- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tool "10,000 Days"
Są takie zespoły, po których po prostu nie można się spodziewać, żeby nagrały słabą płytę. Tool bez wątpienia jest jednym z nich. Każdym swoim krążkiem grupa, kierowana przez charyzmatycznego Maynarda Jamesa Keenana, jeśli nawet nie zmienia oblicza muzyki, to przynajmniej otwiera nowe drzwi i przeciera kolejne szlaki dla innych wykonawców. Nowa płyta tylko potwierdza, że zespół nadal się rozwija i ma jeszcze wiele do przekazania.
"10,000 Days" to bardzo mroczny album. Uwrażliwiający na dźwięk, ale także i na ciszę. Może nawet w większym stopniu przesiąknięty emocjami niż poprzednie dzieła zespołu. Owszem, techniczne smaczki nadal się pojawiają, co słychać już w otwierającym "Vicarious", ale są bardziej wtopione w całość. Komponują się z resztą, zamiast tworzyć autonomiczne elementy. Dzięki temu ten album jest dojrzalszy od poprzednich. Zamiast czterech muzyków grających swoje partie, mamy monolit - jedność tworzącą dźwięki układające się w harmonie, dobrane w starannie wyważonych proporcjach, niczym w laboratorium jakiegoś alchemika-geniusza. Muzycy godzą ze sobą paradoksy i uzyskują z nich nową jakość. Plemienne instrumenty perkusyjne sąsiadują z elektronicznymi, transowymi bitami w "Intension". To, co zdaje się być na przeciwnych muzycznych biegunach, tutaj łączy się w perfekcyjną całość. Posępne tąpnięcia w "Wings for Marie (Pt. 1)" zwiastują burzę (w dosłownym sensie) w następującym po nim "10,000 Days (Wings Pt. 2)". To chyba najmroczniejszy fragment płyty. Fragment mający szczególne znaczenie dla Maynarda. Jest to bowiem hołd złożony jego matce - Judith Marie Keenan - która zmarła w czerwcu 2003 roku, po tym jak 27 lat swojego życia spędziła na wózku inwalidzkim, częściowo sparaliżowana po przebytym wylewie. 27 lat to w przybliżeniu 10000 dni... "10,000 days in the fire is long enough. You're going home...", śpiewa jakby z oddali, nieobecnym głosem Keenan, a w tle huczy burza. Po takiej dawce emocji trudno oczekiwać więcej. A jednak jest to dopiero czwarty utwór na płycie. Będący tuż za nim "The Pot" zaskakuje ładunkiem energii i sporą, w porównaniu z innymi utworami, melodyjnością. Zaraz potem mamy nawiązujący do rytualnej pieśni Apaczów "Lipan Conjuring", który poprzedza enigmatyczny "Lost Keys (Blame Hofmann)". Taka różnorodność na przestrzeni ledwie kilkunastu minut mogłaby się wydawać szaleństwem. I jest. Ale Tool to grupa szaleńców, która starannie planuje swój każdy krok. Tu wszystko jest przemyślane. Nie ma miejsca dla przypadkowych nut. Nawet w atonalnym i arytmicznym "Viginti Tres" to, co początkowo wydaje się awangardowym wybrykiem, z każdym kolejnym przesłuchaniem nabiera sensu.
Jakby tego wszystkiego było mało, opakowanie płyty jest równie oryginalne jak muzyka. Tool jak zwykle zaskakuje. Nawet tych, którzy przywykli do bycia zaskakiwanymi przez ten zespół.
jak dla mnie 8/10 bez problemu :)
Materiały dotyczące zespołu
- Tool
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Kabanos "Zęby w ścianę"
- autor: RJF
Armia "Legenda (reedycja)"
- autor: ad
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Pearl Jam "Pearl Jam"
- autor: RJF
A Perfect Circle "Thirteenth Step"
- autor: Basbob