- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tomahawk "Mit Gas"
Tomahawk to zespół-składak, typu "all-star" złożony z najprzedniejszych postaci amerykańskiej sceny avant rocka i metalu, w przeciwieństwie chociażby do A Perfect Circle, składającego się z muzyków w gruncie rzeczy podrzędnych (może z wyjątkiem Maynarda, który i tak jest mocno przereklamowany). W skład grupy wchodzą: charyzmatyczny wokalista, lider zespołu, były członek Faith No More, Mr Bungle oraz Fantomas, Mike Patton, gitarzysta The Jesus Lizard John Stanier, oraz "melvinsowo-helmetowa" sekcja rytmiczna, czyli Kevin Rutmanis i Duane Denison.
"Mit Gas" jest już drugim albumem w dorobku zespołu. Jest to esencja free rocka - muzyka mieni się ogromnie rozległą gamą barw i odcieni. Mamy tu energetyczne, czysto rock'n'rollowe numery jak "Rape This Day", "Mayday" czy "Rotgut" nawiązujące mocno do grunge'u, jak również wyciszenie i spokój w postaci "Desastre Natural". Trzeci na płycie "You Can't Win" to typowe dla Pattona funkujące rytmy w połączeniu z elekroniczymi brzmieniami (przypominają się piosenki Faith No More "Evidence" z "King For A Day Fool For A Lifetime" lub "She Loves Me Not" z "Album of the Year"). Uwagę zwraca również niezwykle dramatyczne i przejmujące "Capt. Midnight", gdzie niepoślednią rolę pełni świetny wokal. Następnie "When The Stars Begin To Fall" - wstęp znów typowy dla twórczości Pattona - znerwicowane, chaotyczne ostre brzmienia, przypominające "Naked In Front Of The Computer" i "Ugly In The Morning", w połączeniu z tajemniczym i mrocznym klimatem wytworzonym przez dysonansowe chórki, a la Alice In Chains. Genialny psychodeliczny "Harelip" znów nasuwa skojarzenia z wczesnymi dokonaniami lidera Faith No More - melodia zwrotki dublowana jest przez instrument, lecz na szczęście nie jest to tak dosadne i drażniące, jak na wspomnianym wcześniej "Evidence".
Krążek jest bardzo równy - nie ma słąbszych fragmentów. Obok kompozycji, znajdziemy tutaj również nieśmiałe improwizacje. Wszystko jest tu podporządkowane treści - nie ma tu efektownych solówek ani popisów muzyków, co czyni płytę bardziej spójną. Po każdym nowym projekcie Mike'a Pattona spodziewam się czegoś naprawdę wielkiego, więc poprzeczka zawieszona jest bardzo wysoko, a mimo to nie potrafię przeyczepić się do niczego. Album świeży i pełen emocji, słowem - rewelacja.
Materiały dotyczące zespołu
- Tomahawk
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Mr. Bungle "California"
- autor: ad
The Dillinger Escape Plan "Ire Works"
- autor: Ugluk