- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Tomahawk "Anonymous"
Lada chwila do "dobrych sklepów muzycznych" trafi nowy album formacji Tomahawk, zatytułowany "Anonymous". Ponieważ Mike Patton jest pracoholikiem, to po wydaniu niezwykle udanego Peeping Tom, postanowił troche odpocząć i nagrać trzeci już krążek Tomahawk. Przyznam szczerze, że jestem miłośnikiem prawie każdej płyty, której dotknął się ten artysta, a więc także i na to dzieło czekałem z podekscytowaniem. Zarówno "Tomahawk", jak i "Mit Gas" to płyty bardzo udane, równe, będące miłą odskocznią od kompletnie szalonego Fantomasa.
I tu małe zaskoczenie dla każdego, bez wyjątku. Intro "Anonymous" mogłoby spokojnie trafić na któryś z krążków projektu Fantomas właśnie. Jakieś plamy dźwiękowe... Monotonne dudnienie, niskie odgłosy wydawane przez Mike'a. Nie ma sie jednak czego obawiać - następny numer "Mescal Rite I" zaskoczy was jeszcze bardziej. Utwór jest imitacją indiańskiej, rytualnej pieśni, zagranej na rockowo, co nie zmienia faktu, że skojarzenia z rdzennymi mieszkańcami Ameryki Północnej są po prostu nieuniknione. Nieco "komiczne" dla niektórych mogą się wydawać wokale Pattona. Angielskie słowa pojawiają sie na albumie tylko kilkukrotnie i kompletnie nie przypominają znanych z "Mit Gas" przebojowych refrenów. Budują nastrój, czasami postępny, czasami radośniejszy, zazwyczaj jednak imitują (bardzo udanie zresztą) plemienne śpiewy Indian.
To nie jest typowa rockowa produkcja. Fani poprzednich płyt Tomahawk mogą być zawiedzeni... Z drugiej strony jednak, jeśli ktoś słucha Mike'a Pattona to powinien być człowiekiem otwartym na eksperymenty muzyczne.. Ten zaś należy do grona eksperymentów wybornych. Przemyślanych, odważnych i przede wszystkim doskonale wykonanych. Kompozycje, mimo że z założenia bardzo specyficzne, są nader udane, album naprawde wciąga i wpada w ucho, mimo ewidentnego braku przebojów, jakichkolwiek wyróżniających sie na tle reszty kawałków. Dzieje się dużo, co narzuca niejako koncept płyty. "Song of Victory" to czysty wulkan energii, niezwykle dynamiczny utwór. "Mescal Rite II" czy "Crow Dance" z kolei oparte są na wolniejszych tempach, gdzie w tle przygrywają tradycyjne indiańskie instrumenty (imitowane z kolei przez elektroniczne efekty, sample itd.).
Jestem albumem "Anonymous" zauroczony. Może to kwestia mojej osobistej fascynacji kulturą Indian Ameryki Północnej, wydaje mi sie jednak, że album może zainteresować wielu fanów muzyki rockowej, odpowiednio otwartych na eksperymenty i bardziej egzotyczne brzmienia.
Przede wszystkim jednak Tomahawk nagrał niezwykle udaną płytę, która wbrew tytułowi czyni ten zespół niezwykle oryginalnym i kompletnie nieanonimowym. Niektórzy podpowiadają mi również, że nagrał album, który w końcu pasuje do nazwy zespołu...
Co tu napisać?
Ja jestem fane Pattona od czasów kultowego FNM i z radością posłucham tej płyty.
Płytami Bungli byłem bardzo.... rozbawiony (w pozytywnym sensie!).
Ta trochę niepoważna muzyka doskonale trafiła w mój gust muzyczny, więc mam nadzieję, że i z "toporem: będzie podobnie.
Materiały dotyczące zespołu
- Tomahawk
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
The Dillinger Escape Plan "Ire Works"
- autor: Ugluk
Kabanos "Zęby w ścianę"
- autor: RJF
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Sepultura "Dante XXI"
- autor: Ugluk