- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tool "Aenima"
W październiku minie osiem lat od wydania przez zespół Tool "Aenimy". Nic się nie zmieniło, bo tak samo jak w 1996 roku tak i dziś płyta ta powoduje zawroty głowy, stany pogrążenia pomieszane ze skrajną euforią, dodaje energii i wywołuje apatię. To nie lada wyczyn, by kilka najlepiej dobranych melodii doprowadzało człowieka do tak skrajnych stanów. A jednak!
Płytę otwiera "Stinkfist" - utwór, który nie może się nie spodobać. Murowany hicior (takim też był, jeśli można tu operować terminologią "hitowości"). Rytm pogodny, tekst optymistyczny, choć wymagający głębszej analizy. "Stinkfist" jest piękną piosenką, bardzo rytmiczną, uporządkowaną, ze szczytowym momentem w mniej więcej 3/4 długości. Zapowiada niesamowitą podróż. Zaufajmy jej.
Po sporej dawce energii czas na "Eulogy"... Tu już nie ma mocnych. Ten utwór to prawdziwy majstersztyk, genialne połączenie muzyki, słów i głosu Maynarda. Niesamowity wstęp, potem stłumiony wokal i subtelny wrzask. Gwarantowane 100% satysfakcji. Nie boję się powiedzieć, że to najlepsza piosenka Toola, choćby czekała mnie kara śmierci...
A potem jeszcze "H.". Może miejscami nudne, może zarzucicie "granie na jedno kopyto", ale ten utwór ma w sobie to "COŚ". To balsam dla uszu, harmonia wokalu połączona z rytmicznie uderzającą perkusją i brzdąkającą gitarką. Jeśli nie melodia, to tekst na pewno zasługuje na uwagę. Powoli czuję, że odpływam...
Z czasem "Aenima" przybiera nieco dziwaczne kształty. Uczucia słuchacza wystawiane są na próbę. Słyszymy kilka utworów, które trudno, by od razu się spodobały. Cierpliwość to tu najlepsza cecha, jaką można się wykazać. "Forty Six & 2" oraz "Jimmy" mają niby jakoś ukierunkować błądzące odczucia estetyczne. Mnie jednak zagłębiają i zrzucają w próżnię, nie wiem już nic.
"Die Eier von Satan"... Te ponad dwie minuty napawają mnie odrazą - szczególnie do języka niemieckiego. Zaczyna mi być niedobrze. Ale za chwilę nagroda - esencja piękna i kunsztu muzyków, przegenialna pieśń "Pushit". Od pierwszych nut do ostatnich dźwięków dopracowana w każdym calu. Naprawdę mam wrażenie, że to zaszczyt słuchać czegoś tak doskonałego...
Powoli płyta dąży ku końcowi. Po drodze zahaczamy jeszcze o "Aenemę", czyli singiel, któremu Tool zawdzięcza nagrodę Grammy w kategorii "Najlepszy Wykonawca Metalowy". Obok "Stinkfist" jest najbardziej melodyjnym kawałkiem, przystępnym dla niemal każdego potencjalnego zjadacza kotletów. Podróż przez tajemniczą "Aenimę" kończy utwór "Third Eye". By wysłuchać go całkowicie i w pełnym skupieniu potrzeba... mocnych nerwów i wytrzymałego ucha. To piosenka psychodeliczna, transowa i nie dająca się zdefiniować. Nie mam pojęcia jakich epitetów użyć, by ją opisać. Każdy odbiera ją na własny, tylko sobie znany sposób. Nie chcę generalizować.
Nie jestem całkowicie bałwochwalcza w stosunku do trzeciej płyty Toola. Przyznaję jej tylko osiem punktów, bo denerwują mnie "intermissions", takie jak "Useful Idiot", "Cesaro Summability" czy "(-) Ions". Słucham jej już bardzo długo, a do dziś nie wiem jaki jest sens zamieszczania tego typu "marnotrawców czasu". Nie zmienia to jednak faktu, że w 1996 krążek ów wywołał spore zamieszanie na rynku muzycznym i w głowach słuchaczy. Był rewolucyjny. Dopracowanym i bezprecedensowym brzmieniem doprowadził do odkrycia nowych rejonów muzyki rockowej. Zdaję sobie sprawę, że "Aenima" powoduje przeróżne odczucia, najczęściej skrajne. Ale po to właśnie została stworzona, pieczołowicie i z pasją... Polecam.
Undertow - bardzo dobra
Aenima - określenie "Genialna" jest nieadekwatne, dla tej płyty nie ma skali
Lateralus - Genialny
10 tysięcy dni - tutaj się zawiodłem, słaby album moim zdaniem
8 to lekka ignorancja
czyli w sumie, bardzo dobry album :)
Die Eier von Satan to świetny kawałek a zarazem humorytsyczny, bo to jest jak pamiętam niby czytany po niemiecku przepis na ciasto z jajek szatana
Materiały dotyczące zespołu
- Tool
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
A Perfect Circle "Mer de Noms"
- autor: Ra
System of a Down "Toxicity"
- autor: Artur Maszota
- autor: Rafał Grodek