciężkie, raz melancholijne, raz pełne energii, metalowe środki wyrazu i stworzyli dzieło wybitne.
Myślę, że akurat w tym przypadku nie ma sensu rozpisywać się o poszczególnych utworach. Z wyjątkiem tradycyjnych u Toola krótkich przerywników są one wszystkie długie, przeważnie oparte na schemacie powolne rozwinięcie - kulminacja - wariacje (w sensie muzycznym oczywiście, nie psychicznym). Wyróżnić warto na pewno swoiste misterium dźwięków, jakim jest "The Grudge", przestrzenny "The Patient" oraz singlowy "Schism" czy też "Ticks & Leeches", ale jestem pewien, że innej osobie mogłyby się spodobać bardziej zupełnie inne utwory. To już zależy od preferencji. Jednak najlepiej płyta ta smakuje jako całość i choć jest to porcja muzyki całkiem obfita (79 minut), to o niestrawność raczej nie ma obawy.
Materiały dotyczące zespołu
- Tool
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
A Perfect Circle "Mer de Noms"
- autor: Ra
System of a Down "System of a Down"
- autor: Louis
- autor: Jacek R.